1800 rok
Lawirowała wzdłuż krętych uliczek. Wąskie ścieżki prowadziły ją do ponurych miejsc. Czym głębiej zaszywała się w jądro miasta, tym aura niepokoju ciaśniej oplatała ubogie budynki. Już dawno minęła pałace ociekające złotem. Piękne panie w dostojnych sukniach były echem przeszłości.Tej części, która znajdowała się na uboczu, brakowało przepychu i splendoru, jakie szło spotkać w centrum miasta. Znikły bulwary i piękne kwiaty w porcelanowych donicach.
I to wszystko. Od biedy do bogactwa. Pokraczne budowle i majestatyczne gmachy. Całość. Budziła ona w Damroce znajome odczucia.
Zdawało jej się, że kiedyś tu była. Była albo widziała. Wspomnienia sprzed lat rodziły się na nowo, lecz nie były już takie same. Chciała wyciągnąć dłoń. Uchwycić je. One jednak straciły swoje barwy. Kontury nikły, połykane przez ciemność.
Jednak uczucie to było ulotne. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie na posępne mury. Nie było w nich nic znajomego. Nie budziły w niej żadnych doznań, zwłaszcza tych radosnych. Jedyne co czuła to pustkę.
Tereny, które w latach jej istnienia były porośnięte soczyście zieloną trawą, stały się ubitą ziemią z rzadka przysypaną kamieniami. Chaty ze słomy zamieniono na piętrzące się do nieba budynki.
Damroka pamiętała, jak z siostrą bawiła się pod płaczącą wierzbą. Teraz dostojne drzewo ustąpiło miejsca szewcowi i jego zakładowi. Niewielkich rozmiarów obiekt stał niewzruszony mimo jej jawnej niechęci. Wypięła buńczucznie piegowate poliki. Zielone tęczówki smagały kamienny krajobraz z obrzydzeniem.
Początkowa fascynacja, oniemienie, jakie malowało się w oczach Animey, nikło z każdym nowym zauważonym lokalem bądź inną gospodą. Oczyma wyobraźni dziewczyna widziała swój pierwotny dom, wciąż żywy w jej sercu, ale nie tu.
Nie te przekupki krzyczące na siebie nawzajem na targu. Nie te damy. Ubrane w lubieżne stroje w jaskrawych barwach. Skąpe odzienia z trudem zakrywały ponętne kształty kobiet. Uśmiechały się one szeroko, śląc zalotne spojrzenia w stronę adoratorów. Towarzyszący im dżentelmeni swoim odzieniem nie przystawali do partnerek. Nie pasowali również tu. Biedniejsza część miasta zdecydowanie nie była ich domem. Rozmarzonymi spojrzeniami wodzili po ciałach kobiet. Dłonie pchali pod cienkie warstwy materiału, mimo gorszących spojrzeń gawiedzi. Woń tanich trunków raniła nozdrza przechodniów. A kilka takich par przeszło tuż obok Anioła Dusz.
Wolałabym tego nie widzieć — gorzka nuta pobrzmiewała w jej myślach.
Gdy odprowadziła już rozchichotane pary posępnym spojrzeniem, pożałowała przybycia do rodzinnego miasta.
~*~
Podążając wydeptaną dróżką, dostrzegła ciemną postać. Przystanęła. Zmrużyła złowrogo oczy, lecz pokraczny cień szybko zniknął z jej pola widzenia. Ruszyła niepewnie naprzód, wciąż rozglądając się uważnie dookoła.
Gdzie to coś jest?
Choć nikogo nie widziała, to nadal czuła.
Gdzie jesteś?
Powietrze stało się cięższe. Słońce świeciło intensywnie, ale mimo to zimno zagościło w alejce. Zapach siarki zajął miejsce mdlącej woni alkoholu.
Nie cierpię ich.
Wytężyła wszystkie zmysły w poszukiwaniu tego złego, ale jego już nie było. Sumienie westchnęło. Jej również nikt nie potrzebował. Ogarnęła ją ulga podszyta strachem i dozą niepewności.
CZYTASZ
Sumienie
Short StoryKażda decyzja niesie za sobą gorzkie konsekwencje. A młoda dziewczyna rozumie to najlepiej. Dobrze wie, co się stanie gdy jesteśmy głusi na własne sumienie. A teraz na swoich barkach niesie konsekwencje swojej głuchoty. Za okładkę dziękuję: Nessa_12...