02 - rozdział pierwszy

288 18 8
                                    

Sebastian's POV

- Jasne, jasne wasze tłumaczenie nic mi nie da. Po prostu tego nie umiem - wzruszyłem ramionami. George westchnął, widząc po jego minie całkowicie poirytowany. Co mam poradzić na to, że na studiach nie rozumiem dalej tej pieprzonej matematyki? Ile bym dał żeby nie musieć się jej uczuć. Hiszpan miał mnie dosyć już od jakiś dwóch godzin, ale dopiero teraz zaczął ukazywać swoje poirytowanie moim zachowaniem. Aitana siedziała obok i ze znudzeniem słuchała jak szatyn po kilkadziesiąt razy tłumaczy mi jedną rzecz.

- Kiedy wreszcie twoje szare komórki obudzą się do życia? Bo naprawdę nudzi mnie już tutaj bezczynne siedzenie, skoro Sebastian nawet nie ma zamiaru tego zrozumieć - mruknęła, podpierając się łokciem o stolik i głową o dłoń. Przewróciłem oczami i skrzyżowałem ręce.

- Za nic tego nie zrozumiem, kurde sorry, dobra? - włożyłem książki od matematyki z powrotem do torby. - Jak mogę ci się odwdzięczyć za wasz jakże cenny czas? - uśmiechnęłam się sarkastycznie. Zawsze mieli jakiś interes w tym pomaganiu, mimo, że byli dla mnie prawdziwymi przyjaciółmi.

- Mam propozycję, ale nie powiem ci za dużo - George uśmiechnął się chytrze, a ja przeżegnałem się w duszy, wiedząc, że jego pomysły są niejednokrotnie mówiąc: do dupy. - Nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu, bo i tak nie masz prawa głosu. Dlatego bądź gotowy na jutrzejszy wieczór - dodał i potarł dłonie o siebie. Z dosyć nieprzyjemnością przytaknąłem, pożegnałem się z nimi i wyszedłem z kawiarni. Tak, właśnie tam spędziliśmy ubiegłe dwie godziny. Według nich - bardzo cennego czasu wolnego.

George, mogłoby się wydawać, że właśnie jest taki. Że widzi w każdej pomocy jakiś interes, że myśli bardziej egoistycznie, ale to zmyłka. George jest cholernie pomocnym, zwariowanym i czułym mężczyzną. Jak na Hiszpana przystało, ma swój charakterystyczny akcent, który w wypadku rozmowy z dziewczynami po prostu wprawia je w zachwyt. Mimo, że jestem mężczyzną to otwarcie przyznaje, że mój przyjaciel jest przystojny.

Aitana natomiast jest bardziej cicha. Ją pierwszą poznałem, a po niej Georga. Jest szatynką i uwielbia pomagać ludziom, mimo, że mało się uśmiecha. Jej życie niejednokrotnie do tej pory jest bardzo przewrotne i między innymi dlatego dla niej nie powodu by się uśmiechać.

A ja? A ja sam nie wiem... Sebastian Yatra, nikt znaczący w tym świecie.

Westchnąłem i po kilku minutach doszedłem do swojego mieszkania. Zanim jednak wszedłem do środka, dostałem wiadomość od Jessicy. Zdziwienie? Nie. Po prostu chciałbym być wreszcie w jakimś przyszłościowym związku, który naprawdę ma szanse na powodzenie. Te dziewczyny, typu Jessicy, są krótką przygodą. Popiszemy, spotkamy się i niejednokrotnie te spotkania kończą się w różny sposób, a następnie ja zwykle z niechęci przestaje się odzywać i kontakt robi beng. Urywa się. Czasami coraz bardziej mam wrażenie, że moja jedyna dziewczyna na poważnie była w przedszkolu, z którą potrafiłem być do końca roku szkolnego...

Rzuciłem klucze od mieszkania na blacie w kuchni i rzuciłem się na kanapę. Podrapałem się lekko po swoim zaroście i przytuliłem głowę do poduszki.

Niedługo czekają mnie egzaminy z matematyki, a nic mi nie idzie dobrze. Naprawdę mam nadzieję, że George nie pomyśli żeby ponownie iść do klubu, gdzie upije mnie, a następnego dnia będę miał kaca i to zamiast mi pomóc, utrudni mi bardziej naukę i normalne funkcjonowanie. Przewróciłem oczami i położyłem się na plecach, patrząc w sufit. Wystukiwałem palcami melodię na swoim brzuchu, nudząc się. Życie w Buenos Aires nie jest wcale takie łatwe, jeśli jest się Kolumbijczykiem. Z początku przybyłem tutaj na wymianę studencką, ale zaaklimatyzowałem się tutaj i finalnie przeniosłem się do tego miejsca, nie żałuję tego. 

Samo miasto nie jest do końca spokojne. Brakuje tutaj więcej przestrzegania prawa, niektórzy czasami - dosłownie mówiąc - robią sobie co chcą. Totalna samowolka. Jedynym minusem jest to, że jestem daleko od rodziny, która została w Kolumbii i widzę ich raz na jakiś czas. Wiadomo, mogę do nich latać, ale to wszystko również kosztuje. A ja mam studia i pracę na rogu, żeby jakoś się utrzymać. 

Westchnąłem i podszedłem do gitary, która stała w rogu salonu. To mój skarb, który dostałem od mojego ojca na dwunaste urodziny. Cieszyłem się jak głupi i w sumie dalej się cieszę. Planuję po skończeniu studiów, kiedy znajdę lepszą pracę, kupić sobie nową gitarę. Ona dopiero będzie miałam genialne brzmienie. Po chwili usiadłem z powrotem na kanapie i zacząłem grać jedną z ulubionych piosenek w ostatnim czasie. 

I... właściwie to nic takiego. Mam dwadzieścia trzy lata, ciekawą przeszłość za sobą i równie intrygującą przyszłość. Żyję tym co jest teraz, nie myślę o tym co będzie jutro. Staram się myśleć racjonalnie, ale czasami przy Aitanie i Georgu się po prostu nie da... Nie mam wysokich mniemań o sobie i nie pochodzę z bogatej rodziny, od zawsze żyłem skromnie. Nie mam jednak na co narzekać, jeszcze nigdy nie płakałem z głodu. Cały czas szukam osoby, kobiety, która odmieni moje życie i mnie. Która nada mojemu życiu brakujących kolorów, nada sens wszystkiemu. Może i jako "wolny strzelec" powinienem przebierać w dziewczynach, ale nie zależy mi na tym. Nie chcę być "bad boy'em", który jest tylko dobry dla swojej dziewczynki. I może to śmieszne, bo od dziecka marzyłem żeby stworzyć rodzinę. I naprawdę czuję to teraz, jak bardzo chciałbym żeby tak było. Żebym miał u swojego boku kobietę, która każdego dnia będzie powodem do uśmiechu. I tyle... 

***

Ahoooj! 

Wjechał pierwszy rozdział z tej książki, zrobiłam dosyć duże wprowadzenie do postaci Sebastiana. Wiadomo, wszystko rozwinie się w trakcie. Czekam na opinie! 

body | martina stoessel x sebastian yatraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz