🚷24📵

3.1K 178 37
                                    

- No to kaplica - walnął się na kanapę, wrzucając telefon na brzuch. - Jeden gorszy od drugiego, sami stalkerzy. Boże, gdzie się podziali prawdziwi mężczyźni?

Był więcej niż pewnien, że to znowu się źle skończy, ale rządziła nim desperacja. Co mógł na to poradzić?

Pisał z tym dziwnym typem aż do nocy. Zdradził mu o wiele za dużo, zwierzył się o wiele za bardzo i stał się o wiele mniej czujny.

Wciąż był młody, jednak przeświadczony o beznadziejności i nieodmienności losu. Gdy równocześnie kontakt z Jiminem i Taehyungiem się urwał, przestał czerpać radość z życia. Czy mu się coś podobało, czy ponosił porażki - nie robiło mu to różnicy.

- Jungkook!

- Co? - burknął w odpowiedzi na szorstki głos.

- Puścisz wreszcie tę strzałę, czy będziesz się do jutra zastanawiać?! - krzyknął na niego trener.

- Już, kurwa - naciągnął łuk jeszcze bardziej i wystrzelił w sam środek tarczy. - Proszę bardzo, sto punktów, ale dla was to i tak za mało, oczywiście mogę być lepszy! - wyciągnął kolejną strzałę i wycelował po raz drugi. Nie wiedział jak mu się to udało, ale przecięła tą pierwszą na pół. - O zobacz, udało mi się, co z tego?!

Zaczął nerwowo wystrzeliwać kolejne strzały po omacku. Coraz bardziej oddalały się od celu, aż przestały w ogóle trafiać w tarczę.

- Uspokój się! - rozkazał, lecz nic to nie zmieniło. Kolejny grot wbił się w ziemię. - Słyszysz, przestań!

Siłą wyrwał mu łuk z dłoni, odrzucił na bok i mocno nim potrząsnął.

- Chłopie, co ty odwalasz?!

- Mam dość, mam dość was wszystkich - kucnął, zakrywając uszy rękoma. Wydawało mu się, jakby wszyscy zaczęli krzyczeć.

- Może idź dziś lepiej do domu.

- I tak zrobię - wziął głęboki oddech i wstał. - Ale już tu nigdy nie wrócę.

- Słucham?

- Wypisuję się z tego. Ze wszystkich tych maratonów i morderczych treningów. Koniec, żegnam.

- Czyś ty oszalał? Za dwa miesiące są zawody, jak ty to sobie wyobrażasz? Nie możesz teraz wszystkiego rzucić! - znów nim potrząsnął.

- A wiesz, że mogę? - uśmiechnął się usatysfakcjonowany. - I właśnie to zamierzam zrobić. Nie zmusisz mnie siłą, żebym tu został. Zresztą i tak wszyscy mi powtarzają, że nie daję z siebie wszystkiego, więc nie będę dawać nic. - Wzruszył ramionami.

- Przecież to nieprawda. Mówię tak, żeby zmotywować cię do dalszego rozwoju - jego głos momentalnie złagodniał.

- To chyba zadziałało w odwrotną stronę. Żegnam.

Opuścił stadion i tak jak obiecał, nigdy na niego nie wrócił.

ABD: wypisałem się z tych treningów

alwayswithyou: no i bardzo dobrze. Ważne żebyś robił w życiu to, co sprawia ci przyjemność :)

ABD: to jest trudne

alwayswithyou: nikt nie mówił, że w życiu będzie łatwo, najdroższy :)

ABD: ale nikt mnie też nie ostrzegł, że będzie aż tak ciężko

ABD: czy to dziwne, że tęsknię za kimś, kogo prawie nie znam?

alwayswithyou: zależy kim jest dla ciebie :)

ABD: to... dość trudno określić... może kimś w rodzaju przyjaciela?

alwayswithyou: jak ktoś, kogo prawie nie znasz może być twoim przyjacielem? :)

ABD: no nie wiem, przecież mówię, że trudno to określić!!

alwayswithyou: a czemu straciłeś kontakt z tą osobą? :)

ABD: stało się coś... niezdecydowanie... nie powiem ci dokładnie

alwayswithyou: to jak mam ci pomóc, skoro nie znam problemu? :)

ABD: dobra no, spaliśmy ze sobą. Było świetnie, ta osoba to zainicjowała, a z samego rana... uciekła...

alwayswithyou: i nie wiesz dlaczego? Może coś powiedziałeś? Przestraszyła się? :)

ABD: nie. Nie wiem, pewnie jest taki jak wszyscy

alwayswithyou: to był chłopak?

strange  type  》 taekook  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz