Rozdział 6 - Na zawsze w sercu

5 1 0
                                    

Mały, brudny husky o błękitnych oczach błąkał się po ulicach Wrocławia. Była już jesień, a zima tuż za pasem, zatem robiło się coraz chłodniej. Mimo to młody piesek dobrze sobie radził. Jakoś udawało mu się znaleźć resztki jedzenia w śmietniku za restauracją czy też wyżebrać co nieco od przypadkowego przechodnia. Żył z dnia na dzień. Zawsze był pełen radości i życia, dlatego też okoliczni mieszkańcy dokarmiali go. Szczeniak był lubiany. Co prawda nie dawał się nikomu przygarnąć, ale czasami nocował u pewnej staruszki imieniem Łucja. Miała ona już swoje lata, a jej bliscy spodziewali się, iż odejdzie jeszcze tej zimy. Czuli to, dlatego też starsza pani niemal cały czas gościła kogoś z rodziny. A to wnuczki, a to młodszy brat, siostrzeniec. Każdy chciał spędzić z nią choćby chwilę, za co była im niezmiernie wdzięczna. Wtedy właśnie ten bezdomny piesek został u niej dłużej niż zwykle. Przeczuwał, iż jego przyjaciółce pozostało już niewiele czasu. Całymi dniami leżał przy jej łóżku. Nawet dał się wykąpać, żeby tylko móc zostać.

W końcu pewnej grudniowej nocy, jeszcze przed Wigilią, przy łożu staruszki zjawił się tajemniczy mężczyzna. Nieco podstażały dżentelmen w eleganckim stroju po prostu stanął nieopodal łóżka. Od razu wzbudził zaufanie psa, więc ten nie zaszczekał. Zdawał się na coś czekać. Po paru minutach szczeniak zobaczył jak jego przyjaciółka siada na łożu, choć wyglądała trochę inaczej niż zwykle. Była na wpół przezroczysta. Jej prawdziwe ciało nawet nie drgnęło. Uśmiechnęła się do psiaka i wstała. Pierwszy raz od miesiąca mogła to zrobić. Była szczęśliwa.
Podeszła do przyjaciela i go pogłaskała po głowie. Mały chciał zaszczekać z radości, lecz się powstrzymał. Nie chciał nikogo obudzić.
Wtem staruszka zauważyła mężczyznę. Tego, który od razu otrzymał od jej towarzysza zaufanie. Podeszła do niego i zapytała:

–– Kim pan jest?

Nie otrzymała żadnej odpowiedzi, więc zadała inne pytanie:

–– Po co pan tu przyszedł?

Nieznajomy odwrócił się przodem do wyjścia i przestąpił próg, znikając w korytarzu. Kobieta poszła w jego ślady, a tuż za nią szczeniak – jej wierny kompan.
Wyszli z mieszkania, następnie opuścili starą kamienicę, aby znaleźć się na ulicy. Tam weszli w mniejszą uliczkę.
Husky zobaczył jak tajemniczy mężczyzna znika. Rozpłynął się w powietrzu. Potem jego ukochana przyjaciółka otworzyła drzwi, których nie powinno tam być. Została wessana do środka. Piesek od razu ruszył na ratunek, ale wrota zamknęły się zanim zdążył do nich dobiec. Smutny usiadł w miejscu, w którym ostatni raz ją widział i tak siedział. Opuszczał tamto miejsce tylko po to, by coś zjeść i się napić. Czekał aż drzwi ponownie się otworzą, a jego przyjaciółka powróci.

Wiernie stał na warcie. Minął nieco ponad rok. Piesek podrósł, lecz nadal pozostał w tym samym miejscu. Na nic zdały się próby mieszkańców, mające na celu zabranie go stamtąd. On dalej tam wracał.
Pewnego chłodnego poranka, gdy husky się obudził, zobaczył małą dziewczynkę, siedzącą nieopodal. Na oko miała może z osiem lat. Była ubrana w za duże, nieco podarte ubrania, a jej piegowata cera nie wyglądała zdrowo. Potargane, rude włosy widocznie dawno były nie myte, zaś kasztanowe oczy zdawały się skrywać ból. Piesek widząc to, podszedł do niej i położył się obok. Stąd miał bardzo dobry widok na miejsce, którego tak oddanie pilnował.

–– Cześć piesku. Też jesteś sam? – zapytała dziewczynka, głaszcząc nowego towarzysza po główce.
Ten jedynie zaszczekał, ,,Tak". Niestety, żaden człowiek nie rozumiał psiej mowy, zatem i ona nie zrozumiała.

–– Poczekasz ze mną na moich rodziców? –– zadała pytanie z nadzieją w głosie.
Husky ponownie jej odpowiedział po swojemu, ,,Tak".

I tak oto pozostał u boku dziewczynki. Przynosił jej jedzenie i picie, a ona w zamian opiekowała się nim.

~*~

Nuntius prowadzony przez wiernego Douisa dotarł do małej uliczki, wychodzącej z jednej z większych ulic w mieście. Tam była ona. Spała, nie przeczuwając tego, co miało nadejść. Trzęsąca się dziewczynka w łachmanach, a u jej boku piesek, z którym się zaprzyjaźniła.

Żniwiarz podszedł do niej i usiadł po turecku  naprzeciwko. Zaczął się jej przyglądać. Im dłużej to robił, tym smutnej mu było. Widział jak dusza dziewczynki cierpi z powodu straty, zaś ciało z zimna i niedożywienia. Jednakże nigdy nie przyspieszał procesu umierania, zawsze cierpliwie czekał. Tak też zrobił i tym razem, choć chciał choć raz zrobić ten jeden wyjątek. Niestety, gdyby to uczynił, wtedy na pewno zacząłby to robić częściej.
Niespodziewanie wstał, przeszedł kilka kroków i usiadł pod ścianą, obok umierającej. Ową czynnością tak zadziwił czarnego ptaka, siedzącego na jego ramieniu, iż ten momentalnie poderwał się do lotu, lecz po chwili na powrót wylądował metr od swego właściciela.
Mężczyzna siedział w śniegu, nie odczuwał temperatury. Jedynie jego zwierzęcy przyjaciel miał z tym nieco większy problem, choć nie narzekał. Ponownie usiadł na ramieniu pana i także oczekiwał w grobowej ciszy.

Wtem małe obłoczki pary wodnej jasno mówiące, iż dziewczynka oddycha, zniknęły. Jej małe serduszko się zatrzymało. Zamarzła w zimną, grudniową noc, jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Co smutniejsze, nikt nie będzie jej opłakiwał, była wycofanym, bezdomnym dzieckiem. Nie miała nikogo, poza małym pieskiem.

~*~

Na ich nieszczęście zima tego roku była sroga, toteż pewnego ranka piesek zauważył, że jego nowa przyjaciółka nie rusza się. Zaczął trącać pyszczkiem jej twarz, w nadziei, iż ta się obudzi. Niestety, nic się nie działo. Jego kompanka zmarła, gdy on smacznie spał. Husky zaskomlał, przytulając się do dziecka.
Teraz i ona, podobnie jak pani Łucja, na zawsze pozostanie w psim sercu. Narządzie, który był już tak wiele razy łamany, iż wręcz niemożliwym stało się posklejanie go w jedną całość.

–– Dziękuję ci. Dziękuję, że zaczekałeś. –– usłyszał za sobą. Wiedział kto to.

Odwrócił łepek i ujrzał ją. Jego przyjaciółkę, trzymającą za ręce najpewniej swoich rodziców. Mała uśmiechnęła się ciepło, pogłaskała pieska i odeszła, znikając za rogiem. Husky chciał pójść za nią, lecz kiedy tylko wybiegł na chodnik, jej tam nie było. Zniknęła wraz z nimi. Piesek stracił kolejną, bliską mu osobę, której wspomnienie już na zawsze pozostanie w jego sercu.

_________________________

Ktoś czekał? Jakoś udało mi się sprawdzić i wrzucić rozdział poza domem, choć nie było to łatwe.
Mam nadzieję, że się podoba :)

PS: Kolejny prawdopodobnie za tydzień ;)

~ Karvi

Maki: ŻniwiarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz