Udało się. Koniec uczelni. W końcu będę miała czas na czytanie i pisanie :)
Ithaniel Pov.
Tik tak, tik tak, cichy stuk, delikatne szemrzenie, za chwilę ciche kroki. Ktoś podszedł do mnie i dotknął czoła. Otworzyłam oczy, żeby sprawdzić kto to był. Zobaczyłam uśmiechniętą twarz kucharki.
-W końcu się obudziłaś. Martwiłam się, że tym razem będziemy musieli cię zabrać do szpitala.- powiedziała łagodnie głaszcząc moje włosy.
-Jak długo byłam nieprzytomna?- zapytałam zmartwiona, czy przypadkiem nie przespałam egzaminu.
-Spokojnie. Na szczęście to było tylko parę godzin.- zamknęłam oczy i westchnęłam z ulgą. Skoro minęło parę godzin to znaczy, że jeszcze ich nie zawiodłam.
-Jak dużą karę dostał?- zapytałam cicho. To było oczywiste, że dostanie karę, a skoro kucharka jest tutaj, to znaczy, że było na tyle źle, że musiał zostać grzecznie na reszcie zajęć.
-Trzy dni głodówki. Był tutaj podczas przerwy, by przekazać mi informację od nauczycielki.
-Niech zje moje porcje. Skoro dostał głodówkę, znowu będą liczyć porcje.
-Nawet o tym nie wspominaj. Ty masz jeść. Zabiorę z porcji dla kogoś z Elity. Te dzieciaki dostają tak dużo, że nawet się nie zorientują jak im zmniejszę porcje.- kucharka wyglądała na zdeterminowaną. Ta kochana kobieta dbała o uczniów na swój własny sposób, nawet jeśli to oznaczało sprzeciwianie się rozkazom od nauczycieli i dyrki.
-Dziękuję.- przytuliłam kobietę do siebie mocno by dać jej znać jak bardzo jestem wdzięczna, że nie da głodować bliskiej mi osobie.
-Nie dziękuj mi. To mój obowiązek dbać o moje dzieci.- jej uśmiech był taki szeroki. Kiedy tylko zostałam jej przedstawiona nazwała mnie swoim dzieckiem i kazała siebie nazywać "ciocią". Gdy Ikar został moim przyjacielem, automatycznie przyjęła go jako swojego "syna". Pomoc w kuchni zawsze się z tego śmiała, ale z czasem, kiedy było nam coraz ciężej to nawet oni zaczęli nam pomagać mówiąc, że przecież jesteśmy rodziną.
-Wstawaj leniuszku. Kolacja jest gotowa. Potem możesz pójść poćwiczyć tylko nie zapomnij wziąć prowiantu i wody ze sobą.- Kucharka pomogła mi wstać i sprawdziła czy opatrunki są dobrze umieszczone.
-Myślisz, że dołączy do mnie? Tęsknię za naszym wspólnym tańcem, a na dzisiejszej próbie musiałam bardziej skupić się na tym księciuniu, który nie ma żadnego wyczucia sytuacji.- końcówkę warknęłam, bo tak naprawdę to zemdlałam przez tego idiotę. Kto to widział, żeby się wykłócać ze mną, nie rozumieć wskazówek, wymuszać bym musiała napisać mu całą choreografię jeszcze raz i jeszcze na mnie krzyczeć. Idiota.
-No już nie złość się na Jego Wysokość.- upomniała mnie delikatnie.
-Książę jest zagubiony. Nie wie, że to rzadkość byś z kimkolwiek ćwiczyła. To dopiero jego drugi dzień.-powiedziała tak jakby go broniła
-Ciociu! Ty go polubiłaś!? Przecież on należy do drugiego obozu!
-Nie ciociuj mi tu. I książę nie należy do drugiego obozu. W stołówce wybrał za swoich ekipę Erika i z tego co zrozumiałam nadal się tego trzyma. Podobno nawet dzisiaj z rana obronił Ariannę, gdy Ikara nie było w pobliżu.
-Obronił ją? Drugiego dnia jego pobytu?- kucharka pokiwała głową na potwierdzenie.
- Z tego co powiedział Ikar, Jego Wysokość chce też ze mną porozmawiać a propos posiłków. Więc wstawaj, bo musimy obie wyjść z zaplecza. Ty zjesz kolację a ja porozmawiam z nim i zobaczymy jaką jest osobą.- byłam sceptyczna co do tego pomysłu, ale już nie wykłócałam się. Wstałam z łóżka, które było ukryte za półkami z mąką. I obie wyszłyśmy z zaplecza. Oczywiście trzymałyśmy jakieś składniki, żeby nie było żadnego podejrzenia. W kuchni spojrzenia wszystkich skierowały się na nas. Służące pracujące w szkole, ogrodnicy, dziewczyny będące pomocą kuchenną. Akurat cały skład był w kuchni. W kącie na krześle siedział młodzieniec, którego naprawdę nie miałam ochoty teraz widzieć.
-Przepraszam, że musiałeś czekać książę, ale uczennica miała problem znaleźć potrzebne składniki. -Ciocia jak zwykle w takich sytuacjach od razu weszła w tryb aktorski.
-Pośpiesz się! Jak skończysz robić sałatkę, to w nagrodę będziesz mogła dołączyć do kolacji.-Surowym głosem zwróciła się do mnie. Schowałam twarz za włosami, aby mnie ten pacan nie poznał i pokiwałam głową. Szybko poszłam do kontuaru i skończyłam sałatkę, którą pewnie robiła, zanim poszła po mnie.
-Ale droga pani nie trzeba przecież krzyczeć na biedną dziewczynę. Co ona z resztą robi w kuchni? Jeśli dobrze zrozumiałem uczniowie nie mają tu prawa wstępu.- czy ten idiota mnie broni? Nawet nie jest świadomy jak ogromnym azylem jest kuchnia.
-Książę. Z całym szacunkiem, ale proszę się wtrącać w nie swoje sprawy. Dziewczyna odbywa karę i moim obowiązkiem jest dopilnować by wykonała ją poprawnie.-Dobrze, że byłam odwrócona do nich plecami. W momencie, gdy usłyszałam, że wykonuję "karę" zaczęłam się bezgłośnie śmiać. Prawda jest taka, że gdybym mogła to bym chciała zawsze mieć taką karę.
-Kara, znowu ta kara. Co jest nie tak z tą szkołą?- o to ciekawe. Księciuniowi nie podoba się system? Potrząsnęłam głową. Tydzień tu i sam dołączy do Elity.
-Nieważne co z tą szkołą. Co właściwie cię tu sprowadza Wasza Wysokość?- Kucharka jak zwykle jest świetna w podcinaniu ludziom skrzydeł
-Chciałem poprosić panią o pomoc.
-W związku...
-Jeden z moich przyjaciół dostał niesłuszną karę za spóźnienie
-Jeśli za spóźnienie to wiem o kim mówisz, ale nie rozumiem dlaczego nie słuszną? Czyżbyś podważał decyzję nauczycieli?- i chwila prawdy. Wiedziałam dobrze co kucharka kombinowała.
-Pomagał innej uczennicy, która nagle zemdlała. To nie jego wina, że się spóźnił. Dlatego przyszedłem poprosić, czy może pani ominąć tę karę.
-Mój drogi. Kara została oficjalnie mi przekazana z gabinetu pani dyrektor. To znaczy, że musisz pójść do niej i prosić o zmianę, co odradzam, jeśli nie chcesz pogorszyć sytuacji.- nadal odwrócona plecami czekałam w napięciu. Co wybierze? Czy zniszczy nasze życie w imię bycia bohaterem, czy zrozumie, że jest bezradny. Jest jeszcze jedno wyjście, ale nie potrafiłam sobie wyobrazić, by ktoś oprócz mnie je wybrał. Sfrustrowane westchnięcie. Chyba zaczęło do niego docierać, że sytuacji nie da się naprawić jedną prośbą.
-W takim razie niech pani odda mu moją porcję.
-Jesteś tego pewny książę? Porcje są liczone. Nie będę mogła ci dać wtedy jedzenia.
-Tak jestem pewien. I tak dostaję większe porcje niż normalni uczniowie. Wolę sam głodować niż patrzeć na kogoś z tak dobrym sercem głodującego.- Wow. To coś całkiem nowego. Zaraz muszę się ruszyć, ale nie chcę by mnie poznał. Ach niech ciocia się pospieszy. Choć jej się nie dziwię sama nadal jestem w pewnego rodzaju szoku.
-T..t..t.ty mówisz poważnie?-kucharka się zająknęła
-Tak.- jaki spokojny. Ciekawe jak teraz wyglądają jego oczy. Zaraz o czym ja myślę? To nadal książę, ktoś z kim nigdy się nie zaprzyjaźnię
-W takim razie książę co powiesz na taki układ. Podzielę twoją porcję na pół. W ten sposób ani on ani ty nie będziecie głodować.- Wiedziałam, że to zaproponuje. Uśmiechnęłam się do siebie. Dobre serce kucharki kiedyś ją zgubi.
-Zgoda. Obiecuje mi pani?
-Mój drogi obiecuję ci i biorę tu wszystkich za świadków.
-Dziękuję. W takim razie życzę dobrego dnia.
-Nawzajem.- zdumiona kucharka odpowiedziała automatycznie. W całej kuchni zapanowała cisza po tym gdy książę ją opuścił.
YOU ARE READING
W świetle księżyca
General FictionPuste pomieszczenie...za chwilę cień. Światło księżyca ukazuje prawdę i towarzyszy najcichszym wyznaniom. Ale czy jego światło przebije się przez mroczne budynki, gdzie chodzą historie o duchach i zjawach? Ruch...Światło...Dźwięk...Co się stało się...