10

2.9K 203 14
                                    

Wilkołak zemdlał upadając na podłogę.

Armin zaniepokojony brakiem odpowiedzi ze strony swojego ucznia i przyjaciela jednocześnie zapukał po raz kolejny do ogromnych drzwi prowadzących do apartamentu pracodawcy. Stał tam już od ponad pół godziny i nadal nie uzyskał żadnego znaku życia. Powoli zaczynał się martwić jednak nie miał zamiaru jeszcze panikować. Co prawda Eren nigdy się nie spóźniał, a jeśli miał gdzieś wyjść lub się spóźnić zawsze informował wiec zaistniała sytuacja wydała mu się conajmniej dziwna, jednak chłopak nie chciał wszczynać paniki bez konkretnego powodu. Gdyby pan Ackerman się dowiedział, że marnuje jego czas bez wyraźnej przyczyny byłby zły i najpewniej obciąłby mu pensje. Blondyn przyłożył ucho do drzwi i nasłuchiwał oczekując jakiegokolwiek dźwięku. Zadzwonił po raz kolejny dzwonkiem i czekał. Nie usłyszał nic. Głucha cisza panowała zarówno na korytarzu jak i w mieszkaniu. Nastolatek zaśmiał się myśląc, że musi wyglądać teraz komicznie jednak cała ta sytuacja nie była ani trochę zabawna. Po dość długiej chwili namysłu wyją z kieszeni telefon i drżącymi palcami wybrał numer wampira. Nacisnął zieloną słuchawkę i czekał aż prawnik odbierze. Już po krótkim momencie mógł usłyszeć zimny głos pracodawcy

-Co się stało dzieciaku? Czemu mi przeszkadzasz?- warknął niezbyt przyjemnym tonem przez co młodszy niekontrolowanie zadrżał. Jego zęby zaczęły uderzać o siebie, a on sam zapomniał co miał do przekazania. Po chwili ciszy zarówno z jego strony jak i jego rozmówcy zdecydował się odważyć na opowiedzenie całej sytuacji czernowłosemu

-N-no...b-bo...Eren...nie...otwiera...i...- mężczyzna słysząc imię wilkołaka i zauważając wyraźne zdenerwowanie i strach u blondyna przerwał mu w połowie zdania

-Zaraz tam będę- powiedział krótko i rozłączył się. Zestresowany Armin oparł się o pobliską ścianę plecami i zjechał po niej w dół. Usiadł na podłodze przyciągając nogi do klatki piersiowej i schował twarz w kolanach. Zbierało mu się na płacz. Nie wiedział czemu, ale czuł się winny

Levi w pośpiechu założył marynarkę zostawiając wszystko co bardziej i mniej ważne na biurku. Nie zwracał nawet uwagi na bałagan jaki po sobie zostawia co było do niego nie podobne. Miał dziwne przeczucie, że Smith jego wieloletni przyjaciel może mieć z tym coś wspólnego. Nigdy nie daruje ani sobie ani jemu jeśli nastolatkowi coś się stanie. Jak mógł nie zauważyć, że Erwin coś kombinuje. Te wszystkie teksty typu "Całkiem niezły" albo "Dostałbyś za niego ładna sumkę" były aż oczywistym potwierdzieniem, że blondyn jest w to zamieszany. Levi zawsze wiedział o jego ciemnych interesach i mimo, że zawód jaki wykonywał wręcz nakazywał mu zareagowanie nie mógł nic zrobić. Byli przyjaciółmi poza tym czarnowłosy miał u niego dług wdzięczności. Gdyby nie pieniądze i opieka jaką ofiarował mu Erwin najpewniej nadal bez wykształcenia i żadnych dobrych perspektyw na przyszłość błąkałby się po ulicach miasta licząc, że ktoś go zatrudni chociaż w roli sprzątaczki lub lokaja nie patrząc na jego brak wykształcenia doświadczenia i jakichkolwiek papierów w tym obywatelstwa. Co prawda Smith nie może mu teraz niczego zabrać ponieważ wszystko zdobył on sam ciężką pracą jednak wiedział, że bez pomocy wyższego nie dałby sobie rady. Sumienie zabraniało mu spełniać swojego prawniczego obowiązku w postaci wyciągnięcia konsekwencji prawnych w stosunku do przyjaciela. Z jednej strony nie mógł i nie chciał działać na niekorzyść przyjaciela, z drugiej zaś nie reagując czuł jakby nie wypełniał swojej pracy prawidłowo. Przez rozbieżne punkty widzenia i zupełne rezerwanie emocjonalne często padał ofiarą swojego okrutnego sumienia wypominającego mu wszystkie sytuacje kiedy mimo, że wiedział co kombinuje przyjaciel nie zrobił z tym nic powtarzając sobie "To nie moja sprawa" lub "Mnie to nie dotyczy". Jednak nie tym razem. Teraz było zupełnie inaczej nie miał zamiaru pozwolić aby Erwin położył swoje ohydne łapska na jego niewinnym i bezbronny Eresiu. Teraz nie obchodziło go nic poza zaginionym albo dokładniej porwanym chłopakiem. Nie miał jednak całkowitej pewności bo przecież Smith mógł tylko żartować mówiąc o tym wszystkim na kolacji, a chłopak mógł nie otwierać bo gdzieś wyszedł lub zasnął. Pewien upierdliwy głosik w głowie zwany 'cieniem nadzieji' kazał mu tak myśleć wiec jeszcze w drodze zadzwonił do dozorcy i poprosił aby ten sprawdził czy ktoś przychodził do jego apartamentu po jego wyjściu do pracy. Chciał mieć całkowitą pewność. Nie musiał czekać długo, a jego przypuszczenia się potwierdziły. Poinformował Arlerta, że lepiej będzie jeśli ten już wróci do swojego domu po czym od razu przyjechał do swojego mieszkania. Wpadł do sypialni zdjął obraz ze ściany rzucając go na podłogę i wpisał kod. Po chwili zbrojone drzwiczki sejfu otworzyły się z głuchym metalicznym szczekiem a czarnowłosy wyjął z wnęki w ścianie skórzaną czarną walizkę. Zatrzasną drzwi od sejfu i zamykając za sobą dokładnie drzwi apartamentu wybiegł z mieszkania. Wszedł do samochodu i ruszył w miejsce gdzie na pewno odnajdzie swojego 'sługę' jak to opisał Erwin. Nie zwracał uwagi na niezapięty przytrzaśnięty drzwiami od srebrnego sportowego kabrio pas, na przechodniów czy nawet na ograniczenia prędkości, których do tej pory nigdy nie przekroczył. W tym momencie ostro jebały mu wszystkie zasady nawet te narzucone mu przez samego siebie. Cóż za ironia prawnik wymagający aby wszyscy żyli zgodnie z prawem, który sam łamie zasady ruchu drogowego. Jedbak w tej chili dka niego liczyło się tylko to, aby dotarł na miejsce przed licytacją lub chociaż przed jej zakończeniem. Musiał odzyskać Erena, a Smith nie ustąpi tak łatwo. Miał szczerą nadzieje, że suma, którą ma ze sobą wystarczy. Błagał aby nie znalazł się żaden zainteresowany nastolatkiem chociaż wiedział, że to nie realne. Zielonooki był przecież młody, silny, zdrowy i atrakcyjny. A do tego był wilkołakiem. Czymś co w tych rejonach postrzegało się za zakazaych owoc, a przecież jak powszechnie wiadomo to co zabronione jest bardziej pożądane. Czuł jak bazują w nim emocje, a instynkt coraz bardziej przejmuje nad nim kontrolę. Dysząc z nienawiści zatrzymał się przy sporym budynku znajdującym się na uboczu z dala od jakich kolwiek żywych osób, dróg czy domów. Zauważając strażnika, który go dobrze znał uśmiechnąć się myśląc, że dostanie się tam nie będzie takie trudne. Przybrał na twarz maskę obojętności, aby nie dać nic po sobie poznać i chwytając walizkę wysiadł wysiadł samochodu.

Dawno mnie nie było, ale byłam na obozie i tak dalej. Akcja się zagęszcza mam nadzieje, że się podoba

Zagubiony |riren| [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz