Joe one shot

912 68 49
                                    

Z dedykacją dla xoxoMadness . Mam nadzieję, że się podoba

Upadłaś na ziemię, od razu kuląc się, by choć trochę zakryć głowę zanim wielki wybuch rozniósł pył i odłamki metalu po całym terenie. Mocniej zaciskając powieki, starałaś przylgnąć do podłoża tak bardzo, jak to tylko możliwe. Po niemiłosiernie głośnym, drażniącym bębenki w uszach dźwięku, nastała głucha cisza. Drżącymi rękami odsłoniłaś głowę, którą powoli uniosłaś, starając się dostrzec cokolwiek w kłębach drażniącego kurzu. Kaszląc, stałaś się zebrać myśli, zanim nie poczułaś przy skroni zimnej lufy pistoletu.

—I cięcie!—wrzasnął reżyser, od razu przypominając ci, że to wszystko to wciąż fikcja, nie ważne jak realistycznie wyglądała. Jako młoda, aspirująca aktorka czasami zapominałaś, że wszystkie te emocje, które właśnie musiałaś zagrać są tylko na potrzeby sceny. To jednak w jakiś sposób dodawało twojej grze realizmu i dzięki temu wszystkie sceny wydawały się tak przejmujące—Możecie iść już na obiad.— dodał, wstając z czarnego krzesła reżyserskiego i kierując się w stronę stołówki.

Otrzepując błękitną sukienkę z opadającego kurzu, sięgnęłaś po stojącą nieopodal wodę, którą zaczęłaś łapczywie pić. Nie przestając, przywitałaś się skinieniem głowy z przyjaciółką z planu dołączającą do ciebie. Choć zaczęła mówić coś o ledwie nakręconej scenie, twoją uwagę przykuł wychodzący z garderoby aktor. Zdejmując ciężki hełm żołnierzy angielskich z czasów drugiej wojny światowej, przeczesał palcami rudawe włosy. Widząc ciebie wraz z blondynką stojącą obok, uśmiechnął się serdecznie, machając ręką. Widok kogoś tak przystojnego i utalentowanego spowodował nagłą falę gorąca rozchodzącą się po całym twoim ciele. Próbując wziąć głębszy oddech, zachłysnęłaś się wodą, od razu kaszląc kilkukrotnie.

—Daj spokój, [T/I]. Przecież widzę jak na niego patrzysz.— zaśmiała się Lisa, mierząc cię pouczającym spojrzeniem—Umów się z nim zanim będzie za późno.

—To nie takie proste.— wymamrotałaś, próbując wybrnąć z niekomfortowej sytuacji jak najlepiej —Poza tym, nawet nie wiem czy Joe mnie lubi.

—Raz go gdzieś zaprosisz i, uwierz, pokocha cię.— zakończyła aktorka, ruszając w stronę stołówki

W środku byli już chyba wszyscy. Gwar był jeszcze większy niż podczas kręcenia scen. Wszyscy rozmawiali, śmiali się czy nawet śpiewali. Nieważne czy był to główny aktor, statysta, operator kamery czy reżyser- wszyscy rozmawiali razem, niezależnie od ,,statusu". To w tej pracy zawsze podobało ci się najbardziej. Nieistotne było jak długo grasz czy ile masz nagród na półce, ważne było jaki jesteś. Przeszłaś wraz z przyjaciółką między stolikami, podchodząc do długiego szwedzkiego stołu. Nie musiałaś długi zastanawiać się nad wyborem- praktycznie od razu nałożyłaś sobie sałatkę owocową i brownie. Brałaś je w każdą środę, choć nawet nie wiesz czemu.

—A teraz, moja droga, patrz i się ucz.- szepnęła Lisa, łapiąc cię za nadgarstek i prowadząc do jednego ze stolików, przy których siedział nikt inny jak Joe.

—Co ty wyprawiasz?!— rzuciłaś przez zaciśnięte zęby, czując nagły przypływ gorąca. Ten jeden jedyny w swoim rodzaju, który czułaś tylko w jego obecności.

—Hej, Joey.—zaczęła, siląc się na jak najbardziej niewinny uśmiech na jaki było ją stać—Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli się dosiądziemy?

—Pewnie, siadajcie. Swoją drogą, [T/I], świetna scena. Nigdy nie mogę się nadziwić jak realistycznej wygląda twoja gra. To twój pierwszy film?

—Tak.—odpowiedziałaś nieśmiało, przygryzając z nerwów wargę

—Została nam jeszcze dzisiaj scena pocałunku Johna i Emily.—dodał uśmiechając się znacząco—Mam nadzieję, że się nie stresujesz?

Poczułaś się, jakby ktoś właśnie napluł ci w twarz. Joe, który podoba ci się tak bardzo i ty. Scena pocałunku. Razem. Ciężko ci było ułożyć to sobie w głowie nawet po dłuższej chwili namysłu. Byłaś pewna, że teraz Lisa tylko skakałaby z radości, mówiąc, że to idealna okazja do pokazania prawdziwych uczuć względem niego. Ty miałaś zupełnie inne odczucia w tym temacie. Co, gdyby pomyślał, że zaczął ci się podobać od momentu tego pocałunku? W tej pracy ciagle kogoś całujesz. Byłoby to potwornie nieprofesjonalne. Wyszłabyś na idiotkę.

—Miło się rozmawiało, ale- no wiesz- muszę się przygotować do sceny i takie tam.—rzuciłaś przerażonym tonem, wstając i wychodząc wprost do twojej garderoby

—Co jej jest?– zapytał zupełnie zbity z tropu Joe

—No wiesz, motylki w brzuchu.

***

Kolejne minuty mijały jeszcze wolniej niż mogłaś się spodziewać. Strach był wręcz paraliżujący. Momentami miałaś ochotę wstać i uciec. Albo udać omdlenie. Albo spaść ze schodów. Cokolwiek. Byle nie to. Nie teraz.

—Zaczynamy kręcić!— ponownie usłyszałaś znajomy głos reżysera

Choć z trudnościami, dotarłaś na miejsce. Joseph, ubrany w mundur wyglądał wręcz powalająco. Uśmiechnął się, próbując dodać ci otuchy. Najwyraźniej widział, że bardzo się stresujesz.

—I akcja!

Światła zgasły, a cała uwaga skupiła się wyłącznie na waszej dwójce.

—Och, John, gdybyś wiedział...

—[T/I], uwierz, wiem.— odparł, ignorując twój zszokowany wzrok i łącząc wasze usta w pocałunku. Nie był to zwykły pocałunek, jaki był w skrypcie. To był ten najprawdziwszy. To nie John i Emily się całowali. To byłaś ty i Joe.

Queen & BoRhap preferencesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz