10 - rozdział dziewiąty

140 10 3
                                    

Martina's POV

Wszystko co się działo przy akcji odbijania nas stamtąd... naprawdę nie chciałam tego widzieć. Dwie dziewczyny niestety przypłaciły to życiem. Może nie ze wszystkimi stamtąd byłam jakoś wielce zaprzyjaźniona, ale razem siedziałyśmy w tym gównie. Byłam taka szczęśliwa i jednocześnie tak wdzięczna Sebastianowi za to, że nie tylko mnie, ale nas stąd wyciągnął. Miałam wrażenie, że nigdy mu się nie odwdzięczę za to wszystko. Był cudowny.

Mój adres zamieszkania pamiętałam, gorzej było z moim własnym numerem telefonu czy numerami rodziców. No i niestety drogę też już zapomniałam. Policjanci jednak obiecali mnie zawieźć do domu, dlatego cierpliwie czekałam aż przyjdzie któryś z nich i mnie tam zawiezie. I tak się stało. Coś koło południa przyszedł jeden z nich i zaprosił mnie do samochodu. Byłam cała w skowronkach. Gdy ruszyliśmy na nowo obserwowałam mijane miejsca, których tyle czasu nie widziałam. Dodatkowo sporo rzeczy się tutaj pozmieniało, więc nadrabiałam zaległości. Gdy zaczynałam poznawać trochę okolice, ale nie wiedziałam dokąd ona należy, pojazd się zatrzymał.

- Jesteśmy na miejscu - powiedział mężczyzna. Spojrzałam na niego i pokiwałam głową od razu po odpięciu pasów wychodząc z samochodu. Gdy spojrzałam na mój dom dopiero serce mocno mi zabiło w klatce i poczułam, że zaczynam się stresować. Przełknęłam ślinę i w końcu podążyłam za policjantem. Zapukał do drzwi pierwszy, a je otworzyła... moja mama.

- Tak? - spytała, patrząc na żandarma i dopiero po chwili przeniosła wzrok na mnie. Patrzyła, ale zauważyłam, że jej oczy zaszły łzami.

- Martina? - szepnęła dosyć niepewnie, a ja pokiwałam głową. Moje oczy także były zaszklone. Gdy widziałam jak otwiera ręce wpadłam w jej ramiona, zaczynając beczeć jak mała dziewczynka, która przewróciła się i uderzyła w kolano. Objęła mnie mocno rękoma i dopiero po kilku minutach odsunęłam się od niej. - Gdzieś ty była przez tyle czasu? - spytała, patrząc na mnie chaotycznie jakby chciała zobaczyć jakieś zmiany w moim wyglądzie i po prostu nadrobić stracony czas. Pokręciłam tylko głową, bo przez szloch nie byłam w stanie nic z siebie wydobyć.

- Może usiądźmy. Ja wszystko opowiem na wstępie - powiedział policjant, a moja mama od razu pokiwała głową i wprowadziła nas obu do środka.

***

Gdy policjant mówił, znalazł się też mój tata. Generalnie cała trójka płakała, ale mojej mamie płacz się piętnował w miarę słuchania co robiłam przez ten cały czas oraz gdzie byłam. Tata był w szoku. Policjant wyszedł po jakiejś godzinie.

- Są tutaj jeszcze jakieś moje rzeczy? - spytałam, patrząc na rodziców. Mama od razu pokiwała twierdząco głową więc gdy oni myśleli o tym wszystkim, poszłam wziąć prysznic i przebrać się w swoje stare ubrania. Mój stary pokój stał jak stał. Co prawda, ubyło tutaj paru przedmiotów, bo nie tak go kojarzyłam z pamięci, ale nadal był piękny. Z ogromną ulgą weszłam w końcu do łazienki i pod prysznic, gdzie mogłam się rozluźnić i zapomnieć o tym koszmarze, który naprawdę się skończył. Już nigdy nie zamierzałam tam wracać. Chociażby żeby sprawdzić jak to miejsce wygląda po kilku latach od zamknięcia. Po trzydziestu minutach wyszłam z łazienki i poszłam do kuchni skąd dobiegały odgłosy rozmowy rodziców. Stanęłam w drzwiach i chwile czekałam aż mnie zauważą, a gdy to zrobili, spytałam:

- George mieszka tam gdzie wcześniej? - spytałam. Mama chwile się zastanowiła.

- Chyba tak. Dawno go nie widziałam - powiedziała. - Chcesz do niego iść? Może weź taksówkę? Albo tata Cię zawiezie - mówiła, na co ja tylko pokiwałam przecząco głową.

- Poradzę sobie, naprawdę. Nie ma się czego bać - uśmiechnęłam się lekko, a po pożegnaniu, wyszłam z domu. Kierowałam się zapamiętaną trasą, która była jak przez mgłę, ale przez znajome miejsca jakoś znalazłam się przed odpowiednim budynkiem. Dość niepewnie weszłam do środka, a potem po schodach pod odpowiednie drzwi. Chwilę zaczekałam pod nimi aż zapukałam. Bawiłam się dłońmi by w ten sposób się odstresować. W końcu drzwi się otworzyły, a przed nimi stanął on. Mój narzeczony.

- George... - szepnęłam, mając ochotę upaść na kolana. On patrzył na mnie jak słup soli. - Pamiętasz mnie, prawda? Mart... - nie zdążyłam dokończyć, bo zatkał swoimi ustami moje. Wziął mnie na ręce i wprowadził do środka zamykając drzwi.

- Tęskniłem... - szepnął, poprawiając kosmyk moich włosów za ucho. Uśmiechnęłam się i po prostu w odpowiedzi mocno się przytuliłam. Zacisnęłam powieki jak i dłonie na jego koszulce, zaciągając się jego zapachem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek doczekam się tego momentu. A jednak. I byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.

body | martina stoessel x sebastian yatraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz