The End

168 9 0
                                    

Obudziłem się w naszym mieszkaniu szczelnie okryty kocem a tuż obok mnie leżałeś ty. Kiedy po chwili ogarnąłem że śpisz szybko wstałem z łóżka i założyłem na siebie pierwsze lepsze ubrania i zbiegłem na dół. Wczorajszy wieczór odbijał się echem po mojej głowie. Nie będę ukrywać, że się ciebie bałem, bo tak po prostu było. Kompletnie nie wiedziałem co mam z tobą zrobić. Czy cię zostawić, czy jednak spróbować to wszystko jakoś wyjaśnić. Z zamyśleń wyrwało mnie twoje krząknięcie, a moje ciało całe się spięło. Odwróciłem powoli głowę w twoim kierunku, a następnie spojrzałem ci prosto w oczy, lecz to już nie było to samo. Twoje brązowe tęczówki zmieniły się w czarne ślepia, które przeszywały mnie na wylot. Nie mogłem się ruszyć za to ty powoli ograniczałeś przestrzeń między nami aż dzieliły nas dosłownie milimetry. Właśnie wtedy twoja ręką owinęła się wzdłuż mojego nadgarstka, a następnie powoli przejechałeś ją po swoim policzku.

-Teraz już ci się nie podobam- Szepnąłeś, nie zrywając kontaktu wzrokowego- W sumie i tak nie masz nic do gadania- Zaśmiałeś, się przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie- I tak nie dałbym ci odejść tak prosto- Dokończyłeś, składając delikatny pocałunek na moich ustach.

Moja wolna dłoń powędrowała z ogromną siłą w twój policzek aż odsunąłeś się o ode mnie o dwa kroki- Nie jestem twoją własnością- Krzyknąłem, również się cofając- I tak nie podobasz mi się już, bo nie jesteś tym starym Liam'em, którego znałem. - dodałem, udając się w kierunku drzwi wyjściowych.

O dziwo nie zatrzymywałeś mnie, czułem jak bym mógł swobodnie cię opuścić. Tego właśnie w tedy potrzebowałem. Spokoju. Chciałem to sobie wszystko ponownie ułożyć na nowo. Szedłem swobodnie po chodniku wpatrując się tylko w swoje trampki, gdy nagle pojawiłeś się znikąd obok mnie. Nic nie mówiłeś tylko szedłeś w krok, krok obok mnie. Pomimo iż tak bardzo cię w tym momencie nie rozumiałem to i tak czułem się po prostu bezpieczniej, kiedy byłeś obok mnie. W pewnej chwili spojrzałem na twoją twarz, na której policzku polowała się wielka czerwona plama od mojej dłoni. Widziałem wtedy jak bardzo bijesz się sam ze sobą. Może coś ze starego ciebie jeszcze tam zostało, lecz ile miałem pewności. Prawdopodobieństwo tego wynosiło równe zero przynajmniej z moich obliczeń i z twoich wczorajszych słów.

-Naprawdę chcemy to tak zakończyć- Szepnąłeś, momentalnie się zatrzymując. - Wiesz przecież ze to, jak cię kochałem się nie zmieniło- Krzyknąłeś, kiedy ja oddalałem się od ciebie coraz bardziej.

-Tu nie chodzi o to, jak bardzo mnie kochasz- Odkrzyknąłem, ci również się zatrzymując- Lecz tu chodzi o to, jak bardzo ty się zmieniłeś- Dodałem odwracając się w twoją stronę.

-Jak widzisz, jestem cały czas taki sam- Odpowiedziałeś, nie ruszając się z miejsca- To, że moją duszę otulił, mrok nie oznacza, że się zmienię- Dopowiedziałeś, zaciskając pięści.

-Ile mam pewności- Spytałem podchodząc do ciebie- no ile- Krzyknąłem wprost w twoją twarz. - Sam nawet tego nie wiesz- Dokończyłem czując się w tamtej chwili tak bezsilnie.

-Nie przekonasz się, jeżeli nie zostaniesz- Rzekłeś z wyczuwalną skruchą w głosie. - A może to właśnie dzięki tobie będę mógł żyć normalnie.

-Przestań grać na moich uczuciach- Szepnąłem wpatrując się w swoje buty. - Dobrze wiesz, że jestem na to za słaby- Dodałem przygryzając swoją wargę.

Właśnie wtedy poczułem jak by cały świat staną . Wszystko, co do tej pory kochałem, runęło. Wiedziałeś, jak mną zagrać, abym z tobą został. Właśnie wtedy moja ręką dotknęła twojego policzka i na moment mogłem zobaczyć starego ciebie. To właśnie przyczyniło się do tego, że moja usta ponownie dotknęły twoich jak by wszystko ponownie było w porządku...

______________________________
I tak oto mamy koniec kolejnego opowiadania! Dziś jeszcze powinien trafić rozdział do Camren! 
Wesołych świat misie. 

Yeah, I Said It|| ZiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz