tiako ianao ✫

941 127 54
                                    

Mijały dni, ale Taeyong nawet nie zwracał uwagi na to, ile już ich tak właściwie minęło

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Mijały dni, ale Taeyong nawet nie zwracał uwagi na to, ile już ich tak właściwie minęło. Przez cały czas zadręczał się myślami, na zmianę z próbami odnalezienia jakichś śladów zniknięcia chłopaka. Nie mógł zrobić nic, dosłownie nic.

Musiał czekać. Jednak to wydawało mu się zbyt trudne.

– Taeyong – głos Doyounga dotarł do niego zza drzwi. – Musisz w końcu wyjść.

Lee westchnął ciężko patrząc na drzwi. Naprawdę nie chciał, aby ktokolwiek się nim tak przejmował, ale Doyounga nie tak łatwo zbyć. W końcu wydawało mu się, że jest właśnie kimś w rodzaju matki dla Taeyonga.

Kim codziennie przychodził pod drzwi przyjaciela i pukał w nie, mając nadzieję, że chłopak w końcu się ugnie i mu otworzy. Na próżno. Jednak dopóki niektóre rzeczy z reklamówek, które mu przynosił, znikały, było w porządku. Od kilku dni jedyne co Taeyong zabierał, to dużą butelkę coli i słodkie bułeczki z kawałkami czekolady. Nie satysfakcjonowało to Doyounga do końca, ale przynajmniej Taeyong coś jadł. Lepsze to niż nic.

– Mam nadzieję, że w końcu wyjdziesz, bo jak nie to znowu wezmę zapasowy klucz z recepcji – Kim oparł dłoń o drzwi i wpatrywał się w nie, jednak nic się nie stało. Ani drgnęły. – Nie dam Ci spokoju, za bardzo mi na tobie zależy, pamiętaj.

Taeyong już otworzył usta by coś powiedzieć, gdy nagle zamarł. Nie umiał wydusić z siebie słowa, wziął głębszy wdech i zacisnął mocno wargi. Nie wiedział co powiedzieć. Poczuł się tak, jakby był robotem i ktoś nagle odciął mu kabelek odpowiedzialny za konwersowanie.

Lee zebrał w sobie siły i podszedł do drzwi, a następnie położył dłoń na klamce. Już miał na nią nacisnąć, gdy nagle uprzedził go głos Doyounga.

– Nie naciskam na Ciebie pamiętaj – chłopak westchnął ciężko – po prostu czuję się jakbym to ja Cię tam więził i dokarmiał, by na końcu i tak wszystko się wydało. Pamiętasz, jak w tych wszystkich historiach o porwaniach z dobrym zakończeniem.

– Dziękuję Doyoung – w końcu chłopak wykrztusił z siebie dwa słowa. Dosłownie dwa słowa.

– Ty jednak żyjesz – Kim otworzył szerzej oczy i uśmiechnął się do siebie, bo przecież Taeyong i tak nie mógłby tego zobaczyć. – W takim razie jutro również spróbuję Cię wyciągnąć. W końcu mi się uda – przerwał na moment drapiąc się po karku – i nie będę musiał używać klucza zastępczego. Ostatnio naprawdę zrobiłem z siebie debila i to tylko dla Ciebie, Taeyong.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie słysząc jego słowa. Był wspaniałym przyjacielem i z jednej strony czuł się źle, że Doyoung tak się starał i nic z tego nie miał, ale z drugiej strony, naprawdę nie chciał się teraz z nikim widzieć.

Musiał posiedzieć w samotności i poukładać wszystko w głowie. Chciał myśleć trzeźwo i to przesiadywanie tutaj miało być pewnym rodzajem terapii. Chociaż ta prawie głodówka powodowała, że efekty zaczynały być odwrotne. Układał przeróżne scenariusze w swojej głowie, co zrobi jak wróci Ten, co mu powie albo czy przytuli go od razu, czy dopiero po krótkiej chwili.

⊹ Revenge | taeten | nctOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz