2.46 AM
Noc zastała detektyw Decker w rezydencji Morningstara, analizującą kolejne z wielu morderstw. Siedziała w piżamie przy biurku, czytając po raz kolejny akta sprawy. Z każdym kolejnym słowem była coraz bardziej podirytowana. Jakimś cudem nie mogła dojść do rozwiązania od dobrych kilku godzin!
Upiła łyk kawy, dostrzegając, że jest to chyba jej czwarta tego wieczoru. Wściekła i zmęczona potarła brodę. Utknęła w miejscu, co jej się prawie nie zdarza. Musiała zchwytać zabójcę. Tworząc w głowie miliony scenariuszy z głową opartą na dłoni, nawet nie zauważyła kiedy sama stała się jednym z nich.
Zobaczyła lufę, wycelowaną prosto w nią. Serce podeszło jej do gardła. Gdy padł strzał, spostrzegła, że nie ona oberwała. Trixie, jej mała małpeczka padła bez ruchu, a z jej piersi trysnęła krew. Łzy bezwiednie zaczęły płynąć po policzkach policjantki. Zaraz potem padł kolejny strzał, tym razem wycelowany w wysokiego mężczyznę. Lucyfer. Chciała krzyczeć, jednak nie mogła wydobyć z siebie głosu. Szatyn rozszerzył oczy w przerażeniu i jak jej maleńka pociecha, upadł na ziemię zalewając się krwią.
Wrzask dobył się z ust Chloe zanim zdążyła go powstrzymać. Podniosła głowę i spojrzała na stertę papierów i kubki po kawie walające się po biurku. Wszystko wydawało jej się takie nierealne, jakby to właśnie teraz była we śnie. Wzięła parę głębokich oddechów i zaczęła nerwowo sprzątać dokumenty. Po chwili usłyszała szybkie kroki, które mogły należeć tylko do jednej osoby.
-Chloe, wszystko w porządku?- Zaniepokojnony męski głos przeciął ciszę. Lucyfer, wyrwany ze snu, wkroczył w światło nocnej lampki. Potargane delikatnie włosy i nieco zmrużone oczy sprawiły, że wyglądał całkiem uroczo. Omótł wzrokiem biurko, dostrzegając puste kubki i szybko sprzątane akta. Zmarszczył czoło. Spojrzał na kobietę.
-Idź spać, wszystko gra- odrzekła cicho, nadal sprzątając- tylko trochę się zasiedziałam-.
Morningstar pokonał dzielący ich dystans i wyjął kobiecie kartki z ręki. Widząc poddenerwowanie blondynki i jej błądzący wzrok, czuł, że nie chodziło tylko o niewyspanie. Pogłaskał opuszkami palca jej policzek, na co kobieta zareagowała delikatnym uśmiechem. Objął ją w talii, badając wzrokiem każdy szczegół zmęczonej twarzy. W końcu zbliżył się na tyle, żeby pocałować ją w czoło. Wiedział, że nie musi nic mówić.
Chloe wtuliła się w jego satynowy szlafrok, rozkoszując się kojącym zapachem. Powoli jej oddech się uspokajał, a ciało rozluzniało.
-To nic, tylko zły sen- szepnęła. Lucyfer prychnął z rozbawieniem.
-Za dużo masz na głowie. Nic tylko pracujesz, albo zajmujesz się małą. Ale na dzisiaj dosyć- pocałował ją przelotnie i spojrzał głęboko w oczy z uśmieszkiem błąkającym się na ustach.
-Czego sobie życzy detektyw Decker? Jakie są twoje najgłębsze pragnienia?- Chloe nie opuszczając wzroku z czarnookiego, powoli przybliżyła twarz, owiewając go gorącym oddechem. Ten bez zastanowienia wpił się w jej wargi, niewątpliwie zadowolony z takiego obrotu spraw.
Gdy na codzień chłodne, hipnotyzujace spojrzenie zdawało się płonąć żywym ogniem, a cwaniacką nonszalancję zastąpił drapieżny uśmiech pożądania, Chloe przybliżyła usta do ucha mężczyzny i wyszeptała:
-Spać- zaśmiała się cicho z zawiedzionego jęku Morningstara. Wyrwała się z uścisku ukochanego i od razu zadrżała z zimna.
-Dobrze więc. Myślę, że mogę spełnić twoje życzenie- wziął blondynkę na ręce i już po chwili posadził na łóżku. Chloe ziewneła przeciągle i ułożyła głowę na piersi szatyna. Ten z zamyślonym wzrokiem głaskał ją po włosach. Gest uśpił detektyw w ciągu kilku sekund.
Morningstar natomiast z delikatnym usmiechem wpatrywał się w blond kosmyki swojego małego, osobistego skrawka raju na Ziemi.
Chyba zabronie jej pić kawę, pomyślał.
CZYTASZ
𝙁𝙚𝙖𝙧𝙡𝙚𝙨𝙨 𝙇𝙤𝙫𝙚 | 30 days OTP challenge
Fanfiction[Deckerstar] Seria krótkich opowiadań z moją ulubioną parką. Rozpoczęte: 24.06.19