☆ t w o ☆

2.1K 99 26
                                    

Czyś ty do reszty zwariowała?! Myślałem, że żartujesz z tą opieką nad dziećmi! Przecież ty prędzej czy później przez przypadek do mikrofali jakieś wsadzisz!- kolejny jazgot wydobył się z komórki, strasząc pobliskich przechodniów.

Szłam właśnie zatłoczonymi ulicami Seulu, w stronę miejsca nowej pracy, zwracając na siebie uwagę jak diabli tylko i wyłącznie przez psioczenie, jojczenie i obrażanie się na Bóg wie co przez kochanego Seokjina...

A może i nie takiego kochanego.

- Przestań tak dramatyzować, ludzie patrzą się na mnie jak na idiotkę przez ciebie- warknęłam do słuchawki, rozglądając się po przestrzeni z zażenowaniem.

- A tak nie jest?! Trzeba nazywać się Song Minah, żeby wpaść na tak idiotyczny pomysł. Ty nie masz ręki do dzieci! Pamiętasz jak było z moją bratanicą nie każ mi tego przypominać- fuknął pełen złości.

- A co to ma do mojej przyszłej pracy, huh?

- Minah, ty prawie ją w piaskownicy zakopałaś.

Rozejrzałam się kolejny raz, przechodząc przez pasy na drugą stronę. Okej, może i w przeszłości zbytnio nie lubiłam dzieci, ale jednak praca to praca. Ogłoszenie było pilne, więc czemu by nie spróbować swoich sił? Może coś się zmieni we mnie względem nich?

Spojrzałam dokładnie na adres zapisany na małej kartce, którą trzymałam w dłoni. Oglądałam uważnie numery mieszkań na tej dzielnicy, pytając samą siebie, czy na pewno dobrze trafiłam. Wszędzie wznosiły się wysokie domy... domy to mało powiedziane. To były wille.

Do tej pory w żaden sposób nie stresowałam się tym, jak wypadnę przed pracodawcą. Założyłam na siebie ciemne spodnie i waniliową koszulę, co przykryłam swoim burgundowym płaszczem. Nos, na którym spoczywały szkła w okrągłych, ciemnych oprawkach, był schowany w biały szalik, zaczerwieniony od niższej temperatury. Słońce było wyraźnie widoczne i nieprzyjemnie świeciło w oczy, co było dość zdradliwe. Temperatura nie była zgodna ani trochę co do tego spostrzeżenia.

Wbrew temu, co było widać na zewnątrz, w środku z każdym krokiem bliżej mieszkania byłam istnym kłębkiem nerwów. Czy na pewno mnie przyjmie? Może nie spodobam mu się i na dzień dobry się pożegnamy? Co będzie jak małe zadławi się klockiem lego, a ja nic nie zrobię?

- Oh Jin, żyjesz przeszłością chyba aż za aktywnie

- Ja przynajmniej wiem, na co się piszę w mojej pracy. Pewnie ty teraz srasz w gacie

- W twoich snach- sarknęłam do telefonu, rozłączając się z nim. Miał rację- byłam cholernie zestresowana. Gdyby nie pokaźna brama, na której się opierałam, i przed którą stałam, runęłabym jak długa. Za tym sporym nawałem żelaza stał potężny budynek, uchodzący za "mieszkanie" niejakiego Jeona Jeongguka.

Klepnęłam się parę razy w policzki, nie dowierzając temu, co widzę. Brukowana, jasna ścieżka prowadziła prosto pod wejście do budowli, ozdobnie się zakręcając co chwilę. Wokół tego rosła już delikatnie wymęczona klimatem trawa, a z boku rósł żywopłot, zasłaniając pewien obszar. Sam dom już z zewnątrz kipiał nowoczesnością, a w otwartym garażu stał najnowszy model lexusa. Ten widok był tak odrealniony... Ba! Cała ta sytuacja była jak z jakiegoś snu, z którego zaraz miałam się obudzić, z pomocą piszczącego budzika. Jeszcze przez długi czas wpatrywałabym się w to co się rozpościera przed mymi oczyma, jednak młoda kobieta wybiegająca przez drzwi mieszkania z rozmazanym tuszem do rzęs, skutecznie mnie ocudziła. Skupiałam się na niej z jeszcze większym zaskoczeniem, niż wcześniej: oczy miała mocno przeszklone, łzy zmazały skutecznie jej makijaż, nad którym pewnie dość długo pracowała, i zanosiła się głębokim szlochem. Wybiegła przez furtkę, prawie mnie taranując, a mnie napadł jeszcze większy stres.

☆the babysitter | jeon jungkook☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz