7 Wymiar sosen i naczosów

1.2K 121 82
                                    

to będzie ciekawy rozdział *lenny*

-Już wszystko rozumiesz?-zapytałem, a moja Sosenka pokiwała głową na tak.-W takim razie ty działaj, a ja w tym czasie będę wszystkiego pilnował.

Sosenka usiadł po turecku w powietrzu i zamknął oczy. po jakiś dziesięciu minutach za jego plecami pojawiła się złota plama z czarnymi gwiazdkami, która będzie portalem do naszego wymiaru. To potrwa kilka godzin, więc położyłem się na plecach i zacząłem oglądać gwiazdy na ciemnym niebie. mam wrażenie, że teraz są ładniejsze niż zazwyczaj. Jakby się do mnie uśmiechały i wesoło migotały. A może one to robią do Sosenki? To słodkie, że mój Dipper jest gwiazdeczką. Trochę demoniczną i pierwszą na ziemi, ale gwiazdką. Nigdy nie wątpiłem w jego siłę, ale teraz mnie zaskoczył. Obróciłem się na bok i zacząłem go obserwować. Jego włosy unosiły się na lekkim wietrze, a jego zarumienione policzki i nosek dodawały mu uroku. Jego portal wydawał się mieć jakieś hipnotyzujące właściwości. Miałem ochotę cały czas patrzeć na złotą plamę z czarnymi jak nic gwiazdami. Nawet ona przy nim blakną. Ciekawe jak długo to potrwa. Nie żebym był niecierpliwy, ale nawet moja cierpliwość ma swoje granice. Nudzi mi się. Pomyślmy... Czy musimy coś zrobić jak będziemy na miejscu? Mam wrażenie, że o czymś zapomniałem, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć o co...szkoła! Cholera, na śmierć o niej zapomniałem. Ani ja, ani Dipper do niej nie chodziliśmy przez dłuższy czas. Na oko jakieś trzy tygodnie. A może cztery? Nawet tego nie pamiętam! Może ją sobie odpuścimy? Ale Sosenka lubi się uczyć...głupi nerd. Jak ja go kocham...tak uroczo wygląda jak czyta do późna. Na samą myśl się zarumieniłem. Przyglądałem się gwiazdom. Jakim cudem są takie...wesołe? Jakoś milej się na nie patrzy.

-Bill-aż podskoczyłem. Nie wystraszyłem się. Po prostu to było niespodziewane. Ja się niczego nie boję. NICZEGO.

-Coś się stało?-zapytałem. Coś musiało pójść nie tak skoro przerwał.

-Skończyłem.-popatrzyłem na niego jak na idiotę.

-Jakim cudem skończyłeś tak szybko?-minęła może godzina, a Willowi to zajęło co najmniej trzy.

-No...po prostu.-podrapał się po karku.-Chcesz zobaczyć?-Uśmiechnął się szeroko, a w jego oczach pojawiły się iskierki ekscytacji.

-Jasne.-wstałem i otrzepałem się. -Panie przodem przepuściłem go w portalu.

-Jestem księżniczką-nadął policzki i skrzyżował ręce na piersi.

-Królową-pocałowałem go w czoło, a  on z satysfakcją i rumieńcem na twarzy wbiegł do żółtej plamy w czarne gwiazdy. Ruszyłem za nim i przeszedłem przez portal. 

Wszędzie było ciemno, a jedyne co dawało światło to portal. Stałem na mięciutkiej trawie, słychać było cudowny śpiew ptaków i szu liści poruszanych przez delikatny wiaterek. W powietrzu unosiła się słodka woń kwiatów, a w pewnym momencie Sosenka złapał mnie za rękę. Popatrzyłem w jego oczy, które wydawały się być jaśniejsze niż wszystko dookoła. Uśmiechnął się nieśmiało. Przymknął oczy i pochylił lekko głowę. W jednej chwili w powietrzy wzbiły się dziesiątki świecących na przeróżne kolory motyle, które następnie zaczęły z gracją latać po niebie. Portal za nami zniknął i wtedy zobaczyłem o wiele jaśniejsze niż w jakimkolwiek innym wymiarze gwiazdy. Przepiękne światełka delikatnie oświetlały wszystko dookoła. Byliśmy na polanie pełnej kwiatów i wyjątkowo zielonej trawy. Otaczał nas las pełny między innymi sosen. Wszystkie drzewa były bardzo wysokie, jednak można było dostrzec nad nimi wielki okrągły księżyc. Patrzyłem na to wszystko i nie wiedziałem co powiedzieć. 

-To nie koniec!-Zaśmiał się mój sens życia i pociągnął mnie za rękę.

Biegliśmy przez las, a ja starałem się jak najdokładniej wszystko obejrzeć. Mijaliśmy różne zwierzaki, rośliny, staw wydawało mi się że widziałem klif, ale nie jestem pewien. Tak się zagapiłem, że nie zauważyłem kiedy Sosenka się zatrzymał i prawię na niego wpadłem. Otrząsnąłem się i zwróciłem uwagę na powód zakończenia biegu. Staliśmy na przeciwko dużej drewnianej chatki. W oknach można było zobaczyć światła lampek. Na tarasie wisiała dwuosobowa huśtawka z paroma poduszkami i kocem. Weszliśmy po schodkach i Sosenka otworzył szkarłatne drzwi. Ułożenie pokoi było chyba takie samo jak w chacie tajemnic, jednak tutaj wystrój był o wiele lepszy. W salonie paliło się w kominku, co tworzyło cudną atmosferę. Poczułem, że coś wspina mi się po nodze, drgnąłem, ale nie przestraszyłem się, bo ja się niczego nie boję. Okazało się, że ten cały Myszowaty, czy jak tam mu  było, wdrapał mi się na ramię i polizał po policzku. 

-Podoba ci się?-zapytał onieśmielony Dipper i zaczął mi się dokładnie przyglądać.-Myślę, że nie jest źle, ale...-nie dałem mu dokończyć.

-Jest cudownie Sosenko!-powiedziałem z prawdziwym zachwytem w głosie.-Nawet mój wymiar mi się tak nie podobał.

-Bo mnie tam nie było-zaśmiał się i zaczerwienił. Zabrał od mnie Myszowatego i poszedł w stronę kuchni. Kiedy się odwrócił klepnąłem go w tyłek.-BILL!-pisnął. On się tak uroczo rumieni!!!!1

-Słucham?-mówiłem jak gdyby nigdy nic. Dostałem pstryczka w nos. Bolało. 

Sosenka zaczął karmić myszo-podobnego stora jakimś herbatnikiem. Przytuliłem go od tyły i zacząłem całować po szyi, na co moja gwiazdka odchyliła głowę i cicho mruknęła. Pozostawiłem na jego szyi tak zwaną ,,malinkę". Odwróciłem go do siebie przodem i jednym ruchem posadziłem go na kuchennym blacie. Gryzoń szybko zabrał jedzonko i uciekł przez okno na dwór. Pocałowałem swoją Sosenkę, ale miałem ochotę na trochę więcej. Wsadziłem rękę pod jego koszulkę i zacząłem błądzić dłoniom po jego torsie. Dipper położył ręce na moich ramionach, a ja wolną rękę wplotłem w jego włosy. Pociągnąłem za nie delikatnie i jednocześnie drugą dłonią trafiłem na sutek chłopaka. Dipper jęknął, co wykorzystałem do pogłębienia pocałunku. Walczyliśmy o dominację, po chwili oczywiście wygrałem. Zdjąłem mu koszulkę i zszedłem z pocałunkami na jego szyję, a potem na obojczyk. Delikatnie go przygryzłem, przez co chłopak uroczo jęknął. Zdjąłem szybko swoją koszulkę i rozpiąłem pasek. Popatrzyłem na Dippera, który był cały czerwony, jego wargi były zaczerwienione, a na szyi miał parę malinek. Jest taki słodki, niewinny, drobniutki i cały tylko mój. Zdjąłem spodnie i wziąłem się za te jego. Pozbyłem się ich jednym szarpnięciem, na co chłopak cicho pisnął. Wróciłem do jego ust. Nasze języki tańczyły przesączony podnieceniem i miłością taniec na który tak długo czekałem. 

-B-bill-wyjęczała moja Sosenka. 

-hm?-Zacząłem całować jego tors. Powolutku schodziłem coraz niżej i niżej

-N-nie..tutaj-wydyszał kiedy bardziej na niego naparłem.

Zbliżyłem się do niego, nasze twarze dzieliły milimetry. Uśmiechnąłem się zadziornie i spojrzałem mu głęboko w oczy. Złapałem go za pośladki i podniosłem. Chłopak opatulił mnie nogami, a rękoma trzymał się mojej szui. 

-Gdzie nasz pokój?-wyszeptałem

-Na poddaszu-powiedział tuż koło mojego ucha i przygryzł jego płatek, na co mruknąłem zaskoczony. Ścisnąłem jego pośladki na co pisnął i ruszyłem na górę. kopniakiem otworzyłem drzwi i rzuciłem chłopaka na wielkie łóżko. Otaczał nas półmrok, ale dałbym sobie rękę uciąć, że moja Sosenka delikatnie świeciła. Zawisłem nad nim, a kolano położyłem między jego nogami.


--------------------------------------------------------------------------

TAK JEST

Następny rozdział to będzie długo wyczekiwane 18+!!! :0


Za wszelką cenę.(Billdipp)Where stories live. Discover now