9.

11 3 0
                                    

*Johnny*
Doskonale wiem, że już tutaj nie pracuje, ale i tak mimowolnie przychodzę, żeby sprawdzić, czy aby na pewno jej tu nie spotkam. Zachowałem się jak palant i powiedziałem jej w twarz tak okropne kłamstwo. Jak mógłbym jej nie kochać? Była dla mnie jak promyk słońca, roześmiana i energiczna. Chciałem wziąć od niej cały smutek, który czuła przez ostatnie lata. Zawiodłem, bo pokonała mnie zazdrość. Nie mogłam znieść myśli, że Maggie pozwoliła, żeby on ją dotknął.  Miałem nadzieję, że jednak coś do mnie poczuła. Nie było tak, więc po prostu się poddałem. Idiota. Chciałbym dostać chociaż jeden znak, żebym mógł do niej pobiec i odebrać temu facetowi.
Już miałem odejść spod kawiarni, w której kiedyś pracowała, kiedy zobaczyłem Luke'a, obejmującego piękną dziewczynę. Nie, nie była to Maggie. Krew się we mnie zagotowała. Niewiele myśląc, podbiegłem do niego i chwyciłem za kołnierz kurtki.
- A więc to tak? Uganiasz się za Maggie, żeby móc ją zdradzać? Ty sukinsynu, jeśli usłyszę choć raz, że...
- Hej, hej, może się uspokoisz? To - wskazał na zdezorientowaną koleżankę obok - jest moja dziewczyna. Od miesiąca. Nigdy nie wróciliśmy do siebie z Maggie. Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Sam rozumiesz, że nie mogłem zbyt długo zostać singlem ze złamanym sercem, nie przy moim wyglądzie, więc...
- Co powiedziałeś? - przerwałem mu zszokowany.
- Słuchaj stary - powiedział zmarnowany - przepraszam za to, co wtedy zrobiłem. Nie chciałem was wtedy poróżnić. No dobra, chciałem, ale niczego nie żałuję tak, jak zmuszania Maggie do pocałunku. Byłem po prostu zaślepiony zazdrością. Teraz wiem, że to było tylko chwilowe, a zepsuło tyle rzeczy. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz, tak jak Mags.
Słuchałem w osłupieniu, marszcząc brwi. Przecież wiedziałem ich razem, całkiem niedawno.
- Ach, pewnie myślisz o tym, że czekałem na Maggie pod uczelnią. Spokojnie, tamtego dnia pomagała mi jedynie wybrać prezent urodzinowy dla mojej księżniczki. - uścisnął mocniej swoją dziewczynę - Ta Maggie... Kazała wszystkim albo w ogóle o sobie nie wspominać, albo kłamać, że z nią jestem. Nie chciała, żebyś czegokolwiek żałował, wzięła całą winę na siebie. Ale cóż, chyba marny ze mnie przyjaciel, skoro się tak wygadałem. Mam już dość oglądania jej fałszywego uśmiechu. Nie znam Cię, ale wiem, że dawałeś jej szczęście. Pomyśl o tym. A teraz żegnamy, bo spóźnimy się do kina. Daj znać, ja poszło. - skinął porozumiewawczo głową i zostawił mnie na środku chodnika, oszołomionego.
Co ja narobiłem? Maggie wcale nie wróciła do Luke'a? Pocałunek był wymuszony? Kazała wszystkim kłamać? Zrobiła to dla mnie... Przez to, co powiedziałem?

Prawo Murphy'iego.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz