I

8 2 2
                                    

 

,,Miłość nie polega na tym, aby wzajemnie sobie się przyglądać, lecz aby patrzeć razem w tym samym kierunku.''

"Mały książę" A. de Saint-Exupéry

  W szumie wiosennego wiatru, Jack słyszał tylko stukot dobiegający z kuchni. Najprawdopodobniej Kyle coś przygotowywała. Pomimo tego że jeździła na wózku, jej ręce były wciąż sprawne i silne.

  Kiedy stukot ustał, a wiatr zza okna nasilił się, Jack zorientował się, że Kyle cały czas była w łóżku. Kto więc wydawał ten dźwięk? Pewnie kot - pomyślał. W ich domu często roiło się od tego typu zwierząt. Co się dziwić? W drzwiach znajdował się wielki otwór, dzięki któremu zwierzęta mogły zgrabnie wskakiwać do środka. Zawsze przy tego typu sytuacji, towarzyszył im dźwięk, brzmiący jak przekręcanie klucza w zamku albo szczęk otwieranych drzwi, co często straszyło Jacka. Mimo tego, Jack objął Kyle i spuścił powieki.

  Po kilku minutach zerwał się na nogi i poszedł w stronę łazienki, mijając przy tym spęczniałą komodę i kilka ubrań walających się po kantach korytarza. Kiedy wszedł do środka, spojrzał w stronę lustra. Tradycyjnie jego brunatne włosy wyglądały jakby przeżyły istny tajfun, plus zielone oczy, spowite pomarańczową ropą. W tamtym momencie narzucił mu się pewien cytat, który wymyślił nie dawno: ,,Patrzenie na własne odbicie, to jedyna okazja, aby spojrzeć sobie w oczy''. Mimo iż nie był profesjonalny, bardzo mu się podobał.

  Gdy umył zęby i porządnie się ubrał, wrócił do sypialni obudzić Kyle, jednak ta ani drgnęła. Przez chwilę nasunęła mu się myśl, żeby obudzić ją wodą. Po krótkim namyśle zrezygnował z tej opcji. Zamiast tego podszedł do okna i wpatrywał się w ogród przed dobre piętnaście minut. Zaraz za jego płotem rozciągała się długa droga prowadząca do położonego niedaleko miasteczka. Zawsze oblegana była przez miliony samochodów, jednakże tego dnia, nie było ich kompletnie. Prócz Laguny stojącej na małym podjeździe. Wszystko spowodowała ta głupia pogoda! Wiatr w porywach do stu kilkudziesięciu kilometrów na godzinę i lekki deszcz. Ludzie bali się tak porwistego wiatru. Mimo tego psy dalej szwendały się po drodze; jeden był tak duży, że jego głowa dotykała mercedesa, pomimo faktu że stał na podjeździe na przeciwko.

- Co za bydle! - wyszeptał, po czym zmarszczył brwi.

  Pies szybko przeskoczył płot i już po chwili znajdował się na jego podwórku. Jack nie ukrywał zdenerwowania. Nigdy nie tolerował psów, a zwłaszcza tych wielkości krowy. Chwycił za broń wiszącą na ścianie i wybiegł na podwórko. Ku jego zdziwieniu nie zastał tam zwierzęcia, a przewrócone krzesła z tarasu. Jack wyjrzał nawet za płot, ale psa nigdzie nie było. Wyparował jak woda - pomyślał. Po chwili sterczenia złapał się za głowę i wszedł do środka. Minął jeden z korytarzy i zauważył Kyle. Niemal nie podskoczył.

- Przestraszyłaś mnie!

  Jego serce biło jak rozpędzone wahadło zegara, wydzielając przy tym bardzo dużo ciepła.

  Kyle tylko się zaśmiała i uśmiechnęła tak szeroko, że Jack bez problemu mógł policzyć jej wszystkie zęby.

- Przepraszam skarbie. - podjechała bliżej i pocałowała go w policzek.

  Pocałunek był tak słaby, że Jack praktycznie go nie poczuł. Tak samo było na prywatnym ślubie, gdzie oprócz jego i jej, nie było nikogo. Sam go zorganizował, po tym jak ksiądz wyśmiał jego ofertę. Jack nigdy nie należał do osób, które czymś się przejmowały. Zawsze podchodził do tematów lekko i ze spokojem. Dziś jednak po twarzy Kyle wnioskował, że coś się stało. Pierwszy raz się czymś przejął. Zawsze był oswojony z jej łagodnym tonem i niskim brzmieniem. Tego dnia było całkowicie inaczej. Jej głos... spoważniał.

- Coś się stało, kotku? - zapytał.

- Nie, a czemu pytasz? - zadała pytanie z całkowitą dezorientacją, co zdradzały jej niebiańskich oczy.

- Wydaje mi się, że dzisiaj jesteś jakoś nie w sosie... Coś cię trapi?

- Nie, naprawdę. - odpowiedziała, przemieszczając się z korytarza do kuchni.

  Jack podążył zaraz za nią.

  Kyle od urodzenia jeździła na wózku. Jack nawet nie pamiętał jak ją poznał... mimo tego, że bardzo chciał. Przez chwilę jego oczom ukazały się dziwne cienie przemieszczające nieregularnie po kuchni. Poczuł się jak w środku jakiegoś kalejdoskopu, obracanego przez daltonistę. Nagle zaatakował go silny ból głowy, przez co został zmuszony do oparcia się o ścianę. Po minucie wszystko ustało.

  Kyle jakby nigdy nic, jeździła po kuchni, nie zdając sobie sprawy z tego co właśnie przed chwilą miało miejsce.

  Jack raptownie poczuł się jak nowo narodzony, ignorując tamto zdarzenie usiadł na krześle przy stole.

- A może obejrzymy dziś jakiś ciekawy film?

- Nie ma sprawy.

- A jaki?

- Preferuję jakąś komedię romantyczną, co ty na to.

  Jack otworzył szeroko usta, chcąc przełknąć przy tym ślinę. Jednak nawet gdyby bardzo chciał, nie udałoby mu się to. Jego wargi i jama ustna były tak suche jak wiór słowa pachnący udręką. Do tego szorstkie jak pumeks. Coś okropnego. Szybko chwycił za butelkę wody i wypił połowę jej zawartości. 

*

  Wieczorem leżąc razem z Kyle i oglądając film, myślał o tym, jak mu się w życiu poszczęściło. Miał piękny dom, miał piękną żonę i piękny czas. Dopiero w tamtym momencie poczuł, że prawdziwy skarb znajduje się koło niego. A kiedy złapał ją za biodra, wiedział że świat jest w jego rękach.

*

  W nocy obudził go silny ból głowy i kiedy otworzył szeroko oczy, ujrzał twarz Kyle, którą spowijała nieskazitelna biel i wyłupiaste oczy. Jej zimny, szpiczasty i blady nos dotykał jego ust. Jack krzyknął przeraźliwie, po czum usiadł na łóżku, zdając sobie sprawę z tego, że miał zły sen. Mimo tego, pocałował Kyle i uśmiechnął się. Całą noc nie zmrużył już oka.

*

  Następnego dnia wyszedł z Kyle na spacer, gdzie trzymali się za ręce. Potem pojechali do kina, a wieczorem spędzili czas na wielkim moście.

  A gdy zapadł już zmierzch, Kyle odwróciła się w swoją stronę, a on w swoją. Przez kilka minut wpatrywał się w ścianę, jednak po chwili zasnął, nie zdając sobie sprawy, że był to ostatni dzień, w którym widział Kyle.

*Mam nadzieję, że się wam podobało! Dajcie koniecznie znać w komentarzu czy było dobrze i nie zapomnijcie o superce! Do nastepnego! Całusy!*

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 27, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

W cieniu prawdyWhere stories live. Discover now