1.1K 132 25
                                    

napiszcie, co sądzicie o rozdziale:) nie bądźcie cichym czytelnikami.

CHAPTER 4.

𝓈𝑜 𝒻𝒶𝓇 𝒶𝓌𝒶𝓎.

—Musimy uciec. 

Taehyung marszczy niezrozumiale brwi. 

—O czym ty mówisz, Guk?

—Musimy wyjechać z Naju i to jak najszybciej. 

—Okej, spodziewałem się każdej reakcji, tego, że rzucisz się w stronę drzwi i uciekniesz, tego, że jutro przyjedziesz z pieniędzmi na aborcję, albo, że uderzysz mnie, ale nie tego, co właśnie zrobiłeś— śmieje się, a starszy podnosi brwi ze zdziwienia

—Dlaczego myślałeś, że tak zrobię? Nawet nie wiesz, jak szczęśliwy jestem, że nosisz nasze dziecko. Naprawdę, Taehyung. I jak mógłbym uciec, skoro to głównie moja wina, gdyż prezerwatywa albo była zniszczona albo przeterminowana? Muszę być za ciebie odpowiedzialny, pysiu. 

Taehyung uśmiecha się i szybko wtula się w swojego chłopaka. Obejmuje ramionami jego tors i chichocze, gdy czuje pocałunek na swojej głowie. 

—Boli mnie serce— mruczy Jeongguk, a Kim podnosi się, żeby przeczesać jego czarne końcówki

—Dlaczego?

—Bo ty naprawdę myślałeś, że zostawię cię. Co zrobiłem źle, że mogłeś mieć podstawy do takiego myślenia, pysiu...— mówi, a Taehyung przechyla lekko głowę w bok

—Przepraszam, po prostu... Wydawało mi się, że nie będziesz chciał tego dziecka, w końcu obaj jesteśmy młodzi, ja nawet nie mam Suneungu i może być ciężko. 

—Tak, ale to nie zmienia faktu, że to nasze dziecko. I naprawdę musimy uciec z Naju. Jak najdalej tej pieprzonej wsi, żeby nikt nas już nie znalazł, rozumiesz? Napiszesz Suneung i pojedziemy gdziekolwiek tylko będziesz chciał. Zobaczymy morze w Busan, cały Seoul, zwiedzimy miejsca, które nigdy nie miałeś szansy zobaczyć, słyszysz pysiu?— pyta, a Hyung przytakuje, ponownie przecierając oczy z łez— I będziemy mogli pokazać jemu lub jej całą Koreę. Tylko musisz się zgodzić, okej? Musisz zaufać mi. 

—Ufam ci, G-Guk, naprawdę— łka, a starszy przyciąga go bliżej siebie

—Mam zebrane pieniądze, wszystko gotowe, cały plan...

—Chciałeś uciec już wcześniej. 

Jeongguk przełyka głośno ślinę. Ściska mocno szczękę, a Taehyung przygryza wargę. Wie, że jego chłopak nie lubi chwalić się swoimi odczuciami, rzadko kiedy mówi mu, jak się czuje i nie jest wylewny co do uczuć, ale mimo to cieszy się, gdy udaje mu się wyciągnąć coś od Guka. Wie, że jest jedynym, do którego Guk kiedykolwiek powiedział "kocham cię" i nie zamierzał tego zmarnować. 

—Po prostu powiedz mi prawdę, Gukkie, nie obrażę się. 

—Ja— mruczy, kręcąc po chwili głową— Kurwa. Chciałem uciec i to cholernie bardzo. Ale poznałem cię i uznałem, że zostanę w Naju dla ciebie, bo jesteś młody i jeszcze nie skończyłeś szkoły i ja... Nie chciałem wciągać cię w większe gówno. Dwa lata temu naprawdę miałem już bilet na pociąg, ale to była ta noc, kiedy kochaliśmy się, a ja myślałem, że to nasz ostatni seks i powiedziałem ci, że cię kocham, a ty mi odpowiedziałeś. Po tym postanowiłem rozpakować wszystkie torby, bilet wyrzucić w cholerę i zostać z tobą. I nie żałuję. Naprawdę nie żałuję i mimo iż nie mówię ci tego za często, naprawdę szczerze kocham cię Taehyung i nie mogę być szczęśliwszy, mając świadomość, że trzymasz w sobie nasze dziecko. 

—Dlaczego chciałeś uciec?— pyta młodszy, a Jeongguk kręci głową

—Przecież wiesz, przez rodziców, ogólnie nienawidzę Naju. I chciałbym jak najszybciej się stąd zwinąć, ale nie chcę, żebyś traktował siebie i malucha jako pretekst na wyjazd. Ja zrobiłbym to i tak prędzej czy później, nawet jeślibym musiał czekać na ciebie kolejne lata. Po prostu... Wiem, że twoi dziadkowie...

—Nie mów o nich, Guk. Nie teraz. 

Jeongguk przytakuje, obejmując Taehyunga w pasie. Dotyka lekko jego brzucha i uśmiecha się, gdy widzi, jak na ciele swojego chłopaka powstaje gęsia skórka. Tae jest taki delikatny, taki niewinny i podatny na dotyk, a Guk kocha myśl, że tylko on może wprawiać go w taki stan. 

—Od kiedy wiesz o ciąży?— pyta spokojnie, a Kim uśmiecha się, gładząc policzek starszego

—Od dwóch dni. Chciałem ci powiedzieć od razu, ale naprawdę źle się czułem i nawet nie miałem siły do ciebie pojechać. Przepraszam.

—Nie przepraszaj— szatyn przerywa mu— Nie masz za co. 

Rozmowę przerywa im pociągnięcie klamki przez rozwścieczonego dziadka Taehyunga. Blondyn wzdryga się, słysząc głos mężczyzny i szybko łapie rękę swojego chłopaka, dzięki czemu czuje się o wiele bezpieczniej, jakby był nietykalny. Jeongguk natomiast przekręca szybko oczami, wstając z łóżka i przesyłając blondwłosemu chłopakowi uspokajające spojrzenie. Otwiera drzwi i przechyla lekko głowę. 

—Ty gówniarzu, wiedziałem, że tak będzie!— krzyczy, a Taehyung wzdryga się ponownie— Wypieprzaj mi z tego domu natychmiast, to przez ciebie ten dureń nie uczy się i marnuje cenny czas na jakieś głupoty! Natychmiast szuraj mi z mojej posiadłości, Jeon!

—Taehyung jest chory— mówi ze spokojnym głosem, nie przejmując się wcześniejszym wybuchem starszego— I nie może siedzieć ciągle przed książkami. Powinien odpocząć, położyć się spać, wypić her...

—Ty mnie nie ucz, gówniarzu zasrany, jak mam swojego Taehyunga wychowywać, dobrze?— podnosi wysoko i groźnie brwi, na co młodszy prycha pod nosem— Co cię tak cieszy? Powiedziałem coś zabawnego?

—Nie wyjdę z tego domu, dopóki nie zobaczę, że Taehyung spokojnie śpi, nie przejmując się zasranymi lekcjami. Nie widzisz, że jest chory, że czuje się źle? Bo powoli mnie wkurwiasz.

Dziadek Taehyunga podchodzi do Jeongguka z groźnym wyrazem twarzy i gdy wydawało się, że zaraz go uderzy - najmłodszy z całego towarzystwa podnosi się szybko z łóżka i staje przed swoim chłopakiem w obronie.

—Nie bij go!— krzyczy, a Guk obejmuje go lekko w pasie od tyłu— On nie robi niczego złego, ty-tylko się o mnie martwi, dziadku... I zaraz wrócę do lekcji, obiecuję, że nadrobię te, na których mnie nie było.

—No ja mam nadzieję!— krzyczy— A ty wypieprzaj od mojego wnuka i najlepiej nie zbliżaj się do niego, jeśli nie chcesz zostać skrzywdzony! Zabraniam ci się z nim widywać!— patrzy w stronę Taehyunga, który przytakuje

Jeongguk za to prycha. Ile to już razy dziadek Taehyunga zabronił im się widywać... Najprawdopodobniej nie obliczyłby tego na wszystkich swoich palcach, ile razy groził mu policją, tym, że pójdzie do jego ojca, że sprawi, że będzie skończony w Naju, ile razy powtarzał, że zabije go, gdy zobaczy go w pobliżu swojego wnuka... Jeongguk przekręca oczami. Jest już znudzony tymi groźbami. 

—Groź mi dalej, próbuj wpakować mnie do więzienia, wmawiaj policji, że sprzedaję narkotyki, ale zostaw Taehyunga w spokoju. Jest chory, daj mu odpocząć, albo cię skrzywdzę. 

Taehyung siada z bezsilności na łóżku. Jest już tak zniesmaczony swoim dziadkiem, że czuje, jakby miał zwymiotować na kolejną myśl o nim.

Jest tak bardzo wdzięczny Jeonggukowi za każdą pomoc, miłość, wsparcie, które od niego otrzymał. Tak naprawdę tylko on został z nim mimo wszystko (nie licząc Jimina, oczywiście) i to on jest z nim od początków. Kocha go, szczerze go kocha. 

I nie wie, jak dziękować mu za to, że dziadek w końcu odpuścił po jego słowach. Dlatego zamyka szybko drzwi na klucz i pomaga mu usiąść. 

Upada szybko na kolana i rozpina rozporek swojego chłopaka. 

A Jeongguk nie może narzekać na tego typu podziękowania. 

so far away. ggutaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz