10.

17 6 0
                                    

*Maggie*
Popatrzyłam na siebie w lustrze. Byłam dosyć wysoka, moja figura zdecydowanie nie przypominała figury modelki, ale podobałam się sobie. Długie jasnobrązowe włosy upięte były w kok. Niezbyt mocny makijaż był odpowiedni na spotkanie z moją najlepszą przyjaciółką, tak jak sukienka w kwiaty i kurtka jeansowa. Wyszło całkiem, całkiem, nie żebym zwracała na to uwagę. Pospieszyłam z uśmiechem na twarzy na miejsce spotkania, czyli do parku. Często się tam spotykałyśmy, obie kochałyśmy otoczenie natury. Nigdzie nie umiałam zlokalizować Laury, więc szybko wybrałam jej numer. Odebrała i zachichotała.
- Hej, skarbie. Niestety coś mi wypadło i nie mogę przyjść.
Zirytowałam się.
- Laura, nie mogłaś dać mi prędzej znać? Po co się tak wystroiłam? - rzuciłam sarkastycznym tonem, kierując się w stronę wyjścia z parku.
- Nie przejmuj się, nie zmarnujesz swojego wysiłku. Załatwiłam Ci odpowiednie zastępstwo. - ponownie zachichotała i rozłączyła się.
- Czy to są jakieś jaja? - mruknęłam do siebie. Nie odrywając wzroku znad ekranu telefonu, szłam przed siebie, aż w końcu na kogoś wpadłam. Wymamrotałam krótkie "przepraszam" i ruszyłam dalej, nawet nie patrząc na tę osobę.
- Maggie.
Zatrzymałam się. Doskonale znałam ten głos. Wzięłam kilka i odwróciłam się, żeby zobaczyć przed sobą Johnny'ego. Wyglądał cudownie. Włosy miał dużo dłuższe, niż gdy ostatnio widzieliśmy się twarzą w twarz. Ubrany był dosyć elegancko, bardzo pasował mu taki styl. Uśmiechnął się do mnie ciepło, a wtedy poczułam ciarki na całym ciele.
- Uhm, cześć. - powiedziałam i odwróciłam się, mając w zamiarze ucieczkę.
Johnny złapał mnie za rękę i zatrzymał.
- Nie uciekaj ode mnie. Proszę. - usłyszałam w jego głosie coś bardzo dziwnego. Ponownie się odwróciłam i zobaczyłam, że jego policzki były czerwone. Musiałam mieć bardzo dziwną minę, bo John speszył się jeszcze bardziej. - Chciałbym z Tobą porozmawiać.
Niepewnie się zgodziłam i poszliśmy usiąść obok małego stawu na środku parku. Pewnie chciał jeszcze raz się ze mną rozmówić. Nie mogłam go za to winić, zasłużyłam na najgorsze wyzwiska. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, którą w końcu przerwałam najbardziej banalnym zdaniem na świecie.
- Ładna dziś pogoda.
Johnny zaśmiał się i przytaknął. Atmosfera była bardzo dziwna i trochę obawiałam się tego, jak skończy się ta rozmowa.
- Słuchaj, Maggie... Spotkałem ostatnio Luke'a. Z dziewczyną. - teraz to ja zrobiłam się czerwona. - Opowiedział mi troszkę o tym, co zaszło w domku w górach. I później.
- Och. Rozumiem. Pewnie już wszystko wiesz. - nie mogłam tego znieść. Dlatego chciałam, żeby dalej myślał, że Luke i ja jesteśmy parą. - Myślę, że rozmowa ta powinna się już zakończyć. Jeszcze raz przepraszam za to, jak Cię traktowałam. Bardzo tego żałuję. Starałam się nie pojawiać w Twoim życiu, ale jak widać, nie udało mi się.
Nie wiedziałam kiedy Johnny parsknął śmiechem i ścisnął moje oba policzki swoimi wielkimi dłońmi.
- W ciągu 22 lat mojego życia nigdy nie spotkałem tak irytującej osoby, jak Ty. - przepraszam? - Dasz mi w końcu coś powiedzieć, Ty uparta babo?
Przewróciłam oczami i czekałam, czułam, że za chwilę znowu się popłaczę.
- Zacznę od początku. - puścił moją twarz i zaczął patrzeć na staw - Wtedy, kiedy powiedziałem, że nie chcę jechać z wami na wycieczkę, rzeczywiście nie mogłem, ale nie dlatego, że byłem zmęczony, tylko... Miałem pracę. Nie u ojca, tylko moją własną. Bardzo chciałem zarobić swoje własne pieniądze, żeby móc dać Ci to. - wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko. Bardzo bałam się zajrzeć do środka, więc sam je otworzył, widząc moje zmieszanie. W środku znajdował się przepiękny naszyjnik z wisiorkiem w kształcie kwiatu magnolii. Drzewko magnolii było moim ulubionym, często mu o tym wspominałam, kiedy byliśmy razem.
- Nie rozumiem..? Dlaczego mi to dajesz? - zapytałam głupio.
- Nie miałem okazji dać Ci go na urodziny 5 miesiący temu. - wyjaśnił, po czym zapiął mi go na szyi. Pod dotykiem jego palców moja skóra zapłonęła. - Dlatego odmówiłem. Nigdy bym tego nie zrobił, gdybym wiedział, co wymyśli Kate. Kiedy Josh zadzwonił i powiedział, że od dwóch dni nie wychodziłaś z pokoju, bo się rozchorowałaś, spanikowałem, jedyne co mogłem zrobić, to wsiąść do samochodu i jechać dwie godziny po to, żeby Ci jakoś pomóc. - czułam, że łzy lecą mi po policzkach, ale nie chciałam mu przerywać i uważnie słuchałam - Kiedy usłyszałem, kim jest Luke, na chwilę zaniemówiłem. Miałem ochotę uderzyć go w twarz, ale nie chciałem sprawiać Ci przykrości. A potem on wspomniał o pocałunku... Ja nie umiałem pocałować Cię z myślą, że kochasz innego, mimo, że sam kochałem Cię bardzo mocno. Byłem zły na Ciebie, jego, ale najbardziej na siebie. O to, że nie umiałem o Ciebie zawalczyć, pomimo tego, że byłem tak blisko. Dlatego wtedy powiedziałem te głupoty o litości i w ogóle... Bałem się spojrzeć Ci w twarz.
Uśmiechnęłam się i słuchałam dalej.
- Po tym jak zerwaliśmy, cała nasza paczka się w sumie rozpadła, miałem ciągle wyrzuty sumienia. Josh nie chciał mi nic o Tobie powiedzieć, więc musiałem sam sprawdzić. Pojechałem do Twojej pracy, gdzie dowiedziałem się, że ją rzuciłaś. I tak tam co jakiś czas przyjeżdżałem, liczyłem, że jednak zobaczę Cię z oddali. To brzmi przerażająco, wiem - zaśmiał się. - Tak samo wtedy, pod uczelnią... Zobaczyłem Cię z nim i myślałem, że to moja wina, bo przecież sam popchnąłem Cię w jego ramiona. Na szczęście ostatnio spotkałem go w okolicach tamtej kawiarni, z nową dziewczyną. Prawie go pobiłem - moje oczy się rozszerzyły - ale zdążył mnie przegadać. I powiedział mi o wszystkim. O tym pocałunku... Maggie, ja Cię tak strasznie przepraszam. W życiu nie umiałbym powiedzieć, że Cię nie lubię...
- Wiem. Wtedy też wiedziałam - musiałam się w końcu odezwać. - Moje tłumaczenia i tak nic by nie dały, więc nie chciałam dłużej Cię męczyć. Skrzywdziłam Cię, od początku naszego związku to robilam. Chciałam, żebyś miał już ode mnie spokój, znalazł być może jakaś wartą Ciebie dziewczynę. Ale... - szybko nachyliłam się w jego stronę i delikatnie pocałowałam w usta. - Kocham Cię, Johnny.
Zobaczyłam w jego oczach ogromną radość. Popatrzył na mnie i przycisnął swoje usta do moich. Nigdy nie czułam się szczęśliwsza.
- Ja Ciebie też, Maggie. 

Prawo Murphy'iego.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz