W tym samym czasie Daphne.
Siedzę w PW slytherinu i spokojnie czytam książkę o czarnej magi, którą wzięłam z biblioteczki Ari. Nie wiem po co jej ta książka o starożytnych czrnomagicznych eliksirach. A jeszcze lepsze pytanie to skąd ja ma. Przechodzę właśnie do rozdziału o miksturze wywołujące palenie się ciała od środka. Nie trzeba jej nawet pić wystarczy powąchać, a wszyskie twoje nażądy wewnętrzne zaczynają piec a potem się topić. Dosyć nieprzyjemny eliksir. Do pomieszczenia wybiega Draco a za nim Pensy.
- Widziałaś gdzieś Ariadne? - zapytał mnie slizgon na co ja pokręciłam głową.
- Nie, a co nie było jej na kolacji? - tym razem ja zdałam pytanie, na które odpowiedzieli kręceniem głowy - Pewnie błąka się po zamku i wróci późno nie ma się co martwić. - powiedziałem i wzruszyłam ramionami.
- A ja uważam, że trzeba jej poszukać - odezwał się Malfoy.
- Ta odazu napisz do twojego ojca na skargę, że nie chcemy jej z tobą szukać - powiedziałam z ironią na co Pens parskneła śmiechem.
- Tak, tak bardzo śmieszne. Idę spać. - odpowiedział i skierował się do swojego dormitorium.
- Tylko Dracuś nie płacz za nią długo bo jutro zaczynamy elisirami i nietoperz odejmie nam punkty jak się spuźnisz - rzuciła jeszcze w jego kierunku dziewczyna.
Ślizgonka odeszła do pokoju, a ja spowrotem zagłębiłam się w lekturze. Poszłam do dormitorium dopiero koło drugiej. Siedziałam tam tak długo, ponieważ czekałam aż pojawi się Ariadna i będę mogła na nią nawrzeszczeć, że narobiła nam strachu i wogule. Ale dziewczyna się nie pojawiła. Odłożyłam książkę do jej kufra, a później zasnęłam na swoim łóżku.
Nad ranem Ariadna.
Pierwsze co poczułam to okropny ból głowy. Leżała na czymś innym niż zimne kafle w komnacie tajemnic. Chyba na gałęziach. Nie, to nie to. Powoli otwierałam oczy. W pomieszczeniu nie było okien ani drzwi tylko długi korytarz z prawej. Komnata mogła mieć z piętnaście metrów wysokości i z sześćdziesiąt kwadratowych. Leżałam chyba na starej skórze węża. Dobra to mnie zdziwiło, ale było całkiem wygodne. Powoli zaczęłam podnosić się z posłania. Usiadłam i podparłam się rękoma za moimi plecami. Cały czas doskwierał mi pulsujacy ból głowy. Usłyszałam jakiś dźwięk. Przeraziłam się. Z głębi korytarza słychać było jak wielkie ciało bazyliszka się zbliża.
Już po nie całych dwuch sekundach wielki wąż wpełznoł do swojej jamy.
- Co ja tu robię?- chciałam zapytać ale z moich ust wydobył się cichy syk.
- Przepraszam panienkę za moje działania wobec panienki. Nie powinnam była pani otruć. Pomyślałam, że chce panienka wykraść moje jaja. Dostałam rozkaz nie zabijania i otrówania potomków Slytherina.
- Co jak to potomków Slytherina? Ja jestem boginią, nie czarodziejką.
- Wiem o tym dobrze o pani. Pan Salazar też był Bogiem. A raczej mógł być gdyby nie sprzeciwił się rodzicom.
- Chcesz powiedzieć, że Posejdon i Atena było jego rodzicami. Co oznaczało by, że byłby moim bratem.
- Bardzo mądra z pani kobieta. Tak to właśnie miałam na myśli. Pani siostra niestety nie dostała odpowiednich genów by być dziedziczką. Więc jest pani jedynym żyjącym Dziedzicem Salazara.
- Nie mów do mnie pani. Mam tylko 13 lat. Proszę zwracaj się do mnie po imieniu. A jak ciebie nazywają?
- Mnie zwą wieloma imionami. Zarazom, postachem, błędem natury. Ale od mojego Pana dostałam imię Medea.
- Jak księżniczka Medea z mitologii. - zauważyłam. Nie powiem czułam Stach przed wężem. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi, ale i tak miałam wątpliwości.
- Tak. Siedzę to od wielu stuleci i zabijam co jakiś czas uczniów. W poprzednim roku jakiś chłopak mnie zabił, ale....
-.... Wrocilaś z czeluści tartaru. - dołokączyłam - pewnie czujesz się tu samotna może chciałbyś z tąd wyjść. Pomniejszyalbym się i chodziłabyś że mną i Sirr na lekcje. Uprzedzam pytanie Sirr to też wąż. Owija się wokół mojego nadgarstka i chodzi ze mną wszędzie. A co do jaja to zostały by tu a jak by się wykluły to też bym je wzięła do siebie.
- Wiesz Ariadno nigdy nie dostałam takiej propozycji. Schecią ją przyjmę. Nie będziesz musiała mnie pomniejszać. Sama mogę zmienić swoją wielkość. Nudzi mi się trochę już w tych komnatach. Znam wszystkie na pamięć i z zamkniętymi oczami mogę pełzać po korytarzach.
- A więc dobrze pojdzmy teraz do głównej komnaty a tam się pomniejczysz do rozmiarów odpowiednich na mój nadgarstek.
Po wyjściu z komnat stanęłam znów przed umywalkami i je zamknęłam. To iż miałam na nadgarstku bazyliszka wcale nie porawiało mojej sytuacji. Było już około 13. Ja tam siedziałam aż tak długo? Spałam, rozmawiałam z wężem i dostałam jad przeciw bólowy na głowę. To tyle. Wiedziałam, że dostanę opieprz od dziewczyn, a zwłaszcza od draco, który pomimo, że znaliśmy się tak krutko traktował mnie jak siostrę. Wyszłam z łazienki i skierowałam się prosto do lochów. Weszłam do pokoju wspólnego i od razu naskoczył na mnie Draco, a zanim dziewczyny. Na samym końcu parady widziałam też Blaisa. Sprytny ruchem ich wyminełam i ruszyłam do sypialni. Nie miałam ochoty rozmawiać, chciałam tylko spać.
I co uważacie? Dobry rozdział czy nie? W między czasie oczywiście dzieją się wydarzenia z trzeciej części Harego Pottera. Takie szybkie info dla nie umicych się domyślić. Choć liczę na to, że wszyscy się domyślili.
Do następnego. Adios!
CZYTASZ
DESTINY OF GOD
FanfictionDwie córki z kłótni zrodzone na olimpie przez dwójkę nienawidzących się bogów. Co się stanie gdy zostaną wysłane razem z herosami do Hogwartu , by chronić chłopca który przeżył ? opowiadanie może zawierać wulgaryzmy zapraszam do czytania Rozdziały...