8. Urodziny

9 2 0
                                    


Zabawa toczyła się jak najlepiej. Wszyscy pili, bawili się, tańczyli, ale też i śpiewali. Sama muszę przyznać, że dawno się tak nie bawiłam. Ostatnim razem chyba na urodzinach mojej przyjaciółki z Kalifornii.
Właśnie przechodząc przez kuchnie chłopaka, patrząc przy okazji na wszystkie pary całujące się zmierzałam do lekkiego przewietrzenia mózgu. Mam tutaj na myśli oczywiście wyjście na dwór. Z tego co wiem miało tu być kilkanaście znajomych Dylana ze szkoły, a jest ich kilkadziesiąt. Wygląda to, jakby cała szkoła znalazła się w jednym domu, przez co każdy się o inną osobę ocierał, mimo, że ten dom nie tylko z zewnątrz jest ogromny, ale również i w środku. Chyba nawet wydaje się większy!
-Sky! Gdzie idziesz? - idąc salonem spotkałam Lucy, która była już nieźle upita. Włosy jej były potargane we wszystkie strony, makijaż miała rozmazany, a sama dziewczyna ledwo trzymała się na nogach.
-Muszę się trochę przewietrzyć. - Odparłam zakładając kurtkę, którą wcześniej trzymałam w rękach. - Idziesz ze mną? Tobie chyba też by to się przydało.
-Nie widziałam też Dylana!
-Ja też.
-Ja.Się.Idę.Bawić! - Każde ze słów powiedziała bardzo wolno, a następnie poleciała wgłąb tańczących ludzi.
Rozejrzałam się kilka razy, czy na pewno wszystko z nią w porządku, a kiedy upewniłam się, że obok niej siedzi bardziej przytomny Flynn, odetchnęłam z ulgą i wyszłam na dwór.
Dobiegała już dwudziesta trzecia trzydzieści, także prócz ogrodowych lamp, jedynym światłem podczas tej nocy był księżyc. Obejrzałam się, gdy z boku słyszałam chłopaka, który wymiotował w kwiaty mamy Dylana. Zrobiłam skwaszoną minę, po czym poszłam na tył domu.
W tamtym miejscu było o wiele lepiej. Nie tylko muzyka ucichła, ale i ludzie. Usiadłam na ławeczce, którą znalazłam obok wielkich winorośli, a następnie wyjęłam telefon z kieszeni. Spojrzałam na kilka wiadomości, które do mnie przyszły, po czym na nie odpisałam. Zrobiłam jeszcze zdjęcie na SnapChata z podpisem godziny i po tym schowałam spowrotem telefon do kieszeni kurtki.
Odruchowo spojrzałam przed siebie, gdy mały blask padł mi do oka.Zaczęłam przyglądać się dokładnie tym winoroślom, w których przed sekundą coś zauważyłam, a następnie do nich podeszłam. Obejrzałam się za sobą, czy na pewno jestem sama. Zerknęłam również w kierunku mojego domu, który ledwo już był widoczny, przez wiele drzew, zasłaniające go.
Po wszystkim swoją uwagę skierowałam na zieleń i zaczęłam powoli ją dotykać. Po pewnej ilości małych igiełek i gałęzi, dotknęłam czegoś metalowego.
Ten blask.
Była to wąska furtka, schowana tak idealnie, że nie było jej w ogóle widać. Lekko popchnęłam ją, a moim oczom ukazała się mała przestrzeń, pełna kwiatów i niewielkiej fontanny. Rozejrzałam się dookoła i upewniając się, że jestem sama zamknęłam pośpiesznie dźwiczki furtki.
Niczym scena z ''Tajemniczego Ogrodu''
Miejsce to wyglądało tak idealnie, że nie mogłam zakryć swojego podziwu. Nie chciałam. Dotykając roślin, przechodziłam po małym kwadratowym ogrodzie zachycając się wszystkim. To miejsce było tak magiczne! Schowany ogród, który nie miał być chyba przez nikogo znaleziony.
- Jak tu weszłaś? - Obejrzałam się w stronę znajomego głosu. Po chwili zobaczyłam siedzącego na drewnianej ławce Dylana. Spojrzałam na niego bardzo zdziwiona.
***
-Zdmuchnij świeczki! - Krzyknął w oddali Tom, pełen radości.
Kiedy Dylan już to zrobił, wokół rozbrzmiały brawa i krzyki wszystkich zebranych. Tort został pokrojony, a następnie chętne osoby sięgnęły po kawałek.
Stałam obok Lucy, która podtrzymywała się swoim chłopakiem. Even tylko kręcił z politowaniem glową, a następnie cicho się zaśmiał.
-A ty nie chcesz? - Zza moich pleców wyszedł Dylan. W ręce trzymał kawałek tortu. Cały uśmiechnięty patrzył na mnie z zapytaniem.
-Nie jem tortów, ale dziękuję. - Odparłam, ze szczerym uśmiechem.
-Za mnie nawet nie zjesz? - Dodał z miną szczeniaczka. Zaśmiałam się, po czym sięgnęłam po talerz.
-Ja zj..em! - Krzyknęła podpita Lucy. - Zjem wszy..stko!
Nagle drzwi do domu się otworzyły. W progu stanęła poznana mi dopiero osoba. Wzrok wszystkich skupił się na postaci, a twarze wyglądały jak u trupów. Spojrzałam z dziwieniem na Dylana, który dopiero po chwili odwrócił się ze zdziwionym spojrzeniem ku drzwiom.
-Mary?
-Witaj, braciszku.

KOCHANI

WRACAM PO DOSYĆ DŁUGIEJ PRZERWIE

JESZCZE DZISIEJSZY ROZDZIAŁ JEST KRÓTKI, ALE NASTĘPNY NA PEWNO BĘDZIE LEPSZY.

DO NASTĘPNEGO :*

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 08, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Always. Only. For you.Where stories live. Discover now