Rozdział XV

1.2K 134 9
                                    

-Ashton? Ashton!

Na dźwięk swojego imienia natychmiast się odwróciłem i już nie miałem wątpliwości, kto mnie woła. Moja księżniczka stała przy metalowym rzędzie szafek, wychylając się znad głowy swojej przyjaciółki. Szybkim ruchem schowałem za siebie paczuszkę, trzymaną w ręku, w duchu licząc na to, że Zoey jednak tego nie widziała. Na próżno. Dziewczyna jednym susem znalazła się obok, nawet nie zwracając uwagi na przerażonego drugoklasistę stojącego przy ścianie i ściskającego w dłoni zwitek banknotów.

-Co to ma być? - syknęła nastolatka, miętosząc przezroczystą paczuszkę.

No to jestem w dupie...

Zoey's POV

Gdy tylko zobaczyłam Ashtona, sięgającego po pieniądze zrozumiałam, co wisi w powietrzu. Natychmiast pobiegłam do niego, a jedyne, na czym skupiłam wzrok, był niewielki, plastikowy woreczek, wypełniony białą substancją.

Irwin próbował się wycofać w zagłębienie ścienne, w którym do tej pory się ukrywał, ale szybkim ruchem wyrwałam mu paczuszkę z ręki.

-Co to ma być? - zapytałam, wkładając w to tyle jadu, ile tylko mogłam.

-Ja... - zająknął się chłopak, energicznie pocierając kark. - To tylko...

-Może ja wyja... - wtrącił się stojący przy nas nastolatek, ale przerwałam mu w połowie zdania.

-Spieprzaj - warknęłam, będąc zaskoczona swoim tonem i doborem słownictwa.

Brunet tylko podskoczył jak oparzony i w tej samej sekundzie usunął mi się z pola widzenia. Słusznie. Byłam wściekła, a nie chciałam wyżywać się na niewinnym drugoklasiście. No, może nie tak niewinnym. Pociągnęłam Ashtona w głąb wnęki tak, żeby absolutnie nikt nas nie zobaczył i pomachałam mu woreczkiem przed nosem.

-Co to ma być? - ponowiłam pytanie.

-Zoey...

-Może mąka, co?

-Daj mi to wyjaśnić - poprosił błagalnie ciemnooki, tracąc resztki dawnego wigoru.

-Nie chcę cię znać - wysyczałam, rzucając mu torebką w twarz.

Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem ruszyłam w stronę damskich łazienek. Chciało mi się płakać, a z racji tego, że dzwonek na lekcje już zadzwonił, toalety powinny być puste. Miałam rację.

Wpadłam do okrągłego pomieszczenia, nawet nie powstrzymując łez. Na pewno Ashton próbował mnie dogonić, więc ostatkiem sił zamknęłam się w pierwszej kabinie. Zaraz po przekręceniu zamka, usłyszałam huk otwieranych drzwi i tupot stóp.

-Odejdź! - krzyknęłam, wiedząc, kto wszedł.

-Zoey, porozmawiamy! - głos Irwina odbił się echem od wyłożonych ceramicznymi płytami ścian.

-Zostaw mnie w spokoju! - wrzasnęłam, czując rosnącą w gardle gulę. - Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia!

W łazience zapadła cisza, od czasu do czasu przerywana szumem wody, płynącej w rurach. Widziałam w szparze pomiędzy podłogą, a drzwiami kabiny buty Ashtona, więc chłopak dalej nie dał za wygraną. W takim razie dlaczego się nie odzywał?

Wstałam z klapy toalety, powoli wyciągając rękę w stronę zamka, gdy nagle rozległ się okropny trzask i drzwi po prostu wyleciały z zawiasów. Pisnęłam przerażona, odskakując z powrotem na sedes. W miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się szeroka, drewniana płyta, stał teraz Ashton, rozmasowujący nadgarstki.

Happily ever afterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz