7

587 66 15
                                        

- Czy kiedykolwiek poszłaś pod prąd? - zapytała Camila swoją czarnoskórą przyjaciółkę.

- To zależy.

- Od czego? - dopytywała.

- Od tego, o czym mówisz. - zaśmiała się. - Skończymy później na drinka?

- Nie mogę, powiedziałam Shawnowi, że spędzę z nim wieczór. - odpowiedziała Camila. - A może kiedyś, podświadomie spodobała ci się inna... kobieta? - zapytała Camila, bawiąc się nerwowo palcami.

- Czemu pytasz?

- A nieważne.

- Ja kiedyś próbowałam z kobietą. - powiedziała Ally. - Nic z tego nie wyszło, bo wolę mężczyzn. To znaczy ich nienawidzę, ale wiesz o czym mówię.

- Ja zawszę chciałam zaliczyć kobietę przed śmiercią. - stwierdziła Normani. - Chciałam też kiedyś pojechać do Norwegii, ale pewnie tego też nie zrobię.

***

Lauren poprawiała ułożenie kwiatów przed jej lokalem, po czym usłyszała tupot stóp. Podniosła głowę i zauważyła Camilę, która przechodziła przez pasy. Automatycznie się uśmiechnęła i rzuciła brązowookiej szybkie przywitanie.

- Nie. - powiedziała brunetka, kiedy podeszła do Lauren. - Nie chcę żebyś się cieszyła, że mnie widzisz.

Camila weszła do kwiaciarni, mijając zielonooką, która wyglądała na lekko zdezorientowaną. Przestała poprawiać kwiaty i oparła się o framugę od jej drzwi wejściowych, obserwując brązowooką, która chodziła wokoło po pomieszczeniu.

- Przyszłam, bo nie wiem, co się ze mną dzieje. - zaczęła. - Przez ciebie czuję coś, czego nie mogę czuć. Jestem mężatką! Mam męża, cudownego faceta, który jest niewinny. - mówiła Camila nerwowo chodząc z jednej strony lokalu do drugiej. Po chwili brunetka obróciła się na pięcie i poszła w kierunku drzwi, prowadzących na zaplecze. 

Lauren kiwnęła głową, po czym zamknęła drzwi wejściowe i poszła za dziewczyną, która znalazła się w jej skromnym magazynie.

- Ja nie mogę tego zrobić. - powiedziała do Lauren, kiedy obydwie znalazły się na zapleczu. - To całe zamieszanie musi się skończyć, rozumiesz? - zapytała Camila, stając się strasznie poważna. - To koniec. - stwierdziła, po czym wyminęła brunetkę i wyszła z magazynu, trzaskając drzwiami.

Lauren oparła głowę o ścianę, czując, że w jej oczach zaczynają się zbierać łzy. Po sekundzie usłyszała szarpnięcie za klamkę i gdy tylko zdążyła się odwrócić, to poczuła miękkie wargi napierające na jej własne i drobne dłonie zaciskające się na materiale jej kurtki. Odwzajemniła pocałunek zaciągając się powietrzem przez nos. To był jej zapach, zapach Camili. Ręka Lauren powędrowała na policzki brązowookiej, która z namiętnością muskała usta wyższej.

Camila nie przerywając pocałunku, popchnęła brunetkę na stolik, na którym były wstążki i inne ozdoby do bukietów. Mebel był dość nisko, więc brązowooka oparła się kolanami o drewno i pochyliła się nad Lauren. Zielonooka obróciła ich obydwie i znalazła się na górze. Camila drżącymi rękoma zaczęła zdejmować kurtkę z ramion brunetki.

Pocałunek został na moment przerwany, by zielonooka zrzuciła z siebie kurtkę, po czym ponownie wpiła się w usta niższej, kładąc się obok niej na stoliku. Dłonie wyższej powędrowały na pośladki, które ścisnęła w dłoniach. Obydwie się podniosły do siadu i zaczęły się całować, bujając się do przodu i do tyłu. Po chwili Camila naparła na zielonooką, przez co ta się położyła i z jej ust wydobył się pisk.

- Auć! Kolce! - pisnęła, po czym odskoczyła od zmiażdżonych róż.

- Przepraszam. - mruknęła Camila, zasłaniając usta, by nie wybuchnąć śmiechem. Lauren się uśmiechnęła i musnęła policzek niższej, a następnie oparła swoje czoło o jej i cicho się zaśmiała.

Po chwili do uszu obydwu dziewczyn doszedł dźwięk dzwonka, sygnalizujący o tym, że ktoś wszedł do lokalu.

- Mam klienta. - powiedziała Lauren, odsuwając się od brunetki i poprawiając włosy, które były w nieładzie.

- Halo! - zza drzwi dobiegł głos męża Camili. Twarze kobiet stały się bardziej poważne, patrząc się w stronę dźwięku. - Lauren! Lauren, jesteś na zapleczu?

- Nie wchodź Shawn. Robię remanent. - odpowiedziała szybko zielonooka, po czym zerwała się na nogi i wyszła z magazynu, zamykając za sobą drzwi. - Przepraszam, liczyłam rośliny. - wyjaśniła brunetowi, gdy ich wzrok się pokrzyżował. - No i cześć.

- Hej. - przywitał się Shawn.

- O co chodzi? - zapytała w końcu Lauren.

- Chcę kupić kwiaty. Bo niby o co, ma chodzić? - zadał pytanie z uśmiechem na twarzy.

- No jasne, kwiaty. - mruknęła nerwowo zielonooka.

- Dla mojej żony, Camili, bo ostatnio stała się taka... - Shawn chwilę nic nie mówił, jakby się zastanawiał. - w sumie, to sam nie wiem. - dokończył. - Ale nic nie rozwesela tak, jak świeże kwiaty. Dlatego poproszę najpiękniejszy bukiet.

- Jakie lubi kwiaty? - zapytała lekko zdenerwowana kobieta, która poczuła lekkie poczucie winy.

- Przecież wiesz... - mruknął brunet. - Lilie.

- Rzeczywiście. - zaśmiała się nerwowo brunetka. - Lilie.

- Jak było na meczu?

- Niezłe przeżycie.

- A jak sprawowała się Camila?

- Dobrze. - odpowiedziała szybko Lauren, zaczynając opakowywać najładniejsze lilie, jakie znalazła.

- A wspominała coś... o mnie? - zapytał cicho Shawn, po czym cicho westchnął, jakby przygotowywał się, do wyznania. - Boję się, że robię coś nie tak i to wszystko. A jeśli powiedziała, o co chodzi, to się zmienię. Zależy mi na tym, by było jak przedtem...

- Nic nie wspominała. - odparła szybko Lauren, zawiązując wstążkę na łodygach.

- Ile płacę? - zapytał Shawn.

- Na koszt firmy. - powiedziała Lauren, wręczając mu bukiet do rąk. - No i powinieneś zapytać o to ją.

- Nie mogę jej o to zapytać.

- Dlaczego?

- Długa sprawa. - mruknął. - Dziękuję za bukiet. - powiedział lekko zmartwiony brunet, po czym opuścił lokal.

Gdy tylko drzwi się zatrzasnęły, to Lauren wróciła na zaplecze, ale tam zastała tylko kwiaty, wstążki i otwarte okno.





Imagine Me & You || CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz