Mocno zirytowana opadłaś na fotel. Twoja rodzicielka z poważną miną wpatrywała się w twojego ojca. Od dłuższego czasu bezskutecznie próbowałaś zwrócić na siebie ich uwagę. Niestety, byli zbyt zajęci skakaniem sobie do gardeł i przy tym budzeniem połowy sąsiedztwa.
-Mógłbyś wreszcie bardziej zainteresować się swoją rodziną! - zezłoszczona kobieta rzuciła w męża leżącym na stoliku pilotem. - Jestem pewna, że zdradzasz mnie z tą dziwką z biura!
Mężczyzna odbił lecący w jego stronę przedmiot i złapał się za głowę, przybierając zezłoszczony wyraz twarzy.
-Jakbyś nie zauważyła, to próbuje nas utrzymać.- żywo gestykulował. - To ty nie robisz nic poza siedzeniem w domu!
Oburzona kobieta podeszła do twojego ojca, wymierzając mu cios w policzek. Zszokowana takim obrotem spraw zakryłaś usta dłonią. Mężczyzna zatoczył się do tyłu.
-Jak śmiesz tak mówić! - Twoja matka wywrzeszczała łapiąc męża za koszule. Szarpała nim żywo jak szmacianą lalką. Obserwując to całe mało przykładne zachowanie, zastanawiałaś się czy twoi rodzice na pewno są trzeźwi.
-Przestańcie, do jasnej cholery!- Poderwałaś się z fotela.
Czując łzy w oczach, zamrugałaś szybko, by je odgonić. Twoi rodzice zwrócili głowy w twoją stronę.
-Nie wtrącaj się, gówniarzu. - twój ojciec warknął, odczepiając od siebie kobietę. - gdyby nie ty, nie byłoby żadnych problemów!
Twoje oczy przybrały kształt spodków. W życiu nie przypuszczałabyś, że ojciec tak cię potraktuje. Twoja matka jakby nie słyszała słów męża i znów się do niego zwróciła.
-Świetnie wychowałeś dziecko, skoro teraz nie umie nawet poprawnie zwracać się do rodziców!- Czarnowłosa krzyknęła, próbując uderzyć męża pięścią w klatę. Ten złapał jej rękę w drodze i odepchnął.
-To twoja wina, że ją urodziłaś! Trzeba było zgodzić się na tą pierdoloną aborcje!- Mężczyzna warknął w stronę kobiety. Twoje nogi stały się jak z waty. Analizowałaś ponownie w głowie słowa ojca, jakby nie wierząc w ich prawdziwe znaczenie.
Zakryłaś usta ręką i nie powstrzymywałaś już łez. Wodospad słonej cieczy zaczął spływać po twoich rumianych policzkach.
-Nienawidzę was! - wywrzeszczałaś nie hamując się. - Nienawidzę was z całego serca!
Odwróciłaś się i biegiem rzuciłaś do swojego pokoju. Za sobą słyszałaś jeszcze kolejną kłótnie rodziców o wypowiedziane przez ciebie słowa. Zatrzasnęłaś drzwi i zjechałaś po nich. Schowałaś twarz w dłoniach łkając. Wulkan negatywnych emocji wypłynął z ciebie, powodując mętlik w głowie.
Było ci cholernie przykro, nie tylko za sprawą ostatnich słów ojca, ale też za ich ciągłe kłótnie. Dzień w dzień od ostatniego miesiąca kłócili się o byle drobnostki. Zawsze albo to twoja matka kończyła z płaczem, albo twój ojciec wychodził z domu na noc i wracał nad rankiem wyglądając jak bezdomny. Miałaś tego serdecznie dość.
Twój telefon zabrzęczał i włączył się przez przesłane powiadomienie z jakiejś aplikacji o której istnieniu nawet nie miałaś pojęcia. Widząc tapetę ekranu blokady uśmiechnęłaś się lekko. Widniał na niej szeroko uśmiechnięty Sugawara, trzymający książkę. Zrobiłaś mu to zdjęcie, kiedy uczyliście się razem. Przetarłaś twarz dłonią, by chociaż trochę osuszyć ją z łez.
Kōshi był twoim jedynym oparciem w trudnych dla ciebie sytuacjach. Jako mało kontaktowa osoba nie miałaś wielu przyjaciół. Uniosłaś głowę, a w twoje oczy rzucił się czarny szkolny plecak. Pośpiesznie wstałaś, działając pod wpływem chwili.
CZYTASZ
One-Shotowe Scenariusze | Haikyuu!
FanfictionNie mam pojęcia jak powinna nazywać się ta książka xD Będą się tu pojawiać twoje różnorakie przygody z naszymi kochanymi siatkarzami.