[wersja2]
Czy bieg zdarzeń jest czymś, nad czym można zapanować? Czy istnieje przeznaczenie - nie dla wszystkich szczęśliwe - które po prostu musi się wypełnić?
Kai Hughes, mimo naturalnej inteligencji, nie rozumiał wielu rzeczy. Nie rozumiał najprostszych i najbardziej podstawowych aspektów życia, nie rozumiał ludzkich emocji, nie rozumiał słów, wypowiadanych w jakichś nieokiełznanych przypływach chwil i - przede wszystkim - nie rozumiał samego siebie.
Nie rozumiał także tego, co przyniosło mu życie. Podczas zimnych nocy i jeszcze zimniejszych poranków, przez długie godziny zastanawiał się: czy taka sama historia mogłaby owinąć się w okół innej osoby i zaciskać na niej swoje niezwykle silne, ogromne dłonie z ostrymi pazurami? Czy życie innej osobie wepchnęłoby w dłonie wszystkie te nieprzyjemności, płaczące głosami bezbronnych dzieci? Czy może - całość jego życia, każdy jego moment, każde słowo, które usłyszał i które sam wypowiedział - może to coś miało prawo bytu tylko z nim i tylko wewnątrz niego?
Zsunął się z łóżka, poprawiając na ciele dużą, ciemną koszulkę. Było już bardzo późno - w domu panowała odbijająca się od ścian cisza. Spóźniony był strasznie, ale nie martwiło go to zbytnio. Postanowił zajść nad mostek, odpocząć trochę (od myśli), zjeść coś (wypalić papierosa) i poczekać na następną lekcję, na której (chyba) się zjawi.
Wychodził z domu w jakimś dziwnym roztargnieniu, z niemalże pustym plecakiem (zapomniał, że wypadałoby zajrzeć, czy napewno wszystko w nim ma) i jeszcze bardziej pustą głową. Kiedy znalazł się już na nierównym chodniku, począł niechętnie przeglądać wszystkie powiadomienia, układające się pod sobą.
Simon: dzień dobry
Simon: dziś piątek!!!!!!!!!!!!!!
Simon: a my robimy nocowanie!!!!!!!
Simon: zakładam że to właśnie twoja wielka ekscytacja jest powodem dla którego teraz nie dajesz znaków życia
Simon: robisz mi jakąś niespodziankę???
Simon: śniadanie od nancy??
Simon: nowy zapach do auta??
Simon: paige wilson wyskakująca z tortu??
Simon: kai?????
Simon: no tak, już wiem co to była za niespodzianka!!
Simon: dzień wolnego od oglądania twojej wstrętnej twarzy!!!! dziękuję stary!!!! nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś równie uroczego!!!!
Simon: KAI NIE BĘDĘ SIEDZIAŁ TUTAJ SAM JESZCZE SZEŚĆ GODZIN
Simon: naprawdę cię nienawidzę
Simon: kocham cię bracie
Simon: kocham całym sercem
Simon: ALE PRZYJDŹ TU
Kai parsknął śmiechem na wiadomości od przyjaciela. Czuł całym swoim sercem, a raczej tym, co z niego pozostało, że Simon Carter był pierwszą i ostatnią osobą, której całkowicie i bezgranicznie zaufał, oddał mu nieodwracalnie samego siebie, bez momentu zawahania. Czuł, że po nim po prostu nie było nikogo ani niczego, że gdyby teraz go zabrakło, bezpowrotnie by się rozpadł i nie byłoby czego zbierać. Gdyby w ogóle znalazł się ktokolwiek kto chciałby go pozbierać i w miarę możliwości posklejać.
Wystukał szybko odpowiedź, przepraszając za nieobecność i obiecując, że wkrótce się zjawi, a następnie zjechał palcem jeszcze niżej, odnajdując kolejne dwie wiadomości od kogoś zupełnie innego.
Paige: musimy porozmawiać
Paige: najlepiej dzisiaj
Kai czuł zaciskającą się na jego gardle dłoń, dłoń, którą wszem i wobec nazywało się przeszłością. Ścigała go ona na każdym kroku, a jej obecność odciskała się na jego osobie niezwykle boleśnie.
Czasem, kiedy tak z Paige rozmawiał, miał wrażenie, jakby się topił - nie w wodzie, a w czystej miłości. Największej i najprawdziwszej, gęstej i zatykającej usta, oczy i uszy. Tonął.
Kai: o czym?
Dłonie mu drżały. Nawet nie zdążył się zastanowić, przekalkulować, przeanalizować, gdyż urządzenie pod jego palcami delikatnie zawibrowało.
Paige: wiesz:-)
I poszedł w miejsce fizycznie odkryte niedawno, chciaż coś w jego środku cały czas krzyczało, że zna to miejsce i że kocha to miejsce. W głowie był szum. Szum, nad którym przez całe siedemnaście lat nie nauczył się panować. Tak wielu rzeczy się dowiedział, tyle wiedzy przyswoił - ale to było wieczne nieznane, jak pytanie bez odpowiedzi, jak znak zapytania bez kropki. Papieros pomiędzy jego palcami delikatnie się tlił, kiedy jego brązowe oczy patrzyły tylko na to, co odbijało się w wodzie. A z kolei ta, niewinna i niepozorna, ukazywała wszystko co ostatnimi czasy nieprzerwanie czuł - zewnętrzny, chorobliwy spokój, podczas gdy gdzieś tam, w głębinach błękitu, coś przeraźliwie mocno wrzeszczało, wyrywając sobie żyły z całego ciała - tak, to był cały Kai Hughes.
*
Kai
Kai Hughes
Hughes
Hughes Kai
Kim był Kai Hughes?
Czym był Kai Hughes? Sam często wyobrażał sobie, że jest jak przypadkowo strząśnięta z pędzla czarna farba, która utworzyła na kolorowym obrazku niechcianą i niepasującą plamę. Lecz w tej plamie skrywało się bardzo dużo i bardzo mało zarazem - Kai potrafił bowiem w jednej chwili zarówno czuć wszystkie emocje tak mocno, że wytwarzały się na jego głowie pęknięcia, rozrywające mu czaszkę, jak i nie czuć nic. Zupełnie nic. Puste i nic nie warte zero. Momentami pustka wypełniała go od wewnątrz, a on się nią idiotycznie napawał, obracając ją między swoimi długimi palcami. Lubił jej obecność, lubił to, że czasem to ona była tą jedyną, która zdawała się chronić go przed każdą krzywdą i przed każdym złem. Czyniło go to wszystko człowiekiem bez człowieka.
Było po dwudziestej, kiedy leżał jak martwy na miękkim materacu swojego łóżka i wzrokiem próbował wypalić dwie okrągłe dziury w suficie, by móc oglądać gwiazdy. Gwiazdy go uspokojały, dawały nadzieję i zdawały się być dla niego jak drogowskaz - gdy zabraknie gwiazd, zabraknie też jego. Nie ma Kaia, bez gwiazd.
Myślał o Simonie, który na próżno czekał na niego przed salą od matematyki, a następnie wysłał do niego masę wiadomości. Myślał o Simonie, którego ciągle (i ciągle!) zawodził, bezustannie, do nieprzytomności.
Jego głowy nie opuszczała także Paige i złamane obietnice. Te trzy słowa tak idealnie się ze sobą łączyły, jakby ktoś już bardzo dawno temu kazał im przy sobie trwać.
No i w końcu myślał też o mamie. Każdy myśli o mamie przed snem, prawda?
CZYTASZ
upadłe anioły
Teen Fictionbyli zbyt słabi, by udawać, że są silni. |KSIĄŻKA PODLEGA OBECNIE KOREKCIE| 22519