3.

53 9 1
                                    

Dziś rano wstałam z myślą dzisiaj na Pokątną .Ubrałam szary sweterek, czarne dżinsy dobrałam do tego torebkę i czarne buty

Ubrałam szary sweterek, czarne dżinsy  dobrałam do tego torebkę i czarne buty

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

i wyszłam na śniadanie odbywające się w sali tronowej. Pierwsze co usłyszałam po wejściu na sale, to kolejna kłótnie moich rodziców i ciche pomruki innych bogów. Nie wtrącając się w to o co poszło tym razem zajęłam swoje miejsce po prawej stronie mojego ojca. Nałożyłam sobie trochę nektaru oraz ambrozji i zaczęłam spożywać posiłek. Całe śniadanie ani ja, ani Eris zasiadająca po drugiej stronie stołu obok matki nie odezwałyśmy się. Od czasu do czasu przewracałyśmy oczami.

Po skończonym śniadaniu wyszłam z sali i powędrowałam prosto do domku mojej siostry. Zastałam ją czytającą książkę w salonie.

- Hej- przywitałam się

- Hej -odpowiedziała -po co przyszłaś?

- Przecież za piętnaście minut jedziemy no pokątna. Nie mów, że zapomniałaś - dopowiedziałam widząc jej zdziwioną minę.Zanim zdążyłam mrugnąć Eris już nie było w salonie, słyszałam tylko jak wbiega po schodach wywracając się przy tym. Po chwili, z powrotem zobaczyłam ją w drzwiach salonu ubraną w białe spodnie, zielony sweterek i czarne pumy.

 Po chwili, z powrotem zobaczyłam ją w drzwiach salonu ubraną w białe spodnie, zielony sweterek  i czarne pumy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jak ona to robi ja się pytam?

Popatrzyła na mnie i ruszyła w stronę korytarza, a ja za nią. Wyszłyśmy przed domek i poszłyśmy do świątyni Ateny gdzie miałyśmy się spotkać zresztą brygady i kimś kto jedzie z nami na pokątną. Dochodząc słyszałyśmy rozmowy i śmiechy. Weszłyśmy przez główną bramę i zobaczyłyśmy herosów. Przywitałyśmy się z wszystkimi i w ciszy czekaliśmy na kogoś kto nas zawiezie na Pokątną. Czekaliśmy już dobre piętnaście minut gdy nagle w bramie stanął wysoki czarnowłosy mężczyzna w czarnej szacie. Podszedł do nas bez wyraźnego wyrazu twarzy i zrobił ruch ręką żebyśmy poszli za nim. Tak, i zrobiliśmy. Mijaliśmy domki mniejszych bóstw pogrążeni w ciszy. W pewnym momencie Percy nie wytrzymał.

- Kim pan do cholery jest?- wypalił ni stąd, ni zowąd.

- Chłopcze trochę szacunku do nauczyciela. A odpowiadając na twoje pytanie jestem profesor Severus Snape opiekun domu węża i nauczyciel eliksirów w Hogwarcie.- odpowiedział.

- Dobrze, przepraszam - wyjąkał Percy. Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go tak przestraszonego. Doszliśmy do windy prowadzącej na Manhattan i już Nico chciał wcisnąć guzik gdy profesor go zatrzymał i kazał wszystkim złapać książkę, której wcześniej nie zauważyliśmy. Po chwili namysłu co to może być doszłam do wniosku, że to świstoklik na Pokątną. Pozwoliłam wszystkim dotknąć książki i już chwile później staliśmy na ulicy pełnej czarodziejów. Oczywiście bez profesorka.

Na sam początek wybraliśmy się do Ollivandera po różdżki dla herosów. Percy dostał bliźniaczą różdżkę mojej czyli 12,5 cala, rdzeń z łuski Hipokampa, jabłoń, odpowiednio giętka. Po wszystkich wywróceniach, zdarzeniach i rozbiciach za pomocą źle dobranych różdżek wybraliśmy się po książki do księgarni Esy-Floresy. Po dokonanych zakupach wybraliśmy się po szaty do Madam Malkin. W pomieszczeniu Było kilka stolików. Przy jednym z nich siedzieli Blondyn, ciemnoskóry chłopak i Brunetka o zaciętym wyrazie twarzy, prawie jak Clarisse. Staneliśmy w wejściu i po chwili do pokoju weszła pulchna kobieta, a za nią śliczna wysoka, jasna blondynka. Jak zakładam matka platynowłosego chłopaka. Podeszłam i przywitałam się z Madam przerywając tym samym wywód tej blondyny i jej syna.

- Przepraszam - powiedziałam cicho- halo- trochę głośniej - przepraszam!- tym razem już krzyknełam.

- Nie widzisz, że rozma.....- nie dałam jej dokończyć.

- Dzień dobry Madam chciałabym sześć szat na trzeciorocznych.

- Czy ty tu już nie byłaś?- spojrzała na Eris- Byłyście?

- Tak i owszem byłyśmy po szaty Akademi.

- Ahh... oczywiście. To chodzicie.- zrobiła ruch ręką w stronę miejsca do mierzenia. Przepuściłam wszystkich i w korytarzy zostałam tylko ja i Eris. Chcąc się ruszyć napotkałam na swojej drodze twardą od mięśni klatkę piersiową blondyna.

- Pożałujesz, że się urodziłaś. Zmiażdżę cię - powiedział próbując mnie nastraszyć.

- Nie strasz, nie strasz bo się zesrasz. - odpowiedziałam mijając go j odchodząc wraz z siostrą.

Po zakupieniu wszystkich potrzebnych szat. Wybraliśmy się do zoologicznego. Percy kupił, białą sowę i nazwał ją Dagat po filipińsku morze. Nico czarnego jak smoła kota o imieniu Multo czyli upiór. Clarisse szarą sowę Espade po portugalsku miecz . A ja sowę o imieniu Mabuti i węża o imieniu Sirre. I tak z całymi pakunkami zostałyśmy teleportowani na olimp i do obozy herosów.

DESTINY OF GODOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz