Obudziłam się wczesnym rankiem, co rzadko mi się zdarzało. Wszystkie dziewczyny jeszcze spały, oznaczało to, że łazienka była wolna. Szybko wykonałam poranną toaletę, ubrałam mundurek, chwyciłam torbę i cicho wymknęłam się na śniadanie. Chciałam uniknąć tych niezręcznych pytań o mnie oraz Snape'a. Niby wiedziałam, że to układ ale zaczynałam angażować uczucia, a nie powinnam. Wielka Sala była niemal pusta, jedynie kilka osób siedziało przy stole Ravenclaw'u. Usiadłam na swoim stałym miejscu i nałożyłam sobie dwa tosty. Zjadłam już cały posiłek, kiedy podszedł do mnie profesor Slughorn.- Panna ròs Dearg! Jeszcze chyba nigdy cię tak wcześnie nie widziałem.
- Ma pan rację, nie należę do rannych ptaszków.
- Jestem szczególnie zdziwiony zwłaszcza, że dzisiejsze lekcje na rzecz balu zostały odwołane. Nie czytałaś notatki?
- Najwyraźniej musiała mi umknąć. Dziękuję za informację.
- Nie ma za co moja droga, jednak gdybyś zechciała pojawić się na spotkaniu Klubu Ślimaka, który odbędzie się za dwa tygodnie byłbym zaszczycony. Ma się wtedy pojawić gość specjalny.
- Postaram się panie profesorze pojawić.
- To rewelacyjnie! Życzę miłego dnia.
- I nawzajem proszę pana. - powiedziałam i wyszłam z sali.
Nie śpieszyło mi się by powrócić do lochów, dlatego udałam się w całkowicie przeciwną stronę. Nogi zaprowadziły mnie na szczyt Wieży Astronomicznej. Dotarłam tam z lekką zadyszką jednak widok, który stamtąd się rozpościerał był wart zmęczenia. Skurczyłam zaklęciem swoją torbę i włożyłam ją do kieszeni by przypadkiem o niej nie zapomnieć. Podeszłam do barierki, moje oczy pochłaniały krajobraz błoni oraz Zakazanego Lasu, ale myśli były daleko. Myślałam o Severusie. Bałam się, że między nami pojawi się jakieś uczucie. Wtedy pojawiłoby się mnóstwo komplikacji, co za tym idzie wiele niepotrzebnych problemów. Narazie przechodziły mnie ciarki od jego przelotnego dotyku, a jego obecność doprowadzała mnie do szybszego bicia serca. Znałam go od początku naszej edukacji w tej szkole i prawie odrazu zapałaliśmy do siebie sympatią. Jednak jego wszystkie uczucia kierowane były w stronę Lily, a moje do różnych chłopaków. Na początku spotykałam się z najstarszym z braci Lestrange, który teraz był mężem Bellatrix. Potem był Evan Rosier, któremu jednak bardziej zależało na moim złocie niż na mnie. I w styczniu na moim szósty roku pojawił się Syriusz Black. Odrabialiśmy razem szlaban i coś zaiskrzyło. Śmieszyły mnie jego banalne teksty, którymi mnie podrywał, uwielbiałam z nim rozmawiać do późnych godzin w Pokoju Życzeń. Gryfon miał kilka twarzy najbardziej jednak się różniła ta, kiedy byliśmy sami od tej przyjmowanej w szerszym gronie znajomych. Przy większej publiczności zachowywał się jak casanova lub jak błazen. Uśmiechnęłam się na wspomnienie naszego pierwszego pocałunku to było w tym miejscu, w którym stałam. Usłyszałam kroki na schodach, szybko weszłam na barierkę. Wystarczył krok, a runęłabym na plac zamkowy. Kiedy osoba chwyciła za klamkę by wejść do pomieszczenia, skoczyłam. Poczułam przez chwilę wiatr we włosach lecz po chwili przemieniłam się w wielkiego sokoła. Poszybowałam w stronę Zakazanego Lasu. Wleciałam do niego, wymijając drzewa i przez moment ścigałam się z jednorożcami po polanie. Cisza oraz wszystkie zapachy sprawiały, że w głębi duszy cieszyłam się niczym dziecko. Zaczęłam lecieć coraz wyżej, aż w końcu mogłam zobaczyć całą szkołę z góry. Okrążyłam dwa razy cały budynek, robiąc kilka kółek więcej wokół wieży Gryfonów. Kiedy zmęczenie zaczęło mnie dopadać skierowałam lot w stronę wieży astronomów. Stał tam dobrze mi znany chłopak, jednak tylko tam mogłam się przemienić by nie wzbudzić zainteresowania nauczycieli. Wylądowałam obok czarnowłosego i z powrotem przemieniłam się w człowieka.
- Widzę, że moje lekcje z animagii przyniosły jakieś wyniki. - powiedział Syriusz.
- Najwidoczniej. - odparłam i skierowałam swoje kroki w stronę wyjścia, jednak chłopak stanął mi na drodze.
- Kalipso.
- Syriuszu. Mówiłam ci byś nie wymawiał mojego imienia.
- Co się z nami stało? - zapytał.
- Oboje wybraliśmy wygodne życia z dala od siebie.
- Nie mogę zrozumieć, dlaczego wybrałaś Smarkerusa.
- Severusa. A ja, dlaczego jesteś z Meadowes. Teraz wybacz muszę szykować się na bal. - odparłam i próbowałam go ominąć.
- Obiecaj mi jeden taniec, a cię puszczę.
- Obiecuję. - rzuciłam od niechcenia i wyszłam z wieży.
Zejście po tych schodach to nie lada wyzwanie dla kogoś kto biega dwa razy w roku. Jednak złości i jakiś rodzaj żalu pozwoliły szybko dotrzeć na niższe piętra. W drodze do dormitorium zatrzymałam się dwa razy. Najpierw spotkałam Amelię Bones. Dawno nie widziałam brunetki więc postanowiłam, że przejdę się z nią kawałek i porozmawiam. Ten spacer trwał prawie godzinę więc prędko się pożegnałam, jednak zaraz zatrzymał mnie Krwawy Baron. Ten był duchem Slytherinu, dlatego nie mogłam go zbyć. Opowiadał mi o swojej ukochanej, którą zabił przed laty, a ta teraz nie chce mu wybaczyć. Zanotowałam by w przyszłości poszukać informacji na ten temat w bibliotece. Kiedy dotarłam do dormitorium zbliżała się godzina piętnasta. Bal miał rozpocząć się o dziewiętnastej, ale wszyscy mieli się zjawić pół godziny wcześniej. W pokoju Narcyza na mnie nakrzyczała mówiąc, że zostało niewiele czasu na przygotowania i wepchała mnie do łazienki bym mogła wziąć prysznic.
CZYTASZ
Wybór
FanfictionPierwsza wojna czarodziejów zbliża się wielkimi krokami. Wielu młodych ludzi musi wybrać, po której stronie stanąć. Przed podobnym dylematem staje Kalipso, ślizgonka ucząca się w Hogwarcie na ostatnim roku. Musi zdecydować między rodzinną powinności...