Nakrywam do stołu i zapalam świeczkę, kiedy rozlega się dzwonek do drzwi. Czym prędzej idę otworzyć, zauważając Camilę w progu.
- Zapraszam - uśmiecham się szeroko i wpuszczam kobietę do środka. Wygląda pięknie w białej sukience oraz szpilkach i to miła odmiana, widząc ją taką.
- Ładnie tu masz - uśmiecha się, rozglądając się po wystroju mojego mieszkania. Zawsze spotykałyśmy się u niej, więc postanowiłam zaprosić brunetkę do siebie na romantyczną kolację.
- Dziękuję - puszczam jej oczko i prowadzę do stołu. Następnie odsuwam nauczycielce krzesło, a sama idę do kuchni i przynoszę spaghetti.
- Mmm, wygląda i pachnie smakowicie - mruczy, zaciągając się zapachem jedzenia. Stawiam przed nią talerz i życzę smacznego. Sama siadam naprzeciw i po krótkiej chwili biorę się za jedzenie.
Kolację jemy w ciszy, ale kiedy wszystko znika z naszych talerzy, zaczynamy rozmawiać na błahe tematy. Kobieta uracza mnie opowieścią o swojej pracy w szkole, a także zamiłowaniu do tańca i licznych konkursach już od najmłodszych lat. Chłonę to wszystko najlepiej jak mogę, bawiąc się od czasu do czasu dłonią brunetki.
- I tak oto jestem tutaj - śmieje się cicho, splatając ze sobą nasze palce. Uśmiecham się i całuję czule jej knykcie, muskając kciukiem wewnętrzną stronę jej dłoni. - Lauren? Odpowiesz mi na jedno pytanie?
- Co tylko zechcesz, kochanie - wzruszam lekko ramionami i puszczam jej oczko.
- Dlaczego założyłasz się z Dinah? Dlaczego akurat ja? - marszczę brwi, drapiąc się w kark wolną dłonią.
- Po prostu wpadłaś mi w oko. Przez cały apel nie spuściłam z Ciebie wzroku - wzdycham cicho, zerkając na kobietę.
- Tylko wpadłam? - unosi brew, spoglądając na mnie podejrzliwie.
- Camz... - przecieram dłonią twarz, biorą głęboki oddech. - Okej, kocham cię. Szaleję za tobą, jesteś jak pieprzony narkotyk, od którego nie chcę się uwolnić - mamroczę na jedynym wydechu, a jedyne co dostaję od kobiety, to szeroki uśmiech.
- Jesteś głupia, Lauren - śmieje się cicho, kręcąc z rozbawieniem głową.
- Dlaczego? - marszczę brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
- Bo rozkochałaś mnie w sobie dawno temu i właśnie to próbowałam powiedzieć ci przed gabinetem dyrektora, kiedy odeszłaś - chichocze cicho i pstryka mnie w nos.
- Co...? Ale jak to? - jąkam, odchylając się lekko na krześle.
- Kocham cię, Lauren Jauregui - mruczy, pochylając się i całuje mnie czule w usta.
