02. Cofnijmy sie do początku

2.2K 179 14
                                    

Michael POV

Otworzyłem oczy a pierwszy zapach jaki poczułem był... Zapach krwi?

Wstałem z łóżka. Spojrzałem na łóżka chłopaków. Wszystkie były zajętę oprócz miejsca gdzie zwykle leżał Luke.

Luke był kochany, czasami wcześnie wstawał i robił mi śniadanie. Miał piękne oczy. Ale ostatnimi czasy zaczynałem się o niego martwić bo wydawał się być jakiś... nieobecny.

Poszedłem do kuchni spodziewając się, że zobacze tam Lucasa ale nie było tam nikogo.

Pomyślałem, że chłopak wyszedł po zakupy ale jego buty i kurtka też były na swoim miejscu a nie sądze by wchodził bez tego na deszcz. Luke lubi deszcz. Nigdy tak na prawdę nie zrozumiem co mu się w tym podobało ale zawsze odpowiadał, że lubił słuchać jak stuka w jego okno dachowe.

- Luke?! - zawołałem jak najciszej mogłem by nie obudzić chłopaków, ale nikt się nie odezwał.

W moim umyśle zaczęły tworzyć się najczarniejsze scenariusze. Zacząłem go szukać po pokojach. Nic. Ani znaku obecności Luke'a. W końcu stanąłem przed drzwiami do łazienki choć to chyba najgorsze miejsce w jakim mógłby być bo łazienka nie kojarzyła mi się najlepiej. Pociągnąłem za klamkę i wszedłem powoli do pomieszczenia. Moje nogi odmówiły posłuszeństwa.

Padłem na podłogę przy ciele mojego przyjaciela i próbowałem sprawdzić czy żyję siedząc w kałuży krwii. Zacząłem wrzeszczeć na cały dom. Z moich oczu lały się łzy. W drzwiach po chwili stanął Ashton.

- Calum dzwoń po karetkę! - wrzeszczał i jakby nie miał siły nawet wejść do łazienki.

- Co się stało? - Calum zawołał z końca korytarza nie wiedząc jeszcze co miało miejsce.

- Kurwa dzwoń po karetkę! Muszą przyjechać jak najszybciej! - Po tych słowach blondyn powoli wszedł do łazienki a ja wszystko widziałem jak przed mgłe.. Przez cały ten czas szlochałem pod nosem "Luke nie zostawiaj mnie w świecie gdzie nie ma Ciebie".

Nie mogłem żyć tam gdzie nie było go. Lucas miał zamkniętę oczy a jego ciało leżało w kałuży krwii wydobywającej się z ran wzdłuż nadgarstków. Zauważyłem też tam parenaście starszych blizn. To musiało znaczyć, że byłem tak zaślepiony żeby tego nie zauważyć... ?

W tej chwili widziałem tylko mojego przyjaciela, który leżał pode mną. Krzyczałem, płakałem ale nie słyszałem nic innego - widziałem tylko obrazy i głosy jakby za szybą. Poczułem, że ktoś odciąga mnie od mojego przyjaciela od tyłu a potem zobaczyłem jego ciało gdy jest kładzione na nosze i szybko wywożone z budynku do karetki. Próbowałem biec za nimi, chciałem być z nim ale czułem jak masywne ramiona Ashtona trzymają mnie i nie pozwalają mi nic zrobić.

- Pozwól mi biec! Muszę być z nim! - krzyczałem na całe gardło płacząc. Staliśmy tak przyglądając się jak pakują Luke'a do karetki i odjeżdżają razem z Calumem, który jeszcze nie do końca rozumiał co się stało, ale był równie sparaliżowany co Ashton.

Dookoła mnie widziałem mnóstwo fleszy i fanów przyglądajacych się całej sytuacji.

- Puść mnie! - jeszcze przez chwilę próbowałem odepchnąć Ashtona, ale po chwili wtuliłem się w jego ramię. Mam już dość.

- OBIECAJ mi, że on będzie żyć! - spojrzałem moimi zapłakanymi oczami w oczy Ashtona mając nadzieję, ze mi obieca, ale on nic nie powiedział tylko się we mnie wpartywał. Był zmieszany i wystraszony.

- Nie mogę Ci tego obiecać, Michael.

------------------------------

ZNÓW DZIĘKUJE ZA KOREKTĘ!

Więc takim oto sposobem jest kolejny poprawiony rozdział :)

Zakamarki duszy( Muke ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz