Rozdział 2. Nowy Jork

3.1K 244 63
                                    


Niestety, świat okazał się bardziej okrutny, niż Magnus przewidział. Ta wiadomość przyszła nagle, kilka dni po tamtej wizycie. Wezwany na dywanik przez główną dyrektorę sierocińca Aleca, w pierwszej chwili zerwał się na nogi i pognał do Idrisu, bojąc się, że jego kruszynce mogło się coś stać. Myślał przez te kilka minut, jakie dzieliły go od portalu do budynku tylko o tym chłopcu. O zakrwawionym ciałku, o połamanym kręgosłupie, zatraconych na wieki zmysłach, albo o tym, jak zamorduje każdego, kto na to pozwolił i z tymi ponurymi wizjami wpadł do gabinetu głównej opiekunki sierocińca, nie kłopocząc się pukaniem. W pomieszczeniu już stało kilka osób i Magnus, kiedy później o tym myślał, był pewien, że były tam tylko po to, by w swojej podłości napawać się jego rozpaczą.

Magnus potrzebował pełnych pięciu minut, przesiedzianych z szokiem wymalowanym na twarzy i bólem w sercu tak rozdzierającym, że czuł się, jakby umierał, zanim dotarło do niego naprawdę co takiego się dzieje i czego od niego wymagają. Dusza, rozrywana właśnie na kawałki, krwawiła mokrymi łzami, które Magnus przełykał z godnością, dając im płynąć dopiero, kiedy upewnił się, że nikt go nie zobaczy.

To nie był pierwszy raz, kiedy ktoś odbierał mu najważniejsza osobę w życiu. Był nieśmiertelny. Widział śmierć ukochanej, starzejących się przyjaciół, obserwował powolną degradację umysłów co starszych nieśmiertelnych, ale w tamtej chwili, miał wrażenie, że nic go nigdy tak nie dotknęło jak słowa opiekunki.

To przed tym ostrzegała go Cat, kiedy z przerażeniem odkryła słabość, jaką Magnus darzył Aleca i to do niej Magnus zwrócił się, kiedy tylko znalazł się ponownie w Nowym Jorku. Nagrał się jej na skrzynkę, ledwo powstrzymując szloch, ale starając się mówić rzeczowo i krótko. Takie komunikaty były najlepszym sposobem na rozmowę z Cat. Będzie wiedziała, że coś się stało i nie będzie zwlekać.

Cóż... Przyszła i tak późno, przechodząc przez portal, kiedy Magnus leżał na dywanie i nie miał już siły na nic. Dyszał ciężko, z ręką na piersi. Potok łez wysechł, zastąpiony bezsilną złością, którą czarownik wyładował na bogu ducha winnych meblach, demolując wszystko, co akurat nawinęło się pod ręce.

To nie było szczególnie mądre, czy dojrzałe zachowanie, ale Magnus znał siebie. Nie chodziło o panowanie nad sobą, chodziło o to, że był naprawdę potężnym czarownikiem. Był synem księcia piekła, co niosło za sobą kłopotliwe pokłady magii i oznaczało jej wybuchy, w przypadku niekontrolowanych emocji. Naprawdę, lepsze było zniszczenie kilku mebli, niż zamordowanie mieszkańców połowy dzielnicy. W tym siebie.

- Och, Maggie! - wykrzyknęła dziewczyna, kiedy tylko weszła do domu i zobaczyła go w tym stanie.

Smugi rozmazanego makijażu wciąż tkwiły na policzkach Magnusa, ale nie miał siły się tym przejmować. Zwykle przyjemne poczucie rozładowania, teraz przytłaczało go jeszcze bardziej, a pomiędzy jego palcami wciąż strzelały iskry.

- C-co się stało?! - zapytała, rozglądając się na wszystkie strony, zanim podeszła bliżej.

Opadła na kolana przy jego głowie, a Magnus z wdzięcznością wtulił się w jej brzuch, kładąc na nich głowę. Ufnie niczym małe dziecko, pozwolił smukłym palcom przyjaciółki przeczesywać jego włosy. Minęły długie minuty, zanim zdołał znaleźć w sobie tyle odwagi, żeby jej wszystko opowiedzieć. Słowa płynęły z jego ust drżącym potokiem, a Magnus sam nie wiedział kiedy przestał opowiadać o zakazie spotykania, a kiedy zaczął po prostu o Alecu, zdradzając się w końcu jak bardzo jest z niego dumny, jak bardzo mu go brakuje na co dzień, jak wiele dla niego znaczy ten chłopiec.

Cat słuchała bez słowa. Znała Aleca tylko z relacji Magnusa i sporadycznych i zdawkowych komentarzy Ragnora, ale czuła się w pewien sposób związana z tym chłopcem. To on stał się dla jej najlepszego przyjaciela namiastką rodziny, której nigdy na dobrą sprawę nie miał i Magnus pod jego wpływem naprawdę się zmieniał.

Jesteś mójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz