Rozdział 11

160 9 0
                                    

Pov. Jimin

Co za tępa pała... Jeszcze dwie godziny temu był trzeźwy! Autem jechał, a teraz? Z kim on to niby wypił? Nie sądzę żeby jako właściciel pabu pił z pierwszym lepszym klientem.
Pierwsze co ujrzałem po przyjeździe na miejsce to czerwono niebieskie światła... Zajebiście. Jeszcze będę go musiał bronić
  - em... Dobry wieczór? - krzyknąłem do jednego z policjantów, wychodząc z auta. Podszedłem do nich i spojrzałem na prawie nieprzytomnego Namjoona
  - kim Pan jest? - zwrócił się do mnie jeden z nich
  - jestem jego bratem. Mogę go zabrać do domu? - spytałem i patrzyłem wyczekująco na wyższego ode mnie faceta
  - niestety nie. Zabieramy go do szpitala na badanie i do izby przyjęć
  - ja pierdole... - mruknąłem pod nosem
  - słucham?
  - a nie, nic nic... - speszyłem się i poszedłem w stronę samochodu
  - jest szansa, że wyjdzie jeszcze dzisiaj?
  - tego nie wiem. Musi się Pan najlepiej rano skontaktować z nim, albo z pobliskim szpitalem - skinąłem głową i wsiadłem do auta, ruszając w stronę mieszkania. A tak pięknie mógł skończyć się ten dzień... Namjoon masz przesrane jutro...

***

  - Rose już jestem! - krzyknąłem rozbierając buty i płaszcz. Gdy nie dostałem odpowiedzi ruszyłem na górę do sypialni.
Gdy wszedłem do pomieszczenia moim oczom ukazała się śpiąca już dziewczyna.
Podszedłem do niej i pocałowałem delikatnie jej czoło po czym poszedłem w kierunku drzwi.
  - Jiminnie... Nie zostaniesz? - spytała zaspanym głosem, i ostrożnie podniosła się na łokciach. Uśmiechnąłem się w jej stronę i pociągnąłem za klamkę
  - nie chce Ci przeszkadzać kochanie
  - nie będziesz. No proszę zostań - powiedziała i zrobiła minę niczym uroczy mały szczeniaczek. Rozebrałem się zostając w samych bokserkach i położyłem się na łóżku obok dziewczyny. Ta po chwili wtuliła się w moje ciało szepcząc ciche "dobranoc". Ja ułożyłem głowę w zagłębieniu jej szyi także życząc jej dobrej nocy. Po chwili odpłynąłem do Krainy Morfeusza...

***

Pov. Rose

Wstałam przed Jiminem, więc postanowiłam to wykorzystać. Wydostałam się z jego objęć i poszłam do kuchni w celu zrobienia nam śniadania. W lodówce znajdowały się przeróżne produkty. Między innymi dużo wędliny, sery, warzywa, jogurty... Dużo by tu wymieniać. Wybrałam najpotrzebniejsze składniki i zorientowałam się, że nie ma pieczywa. Po cichu weszłam do sypialni i zabrałam swoje ubrania aby przejść się do sklepu.

***

Wybrałam bułki i croissanty. Idąc w stronę kasy poczułam jak dzwoni mój telefon. Jimin się obudził

Jiminie❤️
Rose gdzie jesteś?! Co się stało? Dlaczego wyszłaś?!

Ja
Jestem w sklepie, spokojnie Śpiąca Królewno nic mi nie jest🙄

Włożyłam telefon do torby i zapłaciłam za pieczywo. Idąc w stronę domu natknęłam się na małego pieska przywiązanego do drzewa kawałkiem druta. Podeszłam do, jak się okazało szczeniaczka i odwiązałam go. Malec niemal natychmiast wskoczył mi na ręce i zaczął lizać po całej twarzy. Zauroczona małą białą kuleczką, wzięłam go ze sobą do domu nie myśląc o tym jak zareaguje Jimin.
  - już jestem! - krzyknęłam wchodząc do domu. Położyłam bułki na blacie i weszłam po schodach do sypialni z pieskiem na rękach. Otwarłam drzwi i zobaczyłam siedzącego chłopaka na łóżku. Zrobił wielkie oczy na mój widok i ostrożnie do mnie podszedł
  - kochanie... Co to jest? - spytał i wziął ode mnie zwierzaka
  - znalazłam go przywiązanego do drzewa i pomyślałam, że... Go wezmę...
  - weźmiemy go do weterynarza i zobaczymy czy jest zdrowy, zachipujemy i... Zatrzymamy go
  - na prawdę?! - krzyknęłam i spojrzałam na chłopaka. Gdy ten twierdząco kiwnął głową, przytuliłam go z całej siły i pocałowałam w w jego pełne usta...


Więc tak... Oficjalnie żegnam was moi drodzy :)
(kto nie wie o co chodzi to bardzo proszę przeczytać ostatni rozdział reakcji)
Pamiętajcie, że postaram się wrócić na wakacje
Buziaki ParkGirlxx...

Stop! I Love You! ~ Park Jimin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz