9

368 25 12
                                    

- Lucjusz padnie z wrażenia, kiedy mnie zobaczy. - powiedziała Narcyza po raz setny przeglądając się w lustrze
.- Alecto z kim idziesz?- zapytała Gabrielle Rosier.
- Z Nott'em, a ty? - spytała poprawiając swój strój ducha.
- Z Zabinim. - odparła lekko się rumieniąc.

W pokoju rozszedł się odgłos zdziwienia. Carol Zabini był przystojnym, rok młodszym i bajecznie bogatym chłopakiem. Jego rodzina jakiś czas temu wkupiła się w łaski arystokracji. Pomogły im w tym majątek, czystość krwi oraz to, że byli czarnoskórzy. Dlaczego to ostatnie było takie ważne? Ponieważ sfera wyższa musiała okazać się ogromną tolerancją po tym jak co raz więcej jej członków zaczęło wchodzić w związki małżeńskie z innym nacjami. Akceptacja Zabinich miała pokazać, że nikomu nie przeszkadza kolor skóry czy pochodzenie. Chodź było to jedno wielkie kłamstwo, to społeczeństwo żyło w słodkiej niewiedzy.

Wywróciłam tylko oczami na to i wróciłam do nakładania makijażu. Po chwili byłam gotowa. Włosy miałam nisko upięte, a na czubku głowy znalazła miejsce srebrna tiara przesłana przez moją mamę. Na powiekach narysowałam sobie kreski, rzęsy mocno wytuszowałam, przez co moje oczy wydawały się jeszcze jaśniejsze. Reszta makijażu sprawiła, że wydawałam się bledsza. Sukienka, którą ubrałam była całkowicie mojego projektu. Góra przypominała gorset, jednak pozbawiony wszelkich falban i koronek. Tylko dwa posrebrzone paseczki nad okryciem piersi były ozdobą. Zazwyczaj gorsety są przy ramionach zaokrąglone jednak te przy moim stroju przypominały trójkąty. Ramiączka były jedynie cienkim sznureczkiem. Część pleców była odkryta. Stanowczo za duża ciała pokazywała ta sukienka, jednak tego wieczora postanowiłam nie przejmować się etykietą. Spódnica sięgała mi do kolan i była lekko rozkloszowana. Strój był wykonany z grubego, czarnego materiału, co nadawało mu pewnej powagi. Na nogach miałam ciemne rajstopy, a na stopach szpilki tego samego koloru co sukienka.

- Wszystkie gotowe? - zapytałam.

- My tak, ale ty chyba nie do końca. - powiedziała Angelika.

- Nie martw się o mój kostium, prawdziwy potencjał zobaczycie podczas tańca. - odparłam i wysłałam wymuszony uśmiech.

- Dobrze drogie panie, idziemy! - krzyknęła Black klaszcząc w dłonie.

Reszta naszych przyjaciół oraz Nott mieli czekać przy wejściu do Wielkiej Sali. Alecto złapała mnie pod rękę z jednej strony, a Narcyza z drugiej. Nawet nie zdawały sobie sprawy, jak w tamtym momencie potrzebowałam ich wsparcia. Dzisiaj mieliśmy z Severusem rozpocząć nasz „związek". Dotychczas wszystko było planowane, a nie mieliśmy czasu by wymyślić scenariusz na bal. Serce biło mi jak oszalałe. Spacer do sali, który zazwyczaj mi się dłużył minął tym razem błyskawicznie. Zobaczyliśmy chłopców szybciej niż oni nas. Augustus przebrał się za Szalonego Kapelusznika, znanego z książek dla młodych czarodziejów. Lucjusz wyglądał niczym prawdziwy król, a stojący obok niego Nott w pełnej zbroi był zapewnie sir Lancelotem. Mój partner swoim wizerunkiem sprawił, że przez chwilę zapomniałam jak się oddycha. Idealnie skrojony czarny frak sprawił, że Severus wydawał się jeszcze wyższy i szczuplejszy. Włosy miał krótsze i zaczesane do tyłu. Pół jego twarzy zakryta była białą maską. Uśmiechnęłam się szeroko, kiedy stanęliśmy obok naszych partnerów. Kiedy spojrzenie moje i Severusa się spotkało czas jakby zwolnił. Zeskanował cały mój strój, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wiedziałam, że podoba mu się to co widzi. Podał mi ramię, które ochoczo przyjęłam i weszliśmy na salę.

***

Zabrzmiały pierwsze nuty, jakieś skocznej piosenki. Razem z przyjaciółmi siedzieliśmy przy stole i kończyliśmy posiłek, który został podany po przemówieniu dyrektora. Na parkiet weszły pierwsze pary. Z radością zauważyłam, że impreza została ograniczona tylko do trzech ostatnich klas. Jak powiadomił nas dyrektor młodsze roczniki zabawę będą miał jutro we wcześniejszych godzinach.

Augustus zabawiał nas historią o tym jak poznał swoją partnerkę, Pandorę Hopestrenge. Severus położył dłoń na moim kolanie, po raz kolejny przeszły mnie ciarki. Zamiast ją zrzucić splotłam nasze palce. Przyszłe państwo Malfoy przyglądało nam się z dziwnymi uśmiechami i co chwilę wymieniali się jakimiś uwagami. Snape pochylił się i wyszeptał do mojego ucha:

- Muzyka zwolniła, może zechcesz ze mną zatańczyć?

- Z wielką przyjemnością. - odparłam.

Wstaliśmy od stołu i poinformowaliśmy towarzystwo, gdzie idziemy. Severus cały czas trzymając mnie za rękę poprowadził mnie na środek sali. Kątem oka zobaczyłam Huncwotów wskazujących na nas palcami, lecz po chwili cała moja uwaga skupiła się na moim partnerze. Poruszaliśmy się płynnie po parkiecie, cały czas patrząc sobie w oczy.

- Czy mówiłem ci, że pięknie wyglądasz? - zadał pytanie wprost do mojego ucha.

- Nie, jeszcze tego od ciebie nie usłyszałam. - powiedziałam drżącym głosem.

- Więc muszę naprawić swój błąd. Pięknie wyglądasz Kalipso.

- Dziękuję Severusie. Twój strój był przygotowany z myślą o mnie, prawda?

- Tak. Chyba dobrze pamiętałem o twojej słabości do „Upiora z Opery"?

- Pamięć cię nie zmyliła. Pewnie się zastanawiasz, kogo przedstawia mój kostium.

- Zgadłaś, jakby czytając mi w myślach.

- Próbowałam upodobnić się do Krystyny z tej książki?

- Twoja suknia nie wpasowuje się w ramy powieści. Chyba, że to nie wszystko.

- Kręć mną i nie przestawaj póki nie minie piosenka.

- Jesteś pewna?

- Zaufaj mi.

Tak też zrobił, zaczął powoli mnie kręcić wokół własnej osi. Z każdą kolejną nutą przyśpieszał. Moją suknia zaczęła się palić, od góry do dołu objęły ją płomienie. Piosenka trwała dalej, a coraz większa część mnie zaczęła płonąć. Ludzie wokół nas patrzyli z zafascynowaniem i strachem na ten popis magii. Muzyka zaczęła cichnąć tak samo tempo straciły moje obroty. Nastała cisza, a po mojej czarnej sukience nie było nawet śladu. Zastąpiła ją długa, biała, suknia o rozkloszowanym, tiulowym dole. Zdobiona kwiatami i z małym dekoltem, z ramiączkami znajdującymi się trochę nad łokciami. Włosy były rozpuszczone, a w nich roiło się od stokrotek. Bladość zniknęła z mojej twarzy.

Uczniowie i nauczyciele zaczęli bić brawa oraz wiwatować. Uśmiechnęłam się, cały czas próbując zapanować nad oddechem. Spojrzałam na Severusa, zamiast szoku ujrzałam radość i coś, czego nie mogłam zindyntefikować. Podeszłam do niego, zarzuciłam jedną rękę na szyję, a drugą ściągnęłam jego maskę. Położył dłonie na mojej talii i przyciągnął mnie blisko siebie. Stykaliśmy się całym ciałem, kiedy pochylił się by połączyć nasze usta. Czas jakby się zatrzymał, a dla mnie wtedy istniał tylko Severus Snape.

Odsunęliśmy się od siebie, szumiało mi w uszach. Na naszych twarzach gościł uśmiech. Puścił moje biodra, ale jego dłoń odnalazła drogę do mojej. Ścisnął ją delikatnie i zaczął mnie prowadzić do naszego stolika, przy którym Lucjusz dawał Narcyzie wygrane pieniądze.

WybórOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz