Epilog

5 2 0
                                    

Przeczytaj notkę pod rozdziałem, a przynajmniej to, co jest podkreślone ;)

Wspomnienie jego śmierci było zbyt wyraziste. Czuł wszystko, co się wtedy działo. Jakby przeżywał to jeszcze raz. Gdy wreszcie zamknął oczy, poczuł niebywałą lekkość. Zdawało mu się, iż nic nie waży. Wtedy jego oczy zaatakowało oślepiające białe światło. Owy blask zdawał się przenikać przez jego powieki a nawet ręce, którymi to starał się jakkolwiek ochronić. Szczęśliwie dla Nuntiusa, zniknęło ono tak szybko, jak się pojawiło. Kiedy otworzył oczy, zobaczył, iż znajduje się na skraju przepaści. Rozejrzał się wokoło. Nie było tu życia, jedynie martwa ziemia, na której stał i zachmurzone niebo. Z jego prawej strony wiał lekki wiatr, wprawiający w ruch luźno wiszące elementy jego garderoby. Wychylił się nieco za krawędź, ciekaw co znajduje się na dole i wtem uderzyła go fala ciepłego powietrza, płynąca z ciemnej otchłani, znajdującej się poniżej. Odruchowo zacisnął powieki, lecz już po chwili mimowolnie spojrzał w dół, choć nie do końca chciał i z przestrachem spostrzegł, że źródło owego ciepłego prądu powietrznego znajduje się w samym Piekle.

–– Nie lękaj się. –– usłyszał uspokajający kobiecy głos za plecami. W mgnieniu oka jego serce przyspieszyło swe bicie a on odwrócił się w kierunku nieznajomej.
Nie mógł zobaczyć jej twarzy. Niemal całe ciało kobiety skryte było pod czarną szatą, zaś głowa osłonięta głębokim kapturem. Widoczna była jedynie dłoń, trzymająca złoto-drewnianą wagę szalkową. Owa kończyna zdawała się należeć do skrajnie wychudzonej osoby o niemalże białej skórze.

–– Kim jesteś? –– zapytał nerwowo, robiąc mały krok do tyłu.

–– Nie widać na pierwszy rzut oka?

–– Śmierć –– odparł od razu. –– Dlaczegoż nie pokażesz mi swej twarzy?

–– Ludzie lękają się mnie. Nie chcesz ujrzeć mego lica –– rzekła i nim Mortis zdołał cokolwiek powiedzieć, kontynuowała. –– Twa opowieść dobiegła końca, lecz pieśń pozostanie w pamięci kolejnych pokoleń. Czas dokonać sądu.

–– Jakiego sądu? –– zapytał, robiąc kolejny malutki krok do tyłu. Jeszcze jeden a spadnie.

–– Ostatecznego –– odparła, robiąc jeden długi krok ku niemu.
Odruchowo chciał zwiększyć odległość między nimi, ale skończyło mu się podłoże. Nie złapał w porę równowagi. Zaczął spadać w czeluści piekieł. Nie chciał tam być, lecz nie widział dla siebie innego miejsca. Nie po tym wszystkim, co uczynił. Nagle stał się cud. Ciepłe powietrze otuliło go i zaczęło wznosić ku górze. Nie wierzył własnym oczom. Minął skarpę, dalej wzlatując. Gdy znalazł się już blisko chmur te rozstąpiły się. Ponownie oślepiło go światło, jednakże tym razem nie czuł strachu a wszechogarniającą go miłość i spokój.

_________________________

Wreszcie dobre zakończenie smutnej historii. Mam nadzieję, że się podobało.
Jak niektórzy z was mogli zauważyć, dokonałam małych zmian w rozdziałach. Nie musicie czytać ich od nowa. Jedyne co się zmieniło to ksywki bohaterów, teraz prezentują się one następująco:
Chvial (Krystian), Salati (Karol), Mały (Wiktor), Ingo (Maja), Fera (Sylwia), Libera (Eleonora), Szawier (Albert).
Co do kolejnej części, nie wiem kiedy się pojawi. Prawdopodobnie w trakcie roku szkolnego, lecz nie jestem w stanie podać przybliżonej daty.
Dziękuję za gwiazdki i komentarze. Do zobaczenia w kolejnej części.

Miłego dnia/popołudnia/wieczoru!

~ Karvi

Maki: ŻniwiarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz