🚷61🚷

2.2K 146 28
                                    

Koc, świeże powietrze, dwoje ludzi - brzmi jak tandetne romansidło?

A co gdyby to był wyczesany koc w samochodziki, gorące hiszpańskie powietrze i dwóch unikalnych chłopaków?

Spodobało im się życie na wybrzeżu i to właśnie tu zamierzali kupić sobie w przyszłości własny dom. Na razie zarabiali z występów ulicznych - Tae nawet kupił sobie gitarę, by urozmaicić śpiew ukochanego, a Jungkook poza tym zaciągnął się do pracy za barem.

Nie mieli na co narzekać. Ich życie po prostu zamieniło się w bajkę.

- Gdybyś mógł być kimś innym... to kim? - spytał Tae, notując coś w zeszycie.

- Dlaczego miałbym być kimś innym? - srebrnowłosy obejrzał go wnikliwie.

- Tak tylko pytam. Czysto teoretycznie. Nie ważne... - na jego twarzy pojawił się chwilowy grymas.

Jungkook nie mógł się na niego napatrzeć. Uwielbiał jego profil, ostro zarysowaną szczękę i te oczy, ciemne i wyraziste. Pochylił się i pocałował go w szyję.

- Ciastek...

- No co? To najbardziej odludnione z odludnionych miejsc - zassał się lekko na jego skórze.

Kim odłożył zeszyt i przyciągnął chłopaka do siebie. Przeczesał jego włosy i pogładził po plecach. Ich usta odnalazły do siebie drogę i połączyły się w namiętnym pocałunku.

Jungkook objął mocno jego kark i przechylił się do tyłu. Chwilę później już leżał na kocu, a Tae zasłonił go swoim ciałem. Nie przestawał całować jego ust, a wręcz pogłębił pocałunek, dokładając do niego język. Brunet rozchylił usta i zmrużył oczy w pełni oddając się przyjemności. Przeszedł go dreszcz - jeden z tych, które uwielbiał. Przytrzymywał koszulę chłopaka, pozwalając równocześnie, żeby dłonie partnera sunęły pod jego bluzką.

Uwielbiał jego miękkie i zadbane dłonie. Kiedy go dotykał, czuł się, jakby ktoś łaskotał go kawałkiem jedwabiu. Nie było w tym tylko erotycznego pożądania i chęci pozbycia się napięcia, a prawdziwa troska, szczera i bezinteresowna. To już nie była ta płytka relacja, jak na początku, a silne przywiązanie, splatające ich ze sobą jak najmocniejszy marynarski węzęł.

Jednym słowem miłość.

Tae podwinął jego koszulkę, napawając się widokiem ładnie opalonej skóry i wyrzeźbionej sylwetki, którą mimo niewielu ćwiczeń wciąż utrzymywał. Oderwał się na chwilę od jego napuchniętych ust. Pogładził jego policzek, zahaczając o ucho. Uśmiechał się. Czuł, że ma pod sobą calutki świat.

Po chwili przerwy zaczął całować jego brzuch.

- Aa! Boże! Weź to, weź to, weź to stąd!!!! - wydarł się Jeon, machając rękami i nogami we wszystkie strony. Niefortunnie Taehyung oberwał z kolana w krocze i jeszcze z liścia w nos.

Przewrócił się na koc, łapiąc się za bolące miejsce, był w zbyt dużym szoku, żeby go za to skrzyczeć.

Jungkook w tym czasie wstał z koca i odbiegł o dobry metr.

- Zabij tego pająka! - krzyknął tak, jakby miał się zaraz rozpłakać.

- Jeon Jungkook... - jęknął Kim. Po kocu chodził mały, bo czterocentymetrowy pajączek. Ściągnął klapka i zdzielił stawonoga, odbierając mu życie. - Widzisz co ze mnie zrobiłeś? Mordercę.

- To tylko durny pająk!

- No właśnie. Tylko pająk - złapał za jedną z jego wygiętych nóżek i pomachał nim przed twarzą bruneta.

- Weź gooooo! - podskoczył w miejscu. Tae roześmiał się i wyrzucił zwłoki zdala od ich koca.

- No chodź tu do mnie, moje małe, wystraszone ciasteczko - rozłożył ręce. Naburmuszony Jungkook wahał się chwilę, lecz zaraz wtulił się w niego i pozwolił, by Kim całował go po włosach.

- Durny pająk... - burknął - wszystko nam zepsuł...

- A czy ja wiem? Zawsze można zacząć od początku...

°•°•°•°

A jutro trzy ostatnie rozdziały i kończymy

strange  type  》 taekook  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz