Rozdział XIII

1.4K 131 6
                                    

Weekend spędzony z Ashtonem był nieziemski. Przez cały ten czas praktycznie nie wychodziliśmy z domu, ale mi to nie przeszkadzało. Chłopak był wobec mnie bardzo opiekuńczy i delikatny, cały czas się przy tym uśmiechając. Miałam wrażenie, że przez te krótkie godziny poznaliśmy się bardziej niż w przeciągu całego czasu trwania naszej znajomości. Niestety, co piękne, musi się kiedyś skończyć. W niedzielę po południu staliśmy przed drzwiami domu, jakoś nie mogąc się rozstać. -Co powiesz na to, żebyśmy jutro też spędzili razem cały dzień? - zaproponował Irwin, bawiąc się kosmykiem moich włosów.

-Chętnie - rozchmurzyłam się, ale zaraz potem zasmuciłam. - Jutro mam szkołę do 17...

-Więc?

Spojrzałam na Ashtona, przygryzając dolną wargę. Co prawda już wcześniej urwałam się z części lekcji, żeby się z nim spotkać, ale tylko z części. Nigdy nie przeszło by mi przez myśl, żeby zdezerterować z całego dnia.

-Jeśli nie chcesz, nie musisz - dodał od razu blondyn łagodnym tonem.

-Nie - zaprzeczyłam szybko, może zbyt szybko. - To znaczy... To tylko szkoła, prawda? Jeden dzień nikogo nie zbawi.

-Moja rebeliantka - zaśmiał się melodyjnie Ash, po czym złączył nasze wargi.

Oddałam pocałunek, czując narastającą radość. To niesamowite, że tak dobrze dopełnialiśmy się z Ashtonem, zarówno fizycznie jak i mentalnie. Czułam, że przy nim odżyłam, porzuciłam swój dotychczasowy kokon i wreszcie zaczęłam być taka, jaka powinnam.

Dosłownie pół godziny po wyjściu Irwina drzwi domu otworzyły się, skrzypiąc przy tym donośnie i do środka wtoczył się tata, obładowany walizkami i torbami. Zaraz za nim weszła mama, dzierżąc w dłoni jedynie małą torebkę.

-Wróciliśmy! - oznajmiła radośnie, wyrzucając ręce w górę.

-I jak było? - zapytałam, śmiejąc się pod nosem na widok tej niziutkiej kobietki, niemal skaczącej pod sufit.

-Wspaniale - wysapał towarzyszący jej mężczyzna, odciążając wreszcie plecy. - Mama wybrała się na zakupy. Z moją kartą.

-Sam, nie przesadzaj - żachnęła się ma rodzicielka, ściągając okulary przeciwsłoneczne z nosa.

-Wyczyściłaś połowę konta - mruknął tata, prostując się nieznacznie.

-A właśnie! - zakrzyknęła mama, sięgając do jednej z toreb noszonych przez męża. - Skarbie, mam dla ciebie prezent! Chodź na górę i wszystko ci opowiem. Jakoś tutaj... inaczej - dodała po chwili, rozglądając się wokoło.

-Posprzątałaś burdel, jaki zostawiły po sobie matka i siostra? - podsunął tata, czym zasłużył sobie na mocnego kuksańca pod żebra.

Roześmiałam się radośnie, obejmując swoich rodziców. Nie ma to jak w domu.

*  *  *

-Do zobaczenia! - krzyknęłam, wychodząc na dwór.

Powietrze było chłodne, lecz orzeźwiające. Szłam chodnikiem cała poddenerwowana, co chwilę oglądając się za siebie. Pierwszy raz miałam opuścić cały dzień szkoły i to mnie lekko przerażało, ale również ekscytowało. Szybkim krokiem skręciłam w boczną uliczkę, tym samym zbaczając z obranego jak zawsze kursu: oddalałam się od szkoły.

Umówiłam się z Ashtonem w parku. Dokładnie tam, gdzie po raz pierwszy zaproponował mi spotkanie. Na samą myśl uśmiechnęłam się do siebie i przyspieszyłam kroku. Nie minęła minuta, gdy na horyzoncie dostrzegłam biurze jasnych loków, umiejscowioną na pobliskim placu zabaw.

Ash siedział na huśtawce i bujając się lekko, palił papierosa. Gdy tylko mnie zobaczył, poderwał się z miejsca. Wyrzucił peta do kosza, zaraz później obejmując mnie w talii i przyciągając do siebie. Połączył nasze usta w pełnym uczucia pocałunku.

Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, tylko ja i on i nikogo wokół. Niestety, Irwin odsunął się, opierając swoje czoło o moje.

-Tęskniłem.

-Ja też - zagryzłam wargę, czekając na jego ruch.

Ashton usiadł z powrotem na gumowej oponie, sadzając mnie sobie na kolanach. Metalowa konstrukcja zaskrzypiała nieznacznie, ale nic nie zwiastowało katastrofy.

-Jak się czuje moja mała wagarowiczka? - zagadnął chłopak, smyrając nosem mój odsłonięty obojczyk.

-Tylko nie malutka - pacnęłam go w ramię.

Irwin zaśmiał się głęboko, sprawiając, że po moim ciele przebiegły ciarki. Siedzieliśmy tak przez chwilę, przytuleni do siebie, aż chłopak sięgnął do kieszeni, wyjmując paczkę papierosów. Skrzywiłam się, natychmiast schodząc z jego kolan.

-Coś się stało? - zapytał zdziwiony. - Nie lubisz palaczy?

Pokręciłam przecząco głową, odsuwając się nieco. Irwin wypuścił dym z ust, który poleciał wprost na mnie. Zaczęłam się krztusić, a Ash natychmiast odgonił trujący opar.

-Wybacz - uśmiechnął się przepraszająco.

Zaciągnął się jeszcze raz, wpatrując się w mieniące się na horyzoncie słońce. Spojrzał na mnie krótko, po czym wyciągnął z powrotem paczkę, podsuwając mi pod nos.

-Poczęstujesz się?

-No coś ty - fuknęłam, odsuwając się od papierowego opakowania niczym od ognia. - Nie ma mowy.

-Jeszcze nigdy nie próbowałaś? - w głosie Irwina odmalowało się zdziwienie. - No dalej. Co ci szkodzi?

-To jest trucizna - oświadczyłam, nieco mniej pewna siebie. - Zabija cię od środka.

-Ja jakoś się trzymam - wyszczerzył zęby Ash, nieznacznie poruszając paczuszką trzymaną w dłoni. - Chociaż jednego. To odstresowuje.

Zawahałam się przez chwilę, szybko rozważając za i przeciw. Co prawda byłam już pełnoletnia, ale każdy zawsze ostrzegał mnie przed szkodliwymi skutkami palenia. Mimo to jednym sprawnym ruchem chwyciłam w dwa palce jednego papierosa, niepewnie przykładając go do ust.

-Zuch dziewczyna - mruknął Ashton, podpalając końcówkę patyczka. - Pociągnij do płuc,  potrzymaj chwilę i wypuść.

Zrobiłam tak, jak kazał, czując dym, kłębiący się pod moimi żebrami. Nie minęło dziesięć sekund, jak powoli zaczęłam go wypuszczać. Niestety, w połowie tej czynności się zakrztusiłam, plując i charcząc na wszystkie strony.

-Za pierwszym razem nigdy nie wychodzi idealnie - powiedział Ashton, a gdy spostrzegł, że się zarumieniłam, dodał szybko. - Ale są rzeczy, które i za pierwszym razem udają się świetnie!

Zaśmiałam się lekko, zaciągając się po raz kolejny, tym razem uważnie wydychając dym.

-Chodź - Ash pociągnął mnie za rękę. - Pokażę ci coś lepszego.

_______________

Wy szybcy to i ja, a co tam! Przepraszam, że ostatnio takie krótkie rozdziały, ale wolę pisać takie niż za 6 stron mam lać wodę.

Odpowiadając na pytanie jednej z komentujących rozdziały postaram się dodawać co weekend. Następny będzie najpewniej za tydzień. Miłego, miśki ♥

Happily ever afterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz