Rozdział 17

5.1K 152 6
                                    

Zaginięcie Emily z perspektywy Jacka

Kazałem jej uciekać. Wyczułem to, że nie byliśmy sami. Czułem, że coś jest nie tak. Zawyłem głośno, aby zwołać wilki z mojej watahy aby przeszukały teren. Po pięciu minutach zaczęto przeszukiwania terenu. Pobiegłem w stronę domu głównego tak jak kazałem Emily. Gdy byłem już w połowie drogi zobaczyłem kopertę. Otworzyłem ją i przeczytałem list:

Ona jest moja śmieciu
                                       Rick

Poczułem złość i wielki smutek. Moje serce rozsypało się na milion kawałków. Co jeżeli coś się jej stanie? Co będzie z Emily i naszym dzieckiem? Poczułem samotną łzę na policzku. Moje oczy zrobiły się czerwone. Usiadłem na ziemi i zacząłem płakać... Nie kurwa, co ja odpierdalam?! Zawyłem głośno i zwołałem wilki do dużej sali na naradę. Musimy ją odzyskać. Muszę ją mieć blisko przy sobie. Nie pozwolę by jakiś psychol dotknął moją malutką. Zaczęliśmy naradę. Wysłałem dwóch moich zwiadowców by dostarczyli nam więcej informacji.

Po godzinnej naradzie wyszedłem z domu głównego. Zobaczyłem Livię.

- Jack! Zaczekaj - krzyczała
- O cześć...
- Jack, przyszłam Ci dostarczyć więcej informacji na temat Emily. Widziałam ją.
Skamieniałem. Jak to ją widziała?

- Że słucham?
- Wszystko Ci wytłumaczę, ale najpierw musisz pomóc Emily. Inaczej ona jutro umrze!
- Chodź do mojego gabinetu.

Weszliśmy po schodach do gabinetu. Zaczęła mi opowiadać, jak ją widziała. O tym jak ktoś ją obmacywał (jego jako drugiego zabiję) i jak ją uratowała. Opowiedziała mi, że jutro będą egzekucję i jeżeli nie zdążymy to ona... Nie, nie dam jej zabić. O godzinie dwudziestej znów zebrałem wilki na naradę by ułożyć plan. Mamy się wkraść na teren wroga, zabrać Emily i zabić Ricka. Niby łatwe, ale mogą wystąpić problemy. Rick ma bardzo dobry węch i może mnie wyczuć. Trudno, raz grozi śmierć.

~ Jack, jeśli to słyszysz... Znajdź mnie jak najszybciej...

Usłyszałem Emily. Jak się cieszę, że powiedziała to przez myśli.

~ Znajdę Cię skarbie, obiecuję

W nocy prawie nie spałem. Miałem koszmary. A co będzie, jeżeli ona już nie będzie... Nie, Jack ogarnij się!

~ Tęsknię za moją Mate ~ powiedział mój wilk

Ja również za nią tęsknię. Bardzo.

Jak mogłem pozwolić do takiej sytuacji? Mogłem go zabić na początku, nie doszło by do czegoś takiego.

Następnego dnia

Wyszliśmy już z domu głównego i wchodziliśmy na terytorium Ricka. Za półgodziny egzekucje. Musimy zdążyć.
Byliśmy już przy dziedzińcu gdzie rozpoczynają się egzekucje. Widziałem tam Ricka. Ciężko powstrzymywałem się od zabicia Ricka. Hm... Co pierwsze: rozszarpac mu gardło czy zostawić go na moje egzekucje? Taa, chyba to drugie.

Wszedłem do umysłu Emily. Widziałem już gdzie ona jest i wiedziałem, który to typ chciał ją skrzywdzić. On jako drugi będzie na moich egzekucjach. Zaczęliśmy już realizować plan. Każdy już był na wyznaczonym miejscu. Usłyszeliśmy głośny dzwon.  Dwóch strażników weszło z moją Mate na dziedziniec. Kiedy Emily już znajdowała się przy drewnianych posągach, dałem znać, żeby jeden z wilków zrobił małe zamieszanie. Drugi członek ode mnie z watahy strzelił srebrnymi kulami w strażników. Reszta wilków walczyła z wrogiem. Podbiegłem do Emily.

- Jack! - wtuliła się we mnie
- Kochanie musisz uciekać.

Zobaczyłem Ricka. Schowałem Emily za siebie. Nagle wyciągnęły mi się pazury, oczy zrobiły się czerwone. Przemieniłem się w pół wilka - pół człowieka.

- Proszę, proszę. A kogo my tu mamy. - krążył wokół mnie i Emily. - Fajnie, że przyszedłeś, bo właśnie zaraz zginiesz.

On również się przemienił w tą samą postać co ja. Szybkim ruchem przeciąłem pazurami kajdanki Emily.

~ Emily, biegnij w stronę domu głównego. Nie zatrzymuj się tylko biegnij, już! ~ powiedziałem jej w myślach.

Rick rzucił się na mnie. Zaczęliśmy się gryźć. Ugryzł mnie mocno w ramię za to ja bardzo ostro skierowałem pazury na jego oczy. Zawył z bólu. Wściekł się bardziej niż przedtem. Kiedy znowu się na mnie rzucił, wbiłem mu pazury prosto w klatkę piersiową i ugryzłem go w szyję.

Emily

Jack kazał mi biec. Zebrałam resztki sił, przemieniłam się w wilka i biegłam jak najszybciej mogłam. Usłyszałam za sobą kroki. Wyczułam tego zboka. Odwróciłam się przodem do niego. Warczałam. Oczy zmieniły mi się na krwisto czerwone. Wbiegł na mnie, a ja to wykorzystałam. Szybkim ruchem wygryzłam się w jego szyję. Potem bardzo mocno drapałam go po klatce piersiowej zostawiając bardzo głębokie rany. Wkońcu opadł i już nie wstał. Karma wraca chuju. Dobiegłam do domu głównego. Tam czekał już na mnie lekarz. Opatrzył mnie i sprawdził co z dzieckiem. Było wszystko w porządku. Moja lekko zakrwawiona ręka została opatrzona. Leżałam na łóżku. Kucharki przymiot mi jedzenie i picie... Mijały godziny a Jack nie wracał... Martwię się jak nigdy. Usłyszałam otwierające się drzwi...

- Jack, to Ty?

***

I kolejny rozdział. Wybaczcie, że tamten rozdział był trochę dziwny i drastyczny XD. Niestety niedługo się żegnamy z Emily i Jackiem... Ale spokojnie, jeszcze jest przed nami kilka rozdziałów. Po tej książce zrobię se krótką przerwę i zacznę kolejną opowieść (w komentarzach możecie obstawiać o czym to będzie. Macie do wyboru:
a) Wilkołaki
b) Wampiry
c) Demony i Anioły)

Jak można też zauważyć, że rozdziały są coraz dłuższe XD
Rozdział nie sprawdzony, więc piszcie jak są błędy to od razu poprawię.

Psst: Gwiazdeczka się należy, no nie? ;)

Życie LunyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz