2

748 41 25
                                    

✰ Polska ✰

Wzięłam do ręki parę tabletek i popiłam wódką poleconą mi przez Ruska, po czym włożyłam ją do kieszeni. Założyłam adidasy na nogi, a słuchawki na uszy i wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi.

Szłam prosto przed siebie, słuchając muzyki z MP4. Ciekawy pewnie był to widok. Dziewczyna w żółtej bluzie, podwiniętych dresach, tęczowych, wysokich skarpetach i luźnych butach, do tego idącą w słuchawkach, uśmiechnęła błogo, niczym naćpana, popijając całą tą kolorowość buteleczką czystej, stopniowo zanurzająca się w muzyce i odgarniająca wzburzone morze kłaków na głowie.

W ten ciepły dzień, teoretycznie nie powinnam zakładać bluzy, ale to co jest pod nią wolę zachowywać dla siebie. Poza tym mogłabym zabrudzić bandaże na nadgarstkach, a lepiej, gdy przyzwoicie wyglądają [ Jeśli w ogóle mogę tak powiedzieć o bandażach ]. Wspominałam, że miewałam swego rodzaju depresję i zaburzenia lękowe? Nie? To teraz jest na to chwilka czasu. Więc, generalnie były to stany depresyjne i parę fobii. I miewam czasem takie gorsze dni, jednak od dłuższego czasu jest dobrze. A gdy dojdzie do tego jeszcze wódka - jeszcze lepiej. Nie będę przynudzać i bardziej rozwijać tego tematu. Ważne, że już prawie z tego wyszłam i jakoś się trzymam. Póki mam kochanego brata i grupę znajomych, żyję i jakoś funkcjonuję. Jakoś.

Tak czy siak, szybko zleciała ta nawet długa droga. W końcu trafiłam na prawdopodobnie ostatnią prostą.

,,Duży, biały dom z płaskim dachem. Bardziej wyglądający jak spłaszczony budynek korpo, niżeli dom" - Mówił Węgry o domu Austrii... i Niemca oczywiście.

Jak tak na to spojrzeć to faktycznie. Duże okna i mały taraaaa - Kurwa mać!
Taras z schodkami. Schodki z progami . Potknęłam się o próg, zarywając twarzą o taras z nogami w górze. Przynajmniej uratowałam wódkę i niemiecki telefon, wyjmując obydwa przedmioty z kieszeni na czas.

Więc tak. Iście porażające wejście. Podniosłam głowę i przeturlałam się na plecy, wzdychając z powodu mojego jakże efektownego upadku.
- Pomóc? - usłyszałam stary, znajomy głos z góry. Wysoka postać stała przede mną i wyciągała do mnie rękę, przekrzywiając lekko głowę. Wzięłam obojętnie łyka czystej. - Nie, dzięki. Sama umiem wstać. - odpowiedziałam, otrzepałam się, jakby ta sytuacja w ogóle mnie nie ruszyła i podniosłam się, przy okazji chowając ręce w kieszenie.

- Co tu robisz? - zapytałam odruchowo, bez większego namysłu, zachowując przy tym odległość od Niemca.
- Wiesz, że stoimy w moim ogrodzie więc... No nie wiem, może próbuję wejść do domu? W sumie to ja powinienem się ciebie o to zapytać. - powiedział, lekko się uśmiechając i kładąc na ziemi torbę z zakupami, której wcześniej nie widziałam. Ja stałam w bezruchu, patrząc to na torbę, to na niego.
- Aaaa... No tak... Więc... Myślę po prostu, że... Mam coś twojego... I warto to oddać... Zostawiłeś wczoraj u nas, pamiętasz? - wyjęłam komórkę z kieszeni i wystawiłam rękę przed siebie, machając przedmiotem na lewo i prawo.

✰ Niemcy ✰

- W sumie to niezbyt... Wiesz, tak się upiłem że widzę przez mgłę. Choć zazwyczaj mi się to nie zdarza. Powinienem coś szczególnego pamiętać? - zapytałem i położyłem rękę za głowę, z tym uśmiechem kiedy nie wiesz co się stało, ale nie możesz nic z tym zrobić, więc sam śmiejesz się ze swojej niewiedzy.
- Nie... Nie sądzę... - przerwała na chwilę, niby zagubiona, zamyślona i chyba troszeczkę upita...? - Francja jednak ma coś do ciebie i jest podobno bardzo wkurwiona. No i to wszystko - dodała.
- Ehhh... Już dawno powinienem zerwać z nią kontakt... No cóż. - obróciłem telefon w dłoni. - W takim razie dzięki, to wszystko? - zapytałem, biorąc torbę z zakupami z wyjętymi już kluczami i kątem oka spoglądając na wycofującą się Polskę.
- Tak... Jasne... Pa! - rzuciła jeszcze i odeszła w drogę powrotną, przechodząc z lewej i na prawą z butelką wódki w dłoni. Śmieszna dziewczyna.

P O P O Ł U D N I E M

✰ Polska ✰

Po przyjściu do domu zdjęłam bluzę i założyłam lżejszą koszulkę, po czym rzuciłam się na kanapę. Włączyłam telewizję, jednakże film był tak cholernie nudny, że od razu zasnęłam, nadrabiając zaległości ze wczorajszej imprezy.

Obudził mnie telefon. Któż mógł do mnie dzwonić aż czternaście razy, jak nie Rosja? Niemrawo odebrałam i przysunęłam do siebie komórkę.
- Ha? - mruknęłam, otwierając oczy
- Polsha, zaraz stawiaj się tu u nas o 22:00, bo będą karne drinki. Weź może jakiegoś Moëta, co? Reszta na mój koszt! Generalnie to zbiera się kupa ludu, więc nie bądź ostat - сука блять Америка! Что ты делал?! Muszę kończyć, zaraz Ameryka zmarnuje nam cały alkohol. Po prostu przychodź tu szybko! A i zabierz brata jak jest! блять! блять! блять! блять! - urwał, a ja odłożyłam telefon na bok.

Wstałam, przeciągnęłam się i krzyknęłam po całym domu - Węgry! - jak zwykle nikt nie odpowiedział. Pewnie buszuje gdzieś z Austrią. Napisałam więc SMSa o treści [ Pomagam XD ] ,,22:00 u Ruska, Jeśli będziesz po czasie - nie przychodzisz, albo pijesz karne drinki, decyduj mądrze" i poszłam na górę się przebrać. W sumie to założyłam tylko inną bluzę, teraz zieloną, oraz czarne dresy [ z trzema paskami oczywiście, nie ma biedy, no a jak, tylko adidas XD ] bez zmieniania kolorowych skarpetek. Wzięłam tylko plecak z butelkami wody na jutro i włożyłam do niego telefon, oraz tego ubłaganego Moëta, którego wygrzebałam spod łóżka. Zapowiada się ciekawy wieczór, choć tym razem postaram się utrzymać trzeźwą. Przynajmniej częściowo.

✰ Rosja ✰

Klepnąłem właśnie po plecach Kanadę, wchodzącego do domu, przy okazji dając mu do ręki browara i przeczesałem ręką moje włosy.
Niczym przyjmowanie gości na uroczysty bal z obsługą i poczęstunkiem. Niby się zgadza, jestem ja przy wejściu, jest browar, są chipsy... Iście uroczyste przyjęcie Milordzie!
Usiadłem na kancie blatu naszego małego baru i spojrzałem na gości w salonie. Czechy widać że już nawalona w trzy dupy, siedziała ze swoim "Bimbrem Dziadka"

[ Tak, Bimber Dziadka jest dla mnie nazwą własną, bo w sumie Bimber Dziadka to moja własna nazwa na bimber robiony przez mojego dziadka. Kto by chciał party ze mną i z Bimbrem? Party odbywa się zawsze, co roku 32 maja w Sosnowcu, ul.Kutarate ( łamana przez Chudo ) nr. 666, zapraszam i przepraszam za marnowanie sekund waszego życia, pozdrawiam! Wracajmy w to gówno. ]

Ukraina nadwyraz trzeźwo gadała z pijącymi wino Francją i Wielką Brytanią, którzy nie byli jednak tacy trzeźwi, Japonia widać że słaba głowa, bo po paru kielonkach odlatuję... Niedługo wszyscy pójdą do kolorowego świata najebania... Chociaż czasem lepiej nie pamiętać. O wilku mowa. Po chwili drzwi otworzyła Polska.
- Polsha, siema siostro! - oparłem łokieć o jej ramię, bo niskia ta dziewczyna, że nie mogę, a ona wyciągnęła z plecaka sporą flaszkę wina.
- Chciałeś Moëta? Masz Moëta! - powiedziała, wręczając mi butelkę, w zamian ja, dałem jej flaszkę Finlandii.
- Dzięki, a co z bratem? - zapytałem jeszcze, ponownie opierając się o barek.
- Wiesz, jeśli teraz nie przychodzi, a Austrii zupełnie przypadkowo nie ma... To możesz się tylko domyślać, ja nie mam zamiaru! - rzekła i rzuciła mi podejrzliwe spojrzenie.
- Dobra! Lepiej idź, bo zepsuję Ci jeszcze rzeczywistość! - odparłem i zobaczyłem tylko jak pospiesznie ucieka i skacze na bezpieczną kanapę, obok Ukrainy i butelki Finlandii.

*Oczywiście drogie, czytające takie gówna dzieci 11+ Finlandia to taki rodzaj alkoholu. Nie próbujcie w domu! Dark radzi*

✰ High Enough ✰ Countryhumans GerPol ✰Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz