Deszcz delikatnie wilżył moje włosy, ale nie obchodziło mnie to. Moje życie legło w gruzach, a przy najmniej tak się czuję.
Nie dawno podjąłem się pracy w supermarkecie. Wykładałem towar lub obsługiwałem kasę. Wszystko pod okiem starszego pana. Staruszek Saitama miał z osiemdziesiąt lat. Zawsze żywiołowy, radosny i rozmowny. Był pełen życia. No właśnie... "był". Zawał serca zabrał go dzisiaj rano. Telefon od współpracownika uświadomił mi jego stan. Nic nie wskazywało na to, że jest chory lub źle się czuje. Nie skarżył się na nic, wszystko w ciągłej normie, a tu proszę. Śmierć zawsze zabiera dobrych ludzi.
Jako, że Pan Saitama nie miał ani rodziny ani nie spisał testamentu jego sklep zamknięto, a ja tak o to stałem się bezrobotny. Dlatego właśnie nie jestem w humorze. Jestem studentem bez pracy, mieszkającym w małym bloku.
Poprosił bym rodzinę o pomoc ale wyjechali do innego kraju na wakacje i za nic nie mogę się do nich dodzwonić. Próbowałem wiele razy w ciągu ostatnich tygodni choć by pogadać co tam u nich i w ogóle ale nic mi to nie dało.
Tak więc jestem bezrobotny, mokry i teraz jeszcze czuje, że muszę coś zjeść.
Wracałem do domu, a raczej "klitki" wynajmowanej za grosze. Włożyłem ręce do swojej czarnej bluzy i poszedłem dalej.
Przechodząc obok ślepej uliczki między dwoma wielkimi blokami usłyszałem miauczenie. Pierwsze co to myślałem, że się przesłyszałem i chciałem przejść dalej ale dźwięk nasilił się.
Pomyślałem, że ktoś ma większe kłopoty niż ja. Podążyłem za odgłosem miauczenia i znalazłem. Mały, czarny kotek o zielonych oczach wychylał się z przemoczonego już tekturowego pudła. Przednimi łapkami opierał się o ścianę pudełka, zaś tylne miał już pod cienką taflą wody.
Zrobiło mi się go żal. Ja narzekałem, a on może się tu utopić.
Wyjąłem go czym prędzej i mokrego oraz zmarzniętego włożyłem pod bluzę. Delikatnie otarłem jego futerko o jeszcze suchą część rękawa i zdecydowałem, że zabiorę go z tego deszczu. Jak najszybciej biegłem do domu uważając aby mały mi nie spadł ani, a bardzo się nie poturbował.
*5 minut później*
Wycierając buty o wycieraczkę pod drzwiami delikatnie wyjąłem kota z pod bluzy i położyłem na posadzce. Sięgnąłem do tylnej kieszeni spodni aby wyjąć klucz i włożyłem go do zamka. Spojrzałem w dół. Mały posłusznie siedział przy mojej nodze i wpatrywał się intensywnie w drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem na jego widok.
Otworzyłem drzwi, a mały jak petarda wskoczył do środka i skręcając w lewo trafił do salonu. Ja jeszcze w tym czasie zdjąłem buty, a bluzę odwiesiłem na wieszak.
Poszedłem za nim do salonu i dostrzegłem jak czarna kulka futra leży w najlepsze i wygrzewa się na mojej kanapie. Kanapowiec... Poczułem lekki chłód na skórze i zdecydowałem, że czas się przebrać. Rozebrałem się z mokrej bielizny i wskoczyłem w suche ciuchy wiszące na suszarce w łazience.
Usiadłem koło czarnego przybysza i delikatnie głaskałem po głowie. Usłyszawszy mruczenie podniosłem go tak żeby nie obudzić i kładąc się w tym czasie, opierając o poduszkę, położyłem go sobie na klatce piersiowej.
Spoglądałem na niego i myślałem, że to jednak mój szczęśliwy dzień. Mam teraz kogoś kto będzie ze mną.
- Szkoda mały, że nie mówisz... - uśmiechnąłem się sam do siebie i ostatni raz spoglądając na to zwierze zasnąłem.
_____
Zachęcam też do przeczytania moich innych YAOI i książek:
- Niech To Zostanie Między Nami (Yaoi)
- Trzydzieści minut (Yaoi)
- Skryte Uczucie (Yaoi)
- Między Regałem (Yaoi)
- Jesteś dla mnie idealny! (Yaoi)
- Eyeless Jack (Love Story)
- Prawdziwa Miłość! Tego się nie spodziewasz!!!
CZYTASZ
Mały Sekret (Yaoi) [Zakończone]
NouvellesKouhei w ulewny dzień znalazł kota i postanowił go przygarnąć ale czy to na pewno był dobry pomysł ?