8

378 23 1
                                    




Obudziłam się wczesnym rankiem, co rzadko mi się zdarzało. Wszystkie dziewczyny jeszcze spały, oznaczało to, że łazienka była wolna. Szybko wykonałam poranną toaletę, ubrałam mundurek, chwyciłam torbę i cicho wymknęłam się na śniadanie. Chciałam uniknąć tych niezręcznych pytań o mnie oraz Snape'a. Niby wiedziałam, że to układ ale zaczynałam angażować uczucia, a nie powinnam. Wielka Sala była niemal pusta, jedynie kilka osób siedziało przy stole Ravenclaw'u. Usiadłam na swoim stałym miejscu i nałożyłam sobie dwa tosty. Zjadłam już cały posiłek, kiedy podszedł do mnie profesor Slughorn.

- Panna ròs Dearg! Jeszcze chyba nigdy cię tak wcześnie nie widziałem.

- Ma pan rację, nie należę do rannych ptaszków.

- Jestem szczególnie zdziwiony zwłaszcza, że dzisiejsze lekcje na rzecz balu zostały odwołane. Nie czytałaś notatki?

- Najwyraźniej musiała mi umknąć. Dziękuję za informację.

- Nie ma za co moja droga, jednak gdybyś zechciała pojawić się na spotkaniu Klubu Ślimaka, który odbędzie się za dwa tygodnie byłbym zaszczycony. Ma się wtedy pojawić gość specjalny.

-  Postaram się panie profesorze pojawić.

- To rewelacyjnie! Życzę miłego dnia.

- I nawzajem proszę pana. - powiedziałam i wyszłam z sali.

Nie śpieszyło mi się by powrócić do lochów, dlatego udałam się w całkowicie przeciwną stronę. Nogi zaprowadziły mnie na szczyt Wieży Astronomicznej. Dotarłam tam z lekką zadyszką jednak widok, który stamtąd się rozpościerał był wart zmęczenia. Skurczyłam zaklęciem swoją torbę i włożyłam ją do kieszeni by przypadkiem o niej nie zapomnieć. Podeszłam do barierki, moje oczy pochłaniały krajobraz błoni oraz Zakazanego Lasu, ale myśli były daleko. Myślałam o Severusie. Bałam się, że między nami pojawi się jakieś uczucie. Wtedy pojawiłoby się mnóstwo komplikacji, co za tym idzie wiele niepotrzebnych problemów. Narazie przechodziły mnie ciarki od jego przelotnego dotyku, a jego obecność doprowadzała mnie do szybszego bicia serca. Znałam go od początku naszej edukacji w tej szkole i prawie odrazu zapałaliśmy do siebie sympatią. Jednak jego wszystkie uczucia kierowane były w stronę Lily, a moje do różnych chłopaków. Na początku spotykałam się z najstarszym z braci Lestrange, który teraz był mężem Bellatrix. Potem był Evan Rosier, któremu jednak bardziej zależało na moim złocie niż na mnie. I w styczniu na moim szósty roku pojawił się Syriusz Black. Odrabialiśmy razem szlaban i coś zaiskrzyło. Śmieszyły mnie jego banalne teksty, którymi mnie podrywał, uwielbiałam z nim rozmawiać do późnych godzin w Pokoju Życzeń. Gryfon miał kilka twarzy najbardziej jednak się różniła ta, kiedy byliśmy sami od tej przyjmowanej w szerszym gronie znajomych. Przy większej publiczności zachowywał się jak casanova lub jak błazen. Uśmiechnęłam się na wspomnienie naszego pierwszego pocałunku to było w tym miejscu, w którym stałam. Usłyszałam kroki na schodach, szybko weszłam na barierkę. Wystarczył krok, a runęłabym na plac zamkowy. Kiedy osoba chwyciła za klamkę by wejść do pomieszczenia, skoczyłam. Poczułam przez chwilę wiatr we włosach lecz po chwili przemieniłam się w wielkiego sokoła. Poszybowałam w stronę Zakazanego Lasu. Wleciałam do niego, wymijając drzewa i przez moment ścigałam się z jednorożcami po polanie. Cisza oraz wszystkie zapachy sprawiały, że w głębi duszy cieszyłam się niczym dziecko. Zaczęłam lecieć coraz wyżej, aż w końcu mogłam zobaczyć całą szkołę z góry. Okrążyłam dwa razy cały budynek, robiąc kilka kółek więcej wokół wieży Gryfonów. Kiedy zmęczenie zaczęło mnie dopadać skierowałam lot w stronę wieży astronomów. Stał tam dobrze mi znany chłopak, jednak tylko tam mogłam się przemienić by nie wzbudzić zainteresowania nauczycieli. Wylądowałam obok czarnowłosego i z powrotem przemieniłam się w człowieka.

- Widzę, że moje lekcje z animagii przyniosły jakieś wyniki. - powiedział Syriusz.

- Najwidoczniej. - odparłam i skierowałam swoje kroki w stronę wyjścia, jednak chłopak stanął mi na drodze.

- Kalipso.

- Syriuszu. Mówiłam ci byś nie wymawiał mojego imienia.

- Co się z nami stało? - zapytał.

- Oboje wybraliśmy wygodne życia z dala od siebie.

- Nie mogę zrozumieć, dlaczego wybrałaś Smarkerusa.

- Severusa. A ja, dlaczego jesteś z Meadowes. Teraz wybacz muszę szykować się na bal. - odparłam i próbowałam go ominąć.

- Obiecaj mi jeden taniec, a cię puszczę.

- Obiecuję. - rzuciłam od niechcenia i wyszłam z wieży.

Zejście po tych schodach to nie lada wyzwanie dla kogoś kto biega dwa razy w roku. Jednak złości i jakiś rodzaj żalu pozwoliły szybko dotrzeć na niższe piętra. W drodze do dormitorium zatrzymałam się dwa razy. Najpierw spotkałam Amelię Bones. Dawno nie widziałam brunetki więc postanowiłam, że przejdę się z nią kawałek i porozmawiam. Ten spacer trwał prawie godzinę więc prędko się pożegnałam, jednak zaraz zatrzymał mnie Krwawy Baron. Ten był duchem Slytherinu, dlatego nie mogłam go zbyć. Opowiadał mi o swojej ukochanej, którą zabił przed laty, a ta teraz nie chce mu wybaczyć. Zanotowałam by w przyszłości poszukać informacji na ten temat w bibliotece. Kiedy dotarłam do dormitorium zbliżała się godzina piętnasta. Bal miał rozpocząć się o dziewiętnastej, ale wszyscy mieli się zjawić pół godziny wcześniej. W pokoju Narcyza na mnie nakrzyczała mówiąc, że zostało niewiele czasu na przygotowania i wepchała mnie do łazienki bym mogła wziąć prysznic.

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz