Mijały dni, ale Taeyong nawet nie zwracał uwagi na to, ile już ich tak właściwie minęło. Przez cały czas zadręczał się myślami, na zmianę z próbami odnalezienia jakichś śladów zniknięcia chłopaka. Nie mógł zrobić nic, dosłownie nic.
Musiał czekać. Jednak to wydawało mu się zbyt trudne.
– Taeyong – głos Doyounga dotarł do niego zza drzwi. – Musisz w końcu wyjść.
Lee westchnął ciężko patrząc na drzwi. Naprawdę nie chciał, aby ktokolwiek się nim tak przejmował, ale Doyounga nie tak łatwo zbyć. W końcu wydawało mu się, że jest właśnie kimś w rodzaju matki dla Taeyonga.
Kim codziennie przychodził pod drzwi przyjaciela i pukał w nie, mając nadzieję, że chłopak w końcu się ugnie i mu otworzy. Na próżno. Jednak dopóki niektóre rzeczy z reklamówek, które mu przynosił, znikały, było w porządku. Od kilku dni jedyne co Taeyong zabierał, to dużą butelkę coli i słodkie bułeczki z kawałkami czekolady. Nie satysfakcjonowało to Doyounga do końca, ale przynajmniej Taeyong coś jadł. Lepsze to niż nic.
– Mam nadzieję, że w końcu wyjdziesz, bo jak nie to znowu wezmę zapasowy klucz z recepcji – Kim oparł dłoń o drzwi i wpatrywał się w nie, jednak nic się nie stało. Ani drgnęły. – Nie dam Ci spokoju, za bardzo mi na tobie zależy, pamiętaj.
Taeyong już otworzył usta by coś powiedzieć, gdy nagle zamarł. Nie umiał wydusić z siebie słowa, wziął głębszy wdech i zacisnął mocno wargi. Nie wiedział co powiedzieć. Poczuł się tak, jakby był robotem i ktoś nagle odciął mu kabelek odpowiedzialny za konwersowanie.
Lee zebrał w sobie siły i podszedł do drzwi, a następnie położył dłoń na klamce. Już miał na nią nacisnąć, gdy nagle uprzedził go głos Doyounga.
– Nie naciskam na Ciebie pamiętaj – chłopak westchnął ciężko – po prostu czuję się jakbym to ja Cię tam więził i dokarmiał, by na końcu i tak wszystko się wydało. Pamiętasz, jak w tych wszystkich historiach o porwaniach z dobrym zakończeniem.
– Dziękuję Doyoung – w końcu chłopak wykrztusił z siebie dwa słowa. Dosłownie dwa słowa.
– Ty jednak żyjesz – Kim otworzył szerzej oczy i uśmiechnął się do siebie, bo przecież Taeyong i tak nie mógłby tego zobaczyć. – W takim razie jutro również spróbuję Cię wyciągnąć. W końcu mi się uda – przerwał na moment drapiąc się po karku – i nie będę musiał używać klucza zastępczego. Ostatnio naprawdę zrobiłem z siebie debila i to tylko dla Ciebie, Taeyong.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie słysząc jego słowa. Był wspaniałym przyjacielem i z jednej strony czuł się źle, że Doyoung tak się starał i nic z tego nie miał, ale z drugiej strony, naprawdę nie chciał się teraz z nikim widzieć.
Musiał posiedzieć w samotności i poukładać wszystko w głowie. Chciał myśleć trzeźwo i to przesiadywanie tutaj miało być pewnym rodzajem terapii. Chociaż ta prawie głodówka powodowała, że efekty zaczynały być odwrotne. Układał przeróżne scenariusze w swojej głowie, co zrobi jak wróci Ten, co mu powie albo czy przytuli go od razu, czy dopiero po krótkiej chwili.
CZYTASZ
⊹ Revenge | taeten | nct
FanfictionCzasem zemsta jest jedynym wyjściem. • Gatunek: mieszany • Ostrzeżenia: mogą wystąpić wulgaryzmy, miłość homoseksualna, znęcanie się psychiczne i fizyczne itp.