Udręka Ponarodzeniowa

5 3 2
                                    

Tytuł zastępczy: Gdyby żyło się lepiej...

Wstaję rano jak każdy normalny obywatel chodzący do szkoły,
Wyciągam zeszyt, by powtórzyć - z oddali słyszę rodziców rozmowy,
Cieszę się chwilą, że jeszcze są pokojowym tonie,
A potem się zastanawiam, na jaką godzinę planują zbrodnię

Cóż za mord? Już odpowiedam śmiało:
Kiedy psychika nie wytrzymuje i męczy się ciało
Jest to moment, który wielokrotnie powtórzony
Może sprawić, że w sądzie pojawi się pozew rozwodowy

Nadal niejasne? Och, no cóż, rozumiem
Nie każdy w domu słyszy często kłótnie
A przecież o nich tu mowa od samego początku,
Były one po moich narodzinach, były i u przodków...
Gościły często, a wraz z nimi były płaczące kobiety
Cóż się dziwić, że teraz nie mają języków, lecz sztylety
Chodzą albo naburmuszone, albo wściekłe
Bywają stateczne na moment, potem cera im blednie

Przykry jest ten los, a jakże niesprawiedliwy
Bóg zesłał nam mowę, a my z siebie kpimy
Żałuję, że nie mogę się cofnąć przed laty,
Kiedy życie było radosne, ludzie nie byli to katy

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 01, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Liryka nieprofesjonalnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz