Rozdział 5

20.4K 296 36
                                    

Od momentu w którym z Rose zorientowałyśmy się, że coś nie gra minął tydzień. Udawałyśmy, że nic nie wiemy i niczego się nie spodziewamy. Dave w ostatnim czasie stał się bardzo miły dla wszystkich dziewczyn, co wzbudzało jeszcze większe podejrzenia.

Chciałyśmy z Rose dostać się do jego gabinetu, ale nawet nie było takiej możliwości bo Dave za każdym razem gdy z niego wychodził zamykał drzwi na klucz i brał go ze sobą. Ale ja z dziewczyną wymyśliłyśmy plan który mógł się udać.

Chodziło w nim o to, że któraś z nas pójdzie z nim do pokoju, prześpi się z nim a potem bez jego wiedzy zabierze klucz. I w tym wypadku padło na Rose.

Rose

Szłam wolnym krokiem do pokoju Dave'a. Cholernie się stresowałam, że to może nie wypalić, ale raz się żyje. Warto chociaż próbować, bo jeżeli to pomoże nam jakoś się wydostać...

Podeszłam do drzwi i lekko zapukałam do nich, a następnie weszłam. Mruknęłam na widok mężczyzny, a on przyglądał mi z pod przymrużonych rzęs. Przygryzałam wargę i podeszłam do niego kręcąc zmysłowo biodrami. Usiadłam na nim okrakiem i popatrzyłam mu się w oczy. Na szybko jednak stwierdziłam, że plan będzie tutaj, łatwiej zdobędę klucz bo leży na biurku. Pokręciłam się na jego kroczu, a w jego oczach mignęły iskierki. Zabawa czas start.

*********

- Co to za niespodzianka? -mruknął w moje ramię, a następnie pozostawił tam pocałunek.

- Stwierdziłam, że potrzebny ci relaks. -machnęłam włosami i położyłam dyskretnie dłoń na biurku.

Dave jeszcze tego nie zauważył, dlatego dziękowałam w duszy Bogu. Posunęłam dłoń bliżej klucza, ale na moje nieszczęście mężczyzna do zauważył, dlatego gwałtownie złapał moją rękę. Ścisnął ją, dlatego syknęłam.

- Nie ze mną te gierki. Domyślałem się, że coś knujesz. - warknął i puścił moją dłoń, a następnie zrzucił z siebie.

Wypuściłam gwałtownie powietrze, czując złość oraz smutek. Byłam w tym momencie bezradna i do tego najpewniej czekała mnie kara. Nie wiedziałam co mam robić, więc zostało mi tylko modlenie się, aby nie zrobił mi krzywdy.

Kate

Rose nie było już jakoś ponad godzinę. Bałam się o nią i nie wiedziałam czy plan wypalił, czy nie. Zirytowana wstałam z łóżka i szybkim krokiem zamierzałam w stronę pokoi. Reszta dziewczyn miała dzisiaj wolne, albo chociażby miały rurę. Nie słyszałam z żadnego pokoju jęków i tym podobne co mnie nieco zaniepokoiło.

Zmarszczyłam brwi i zdezorientowana podeszłam do gabinetu Dave, z którego słyszałam krzyki. To były jęki wymieszane z krzykami.

- Błagam, zostaw mnie! Przepraszam!

Usłyszałam błaganie dziewczyny i zdałam sobie sprawę, że to były krzyki Rose. Otworzyłam szeroko oczy i na pewno wyglądały jakby miały zaraz wylecieć z orbit. Spanikowana złapałam się za skroń i przymknęłam oczy myśląc, jak mogę pomóc dziewczynie. Byłam w tym momencie załamana. Nie mogłam tam wejść bo jeszcze ja bym oberwała.

Po dłuższej chwili krzyki ucichły, a w mojej głowie pojawiły się najczarniejsze scenariusze. A jak on ją zabił? Nie, nie, nie...

Zapukałam dość mocno w drzwi i po sekundzie w drzwiach stanął Dave. Jego źrenice były większe i strasznie dyszał.

- Teraz pora na ciebie głupia kurwo.

^^^^^^
hej!!! wracam trochę wcześniej! mam nadzieje, ze rozdział jest okej, ale był pisany na szybko. buziaczki

To dla mnie normalne, skarbie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz