Cz. I - Na przekór przeznaczeniu r.1. Myśli utkane z ciemności

503 18 18
                                    

           Otaczała go ciemność. Otulała go jak ciepły koc chroniący przed zimnem. Jednak ona chroniła go przez światem zewnętrznym. Tutaj czuł się bezpiecznie i mógł snuć swoje wizje przyszłości, które miały przynieść w końcu pokój i szczęście, którego tak potrzebował ten zniszczony świat.

           ~Już niedługo~ powtarzał sobie, a jego uśmiech pozwolił na chwilę ująć lat jego starczej, pomarszczonej twarzy. Po policzku spłynęła mu łza. Tutaj nikt go nie widział, więc mógł sobie pozwolić na moment słabości.

           Rzeczywiście była to jedynie chwilka. Zaraz otarł niechcianą strużkę i spoważniał, zdając sobie sprawę z tego, co robi. Wiedział, że nie może się poddać emocjom. Nie w takiej chwili. Nie wiedząc, że już niedługo w końcu ziści się jego marzenie. Utopia. Musiał o tym pamiętać. Nawet, jeśli w tym momencie jedyne, czego chciał, to śmierć.

           Skupił swoje myśli na wczorajszych rozmyślaniach. Wiedział, że jego priorytetem jest teraz wybranie odpowiedniego następcy, który wykona następny etap jakże mozolnie wymyślonego planu. Jego wybór padł na młodego Uchihę o imieniu Kagami, jednak Madara zdawał sobie sprawę z tego, że czasy są dość niepewne i w każdej chwili jego kandydat może zginąć. Trudną również była kwestia tego, jak go przekonać do idei wszechobecnego ładu, który, według jednego z założycieli Konohy, mogła zapewnić tylko technika Mungen Tsukuyomi wspomniana na prastarych tablicach w ukrytej komnacie klanu Uchiha. Prawdopodobnie młody mężczyzna będzie stawiał opór i nie zrozumie wagi całej sytuacji.

           Madara westchnął. Zapewne będzie zmuszony do manipulacji. Ale cel uświęca środki, a ten cel jest wyższy od wszystkiego.

           Pozostawała jeszcze jedna kwestia, mianowicie problem Rinnegana. Madara wiedział, że za jakiś czas Zetsu, na jego prośbę, wszczepi jego oczy dziecku z klanu Uzumaki mieszkającemu w Amegakure. Wszystko byłoby pięknie. Kandydat idealny, jeśli patrzeć na krew i wiążące się z nią zdolności, ale sytuacja w tamtej wiosce pozostawiała dużo do życzenia. Uchiha nawet nie chciał myśleć o tym, co by się stało, gdyby dzieciak zginął, a jego oczy albo zostałyby zniszczone, albo skradzione.

          Jego niepokój był tak wielki, że zaczął się zastanawiać nad planem awaryjnym, który wypadałoby wykonać jeszcze przed mianowaniem następcy.

          Po kilku godzinach szczątkowy plan był już w jego głowie.

          Podstawą całej sytuacji była sama teoria czym jest Rinnegan i u kogo powstaje. Madara zdawał sobie sprawę, że to niesamowicie długi proces i z pewnością nie dożyłby jego aktywowania, pozwalając komuś samopas rozwijać Sharingana do granic możliwości. Zresztą sam pamiętał, że swoje oczy zawdzięcza pośrednio swojemu jedynemu przyjacielowi, Senju Hashiramie. To dzięki jego komórkom chakry przeciwnych klanów połączyły się, dając Rinnegana.

          Uśmiechnął się perfidnie. Idealny plan właśnie wykiełkował. Teraz tylko należało go wcielić w życie.

          - Zetsu! – wychrypiał, a po chwili ze ściany obok wyłoniła się biała humanoidalna postać.

          - Tak, Panie?

          - Mam dla Ciebie misję specjalną.

----------------------------------------------------------------------

          ~Nareszcie w domu!~ pomyślała zmęczona kunoichi ściągając buty.

          - Agashi! – Z ciemności wyłoniła się smukła kobieca sylwetka.

"Naruto - the wenin saga" cz.1 Na przekór przeznaczeniuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz