Siedziałam w pokoju cicho łkając nie wiedząc co mam robić.
Podeszłam do szafy lekko się uspokajając. Wyciągnęłam z niej torbę i zaczęłam się pakować. Nie zostanę w tym domu ani chwili dłużej, nie po tym co mi zrobił tata. Gdy spakowałam większość rzeczy usiadłam na łóżku i wzięłam telefon. Zadzwoniłam do swojej przyjaciółki, która odebrała po trzech sygnałach.
- Halo?
- Amanda? Jesteś w domu? Mogę do ciebie przyjechać? - powiedziałam siląc się żeby to brzmiało pewnie.
- Lili! - powiedziała radośnie. - Przepraszam ale jestem u kuzyna i wracam jutro, więc jeśli chcesz to możemy się jutro spotkać po szkole.
- Jasne czemu nie. W takim razie baw się dobrze. - rozłączyłam się.
Siedziałam przez chwilę na łóżku szukając numeru telefonu do jedynej osoby, która mogłaby mi pomóc. Po chwili przypomniałam sobie, że przecież mam numer tej osoby na prostokątnym papierku, który od niego dostałam. Podeszłam do biurka i wyciągnęłam z niego dwie rzeczy gdzie może być numer do tej osoby. Wracając na łóżko przejrzałam się w lutrze, wyglądałam koszmarnie, oczy podkrążone, cera blada, a na policzku już zaczęło być widać wielki siniak. Westchnęłam i usiadłam na łóżku. Drżącą dłonią przejrzałam oba papierki i na jednym znalazłam numer, niepewnie wpisałam go do telefonu i wcisnęłam słuchawkę, przystawiając urządzenie do ucha.
- Słucham. - usłyszałam służbowy ton Jason'a.
- Cześć Jason. - powiedziałam niepewnie.
- Lili? Coś się stało? Zostawiłaś coś u mnie? - tak, rozum pomyślałam.
- Czy ty... czy ja... eh to takie trudne.
- Spokojnie Lili, weź głęboki oddech i powoli wypuść powietrze, a następnie powiedz mi co się stało. - zrobiłam jak powiedział.
- Mógłbyś przyjechać po mnie do domu i zabrać stąd? - spytałam i głos mi zadrżał.
- No wiesz...
- Nie! Masz rację to głupi pomysł. - przerwałam mu i już chciałam się rozłączyć ale mnie zawołał.
-Lili! Poczekaj. Powiedz o której mam być, a będę. O nic nie będę pytał jeśli sama mi nie powiesz, dobrze?
- Bądź o dwudziestej pierwszej ale ulice dalej, dobrze?
- Dobrze Lil, do zobaczenia.
Pov Jason
Siedziałem w biurze i myślałem skąd u Lili taka desperacja, że zadzwoniła do mnie, przecież ma przyjaciółkę. Wiedziałem, że coś się stało inaczej nie szukała by mojego numeru służbowego albo nie zajrzałaby do umowy gdzie się znajdował. Nie mogłem się na niczym skupić, biedna dziewczyna, co jej się musiało stać. Próbowałem się zagłębić w papierach ale nic z tego. Przetarłem rękami twarz i ciężko westchnąłem. Postanowiłem jechać już do domu trochę się odświeżyć. Swojej sekretarce powiedziałem, żeby odwołała wszystko co zostało i żeby nie przełączała do mnie rozmów. W domu wziąłem długi prysznic, ubrałem bokserkę i jeansy. Spojrzałem na zegarek i miałem jeszcze godzinę, więc postanowiłem zrobić coś ciepłego do jedzenia bo coś mi mówiło, ze dziewczyna pewnie będzie głodna. Nie wiedziałem co się tam dzieje, czemu musi uciec, ale wiedziałem, że to ja jej muszę pomóc. Postanowiłem zrobić spaghetti. Nie mogłem przestać o niej myśleć jest taka krucha, taka młoda, niewinna. Potrząsnąłem głową przecież ona jest jeszcze dzieckiem, jest niepełnoletnia co się ze mną dzieje? Gdy makaron był już gotowy odcedziłem go sprawdziłem sos jeszcze chwilę mógłby się podgrzać ale wyłączyłem go. Wziąłem kluczyki do samochodu i wyszedłem z domu w celu pojechania tam gdzie chciała Lili. Siedziałem w aucie i czekałem na dziewczynę , aż ją zobaczyłem, szła z wielką walizką i cała się trzęsła. Wysiadłem i podszedłem do niej. Spojrzałem na jej twarz i zamarłem. Jej lewy policzek był cały siny, a ona sama była cała blada. Staliśmy koło bagażnika gdy uniosłem jej twarz ujmując ją za brodę. W jej czerwonych od płaczu oczach widziałem jeszcze coś prócz skrycia to chyba był strach? Tak to był strach. Włożyłem jej wielką walizkę do bagażnika, po czym razem wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mnie do domu.
YOU ARE READING
Inna
Teen FictionMoi rodzice i rodzeństwo myślą, że jestem taka szara myszka. Dziadkowie uważają mnie za grzeczne dziecko, lecz ja jestem całkiem przeciwieństwem tego co wszyscy myślą. Wychowałam się sama ale nie wychowała mnie ulica. Mam mnóstwo przyjaciół ale tyl...