08. Chwila zwątpienia

1.5K 119 18
                                    

Luke POV.

Minął tydzień od kiedy nie widziałem Michaela.

Reszta przychodziła do mnie prawie codziennie a szczególnie moja mama. Przydzielili mi nawet terapeutkę ale nie chcę z nią rozmawiać. Jedyną osobą z którą chce rozmawiać jest chłopak w kolorowych włosach.

Lekarz powiedział mi, że o ile będę nadal przychodził do terapeutki to może mnie już jutro wypisać ze szpitala.

Tylko że był jeden problem.

Ashton i Calum lecą do rodzin na święta do Australii a moja mama też musi wrócić do domu. Ma całą rodzine i nie może jej tam zostawić a ja chwilowo też muszę być w Londynie ze względu na terapeutkę. Musiałem ną przekonywać i obiecywać tysiąc razy że nic sobie nie zrobię. Jedynie Michael, który zafundował swoim rodzicom na święta lot na Hawaje został w domu ... Tylko czy on tam mnie chce? Sam bym siebie nie chciał. Skoro nie był już u mnie tydzień...

Michael POV

Dzis Ash i Calum wracają na święta do rodzin a ja mam w tym czasie zająć się Luke'iem, który zostanie wypisany z szpitala i będzie chodził do terapeutki codziennie.. Oczywiście prócz dnia 24 grudnia.

Za czternaście dni święta. Miałem zostać sam w domu a zostaje z Luke'iem.

Podoba mi się jego towarzystwo ... Ale boje się trochę tego co może się wydarzyć. Co jeżeli znów spróbuje się zabić? Bedę spanikowany tak jak ostatnio i nie zadzwonię po karetkę.

Wszedłem do budynku szpitala gdzie nadal jescze czekali niektórzy fani więc przy okazji zrobiłem sobie z paroma zdjecia dziękując za wsparcie i życząc wesołych świat upewniając ich, że wszystko ma się na dobrej drodze.

Liz przekazała mi całą swoją listę jak opiekować się jak to nazwała "pingwinkiem" a potem uściskała mnie i pojechała już z bagażami taksówką na lotnisko.

Otworzyłem drzwi od sali i cicho weszłem widząc, że blondyn śpi, lecz niestety musiałem go obudzić.

-Luke - powiedziałem chwytając go za rękę.- Wstajemy- uśmiechnąłem się widząc, że otwiera oczy.

-Michael- w jego głosie można było usłyszeć... Szczęście?- Pzyszedłeś po mnie?

- Tak ... Spędzimy razem święta..na to się zapowiada.- tylko ty i ja ... I wizyty u terapeutki- dodałem po zastanowieniu.

Blondyn odkrył koc i zauważyłem, że nie był jeszcze ubrany, by jechać do domu.

-Czemu sie nie ubrałeś? - zapytałem.

- Pomyślałem, że nie przyjedziesz- odparł wpatrując się w podłogę.

Dałem blondynowi rzeczy do ubrania i powiedziałem, że będę czekał w poczekalni.

Pare minut potem Luke wyszedł razem ze swoją walizką. Wypisaliśmy go ze szpitala i wyszliśmy z budynku gdzie od razu zostaliśmy oblężeni przez fanów i paru paparazzi którzy nie powinni mówić tego co mówią na temat Luke'a. Jak najszybciej znaleźliśmy się w aucie i pojechaliśmy do domu.

Weszliśmy do budynku i rozpakowałem rzeczy Luke'a w szafie. Było już późno ( odebrałbym go wcześniej ale Liz zdecydowała się na jeden z wieczornych lotów by jak najwięcej czasu spędzić z swoim synem).

-To co. Do spania? - zapytałem ziewając na co blondyn tylko kiwnął głową.

Poszedł do swojego pokoju a ja dopillowałem by żadna ostra rzecz nie była w jego zasięgu.

Ułożyłem się w łóżku i otuliłem kołudrą. Po pięciu minutach od razu zasnąłem. Obudziło mnie pukanie do pokoju.

-Tak? - zapytałem zaspanym głosem widząc, że to Luke - Coś się stało?

Popatrzyłem na chłopaka.Miał w ręku poduszkę i jednego ze swoich pingwinów.

-Czy mogę?- zapytał patrząc wzrokiem na puste miejsce w łóżku obok mnie.

-Proszę- uśmiechnąłem się i poklepałem kołdrę. Chłopak nie pewnie podszedł do mnie po czym ułożył się i od razu zasnął.

Kreśliłem na jego ręce jescze przez jakiś czas kółka. Wydawał się taki bezbronny. A ja od dłuższego czasu po raz pierwszy poczułem, że jestem na swoim miejscu we wszechświecie leżąc obok blondyna.

-------------

Bum i tak oto jest 8!

Znow przepraszam za błędy ale nadal pisze na komórce

Mam nadzieje ze nie jest aż tak złe.

Zakamarki duszy( Muke ff)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz