Rozdział 6

217 14 0
                                    

Obudziłam się na najwygodniejszym łóżku na jakim kiedykolwiek mogłam leżeć.
Piękna biała sypialnia, przyozdobiona złotymi dodatkami i pięknym białym łóżkiem na środku wyglądała jak z bajki.
Rozglądałam się po sypialni dopóki z transu nie wyrwał mnie znany mi już głos
  - widzę, że Ci się podoba - odwróciłam się w stronę chłopaka, który miał przewieszony ręcznik przez ramię, a spadające kropelki z jego mokrych włosów tworzyły mokre ścieżki na jego nagim i bardzo umięśnionym brzuchu. Jakby na to patrzeć to wcale nie jest taki zły, a wręcz przeciwnie. Mój ideał...
  - więc... Powiesz mi co się stało? To - powiedział wskazując na mój zabandażowany brzuch - nie wzięło się z nikąd skarbie
  - uderzył mnie... - powiedziałam ledwo słyszalnie i spuściłam głowę
  - dlaczego? - spytał i uniósł moją głowę karząc mi patrzeć w jego oczy.
  - powiedziałam, że nie chce już z nim być...
I... I powiedziałam, że jestem z nim tylko po to żeby on mógł mnie wykorzystywać...
  - jak wykorzystywać? - chłopak spojrzał na mnie z zaskoczeniem
  - domyśl się... Nakrzyczałam na Ciebie, że przeleciałeś wszystkie w Busan, a ja... Lepsza nie byłam... Byłam zwykłą dziwką i-i tyle... Puszczałam się z-za kasę z pierwszym lepszym b-bo nie m-miałam jak za... Zarobić... - zaczęłam się coraz bardziej jąkać co było skutkowane nagłym wybuchem płaczu. Łzy leciały ciurkiem po moich policzkach tworząc mokre plamy na mojej koszulce i śnieżno białej pościeli. Poczułam silne ramiona wokół mojej talii, które kurczowo mnie ściskały. Nie wiem dlaczego czułam się w nich tak bezpiecznie. Nie zważając na nic wtuliłam się w ciało Parka najmocniej jak tylko umiałam. Sama nie wiem czemu mu ufam... Ma w sobie coś czemu nie można się oprzeć...
  - nie możesz tam wrócić... - wyszeptał rozluźniając uścisk. - nie chce aby wyrządził Ci jeszcze większą krzywdę...
  - kazałam mu nie wracać...
  - myślisz, że Cię posłucha? Wie gdzie mieszkasz, pewnie ma klucze do twojego domu, będzie Cię nawiedzał... Nie chcę aby coś Ci się stało...
  - dlaczego tak się o mnie martwisz? Nawet nic o mnie nie wiesz! Dlaczego miałabym Ci za... - przerwała mi ręką Jimina, która nagle znalazła się na moich ustach.
  - Proszę Cie przestań... Zaufaj mi w końcu... Rose ja na prawdę chce Ci pomóc... Chcę byś była przy mnie bezpieczna... - spojrzałam na chłopaka. W jego oczach była widoczna powaga jak i obawa. Bez chwili namysłu przytuliłam go. Pozostawiłam na jego policzku krótkiego całusa
  - przepraszam... I dziękuję... - szepnęłam do jego ucha i schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi...
Mam nadzieję, że to zapoczątkuje moje nowe życie... I będzie lepiej...

Więc... Mogę wam oświadczyć, że książka wreszcie zaczyna się rozkręcać.
Nie będzie już takiego przynudzania i krótkich rozdziałów.
To tyle z mojej strony
Do Zobaczyska Mochisie❣️

Stop! I Love You! ~ Park Jimin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz