HEJO, kucysie moje pysie, misie! Przychodzę do was dzisiaj, bo mam dla was prezent. Wiecie jaki prezent? Otóż informacje, że bonusów może być więcej. A wiecie dlaczemu? A dlatemu, że ta książka, jako chyba pierwsza moja w życiu, spełniła moje największe marzenie, którego wam nie zdradzę, ale wiąże się ono z drugim miejscem w rankingu #malec, tu na Wattpadzie. Z tej okazji zapraszam was na zabawę. <3 I życzę zdrowych rumieńców i słodkich emocji. <3
Rozdział dedykuję DilSe0197. Nie przeczytałaś jeszcze całości, kochanie, ale wybacz. Nie mogłam się już powstrzymać. T^T
Magnus ocknął się rano podekscytowany jak rzadko. Co prawda w łóżku był sam, ale w mieszkaniu nie i bynajmniej nie chodziło o kota. Myśl o tym, że Alec gdzieś tam był, pewnie w salonie, albo z głową w lodówce, była cudownie podniecająca. Szczególnie po długich, nudnych dniach bez niego i... I po poprzednim dniu.
Właściwie, Magnus nie spodziewał się cudów. Bądź co bądź, to wciąż był Alec, a z Aleciem nigdy nie było nic wiadomo na pewno. Nie wątpił w prawdziwość słów chłopaka, ale prawdę mówiąc nie zdziwiłby się, gdyby Alec wycofał się z tego za wszelką cenę. I Magnus był pewien, że ta myśl mu się całkiem nie podobała. Dlatego, mimo zmęczenia i chęci, aby zostać w łóżku resztę dnia, zwlókł się z niego, kierując swoje kroki w stronę salonu.
Zanim jednak tam dotarł, poczuł bardzo przyjemny zapach kawy i świeżych tostów. Dziwne, bo Catarina miała pracę, a Ragnor raczej nie wybył z Idrisu, by zrobić mu śniadanie, a to były jedyne dostępne opcje...
Jakie było jego zdziwienie, kiedy docierając do kuchni, zastał tam Aleca. Chłopak stał bez koszulki, owinięty jedynie już nie nadającymi do niczego bandażami i gotował. Zszokowany czarownik opadł na krzesło, nie bardzo wiedząc, czy to co widzi jest realne, czy może był to kolejny wytwór jego wybujałej wyobraźni.
- Eee... Ty gotujesz? - zapytał, a jego głos przeciął ciszę w pomieszczeniu tak gwałtownie, że patelnia, którą trzymał Alec, omal nie wypadła mu z rąk.
Chłopak podskoczył w miejscu i spojrzał na niego przez ramię, posyłając mu jedno z tych swoich spojrzeń psychopatycznego mordercy, które po poznaniu Aleca bliżej, stawały się tylko słodkie. Wyglądał jak szczeniaczek, któremu się wydaje, że jest groźny. Hau, hau, szczek, szczek, wrrr, jestem taki groźny, zagłaszcz mnie na śmierć!
- Mam osiemnaście lat, a nie cztery. Jeszcze umiem zrobić jajecznicę i tosty - burknął ponuro, ale nieśmiały uśmiech zagościł na jego ustach zaraz potem. Obrazu piękna i doskonałości w czystej postaci dopełniał rumieniec, który wstąpił na policzki chłopaka. - Um... Chciałem... znaczy... Wiesz, podziękować jakoś... Wczoraj znowu uratowałeś mi życie...
- Oddasz w naturze - rzucił od niechcenia Magnus i z zadowoleniem podziwiał pogłębiający się rumieniec. - Powinieneś leżeć i odpoczywać, Alexandrze. Rana wciąż się nie zasklepiła. Jak się czujesz? - zapytał już łagodnym tonem, ledwo powstrzymując się od wstania i przytulenia Aleca.
Powstrzymywała go tylko myśl o tym, że nie ma pojęcia ile chłopak właściwie pamięta z poprzedniego wieczora. Miał nadzieję, że wszystko, ale nie łudził się zbytnio. Alec, kiedy padały ckliwe wyznania, był już naprawdę słaby, a choć z przereklamowanym pierwszym pocałunkiem radził sobie jak na nowicjusza naprawdę dobrze, Magnus nie był w stanie stwierdzić na ile był to Alec, a na ile gorączka.
- Potrzebuję tylko swojej steli... Jace, podły zdrajca niedorobiony, powinien tu warować i przynieść ją w zębach, a nie...! - Alec nadął zabawnie policzki, przekładając jajecznice na dwa uprzednio przygotowane talerze.
CZYTASZ
Jesteś mój
FanfictionTakie tam... miniaturowe. Już skończone, ale jestem łasa na gwiazdki. Co byłoby, gdyby Maryse i Robert za zbrodnie przeciwko Clave i Podziemiu zostali skazani na śmierć? Co stałoby się, gdyby Magnus przez krótka chwilę zasmakował w byciu kochanym m...