5.

47 7 0
                                    

Rano wstałam obudzona przez wrzaski dochodzące z pokoju wspólnego. Spojrzałam na zegarek od ojca i przekonałam się, że nie ma nawet szóstej rano. Reszta dziewczyn spała, więc ubrałam kapcie oraz szlafrok i wyszłam z pokoju kierując się w stronę schodów. Powoli schodząc na dół zaczęłam rozpoznawać głos jednego z osobników uczestniczących w kłótni. Był to syn Hadesa. Stojąc na przed ostatnim schodku powiedziałam:

- Czy wyście postradali zmysły jest szósta, a z tego co wiem śniadanie rozpoczyna się o godzinie ósmej.

- Przepraszam Ariadno, ale ten kozioł nie pozwala mi wyjść na korytarz. - powiedział Nico patrząc na blondyna ze sklepu Madam Malkin.

- A po co chcesz wyjść z dormitorium Nico - zapytałam.

- No bo, dziś jest dzień śmie....-przerwałam mu.

- Tak to dzisiaj, przepraszam, że zapomniałam. Oczywiście możesz iść i połóż jej kwiaty ode mnie i Eris - powiedziałam.

- Dzięki, Ario. Pa i połóże kwiaty.- powiedział wybiegając z pokoju wspólnego Slytherinu.
Zrobiłam w tył zwrot i poszłam n górę do dormitorium. Położyłam się n łóżku i usnełam.

Poczułam zapragnie za ramię i usłyszałam krzyki. Zaraz potem poczułam wodę na swojej twarzy. Wyskoczyłam z łóżka jak opażona. Czemu ja nigdy nie korzystam z ochrony przed wodą? (Umiejętność przejęta po ojcu). Dziewczyny zaczęły się śmiać z mojej reakcji.

- O królewna wstała - powiedziała dalej śmiejąc się Milcenta.

-Już za pięć siódma kochanienka. - dodała Daph.

- Bogowie co? - krzyknełam i popędziłam w stronę łazienki biorąc z półki moje ubrania.

Wzięłam szybki prysznic i zrobiłam niechlujnego koka na czubku głowy. Nałożyłam korektor pod oczy i wytuszowałam rzęsy. Następnie ubrałam szaty slytherinu i wyszłam z łazienki. Spojrzałam na zegarek który wskazywał 8:40. Wzięłam książki i wyszłam z dormitorium. Na dole zobaczyłam kilku ślizgonów w tym Eris, Nico, Daph, Pansy i Milcente. Podeszłam do nich i uśmiechnęłam się przyjaźnie.

- Masz. Wzięliśmy ze śniadania - powiedziała Milcenta i podała mi jabłko.

- Dziękuję, że o mnie pomyślałyście. A teraz chodźmy na lekcje.
Wyszłyśmy z pokoju wspólnego i szłyśmy w ciszy korytarzami lochów. Zatrzymaliśmy się przed wielkimi drzwiami. Wziełyśmy oddech i weszłyśmy. Na szczęście w klasie nie było Snape. Stanęliśmy na końcu klasy wraz z innymi uczniami gryffindoru i slytherinu. Po chwili do sali wszedł Snape i zaczął wyczytywać listę par w ławkach na kolejny miesiąc.

- Milcenta Bulstrode z Hermiona Granger. Eris z Clarisse La Rue. Pansy Parkinson z Draco Malfoyem. - zobaczyłam że Pens siada z blondynem i parsknęłam śmiechem z powodu jego imienia.- Thalia Grace z Nico di Angelo. Dafne Greengrass Blaise Zabinim. Ariadna z Harrym Potterem. Percy Jackson z Ronem Weasleyem.
Zasiadłam w przydzielonej ławce a obok mnie chłopak którego mamy chronić z przestraszony wyrazem twarzy.

- Cześć, jestem Aria- powiedziałam podając mu rękę.

- Cześć, Harry jestem - powiedział i niepewnie podał mi dłoń.

- Cicho tam!- krzyknął Snape - minus dwa punkty dla Gryfińskie za załadowanie koleżanki Potter! To może właśnie panna Ariadna powie mi co mi wyjdzie, jeżeli dodam sproszkowanego korzenia Asfodelusa do nalewki z Piołunu?

- Wyjdzie profesorowi wywar żywej śmierci - odpowiedziałam

- Dobrze. To gdzie będziesz szukała jeżeli powiem, żebyś znalazła bezmiar?

DESTINY OF GODOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz