Nastał w końcu ten przepiękny moment dnia, kiedy Detektyw Decker mogła spakować rzeczy ze swojego biurka w LAPD i wrócić w ciepłe, spokojne i zdecydowanie mniej niebezpieczne domowe zacisze.
Jednak tym razem nie spieszyła się, bojąc się co zastanie po powrocie. Nie miała pojęcia, czy powinna tam właściwie wracać. Stanęła przed samochodem z zawachaniem. W końcu uznała, że może jednak warto będzie stać w pogotowiu, w razie nagłego wypadku. Wsiadła i ruszyła. Po kilku minutach podeszła do drzwi swojego domu z szybko bijącym sercem. Wzięła głęboki wdech i przekręciła zamek od klucza.
Przywitała ją cisza. Sprawiło to, że zaniepokoiła się jeszcze bardziej. Ani śladu jej pociechy, ani pożal się (cóż za ironia) Boże, nieodpowiedzialnego opiekuna. Co ją do cholery podkusiło, żeby zostawiać Trixie i Lucyfera samych na cały dzień? An no jasne, przypomniała sobie. Błagania małego potworka i przezabawne spojrzenie mężczyzny na możliwość spędzenia dnia jako niańka. Żeby na to pozwolić trzeba być niespełna rozumu, stwierdziła.
Przeszła jeszcze parę kroków, rozglądając się po zaciemnionych pomieszczeniach. W końcu spostrzegła zapalone światło w pokoju dziewczynki. Ruszyła w kierunku cichego nucenia. Przynajmniej mała przeżyła, detektyw odetchnęła z ulgą. Gdy istotka usłyszała kroki, wybiegła na przywitanie. Uścisnęła blondynkę.
- Cześć małpko. Gdzie Lucyfer?- zapytała, nie wiedząc, czy chce znać odpowiedź.
- Położyłam go spać- odrzekła radośnie Trixie. Chloe myślała, że się przesłyszała.
- Co znaczy "spać"?-
- No oglądaliśmy bajkę, a on zaczął zasypiać. To go zostawiłam i jeszcze śpi- odpowiedziała, robiąc niewinną minkę. Decker spojrzała w kierunku salonu. Na kanapie majaczył się czarny kształt, rytmicznie podnoszący się i opadający. Uśmiechnęła się pod nosem. Jej pociecha wykończyła nawet samego diabła.
- Obudzimy go, co?- zdążyła rzucić, na co mała jak na sygnał, pognała w kierunku zwiniętej na kanapie kulki z piskiem "Wstawaj, Lucyś!".
Policjantka musiała całą siłą woli powstrzymywać śmiech, obserwując scene przed jej oczami. Lucyfer w ułamku sekundy zerwał się, krzycząc coś w rodzaju "nie, nie przyniosę ci zabawek Maze" na przemian z "nie mów mamie, że usnąłem albo nici z tortu czekoladowego". Po chwili nieprzytomnego rozglądania się oszołomionym wzrokiem dostrzegł Chloe, a na jego twarzy wykwitł wyraz ulgi.
- Nareszcie, pani detektyw! Gdzieś ty była?- otrzepał garnitur, powoli otrząsając się z drzemki.
- W pracy- odrzekła z niewinnym uśmiechem, obserwując jak szatyn próbuje odkleić od siebie Trixie
- Jak minął dzień z Lucyferem? Podobało ci się?- Otrzymała w odpowiedzi radosny pisk dziewczynki i spojrzenie w stylu "chyba lubisz jak się na tobie mszczą, pani detektyw". Blondynka pogłaskała Trixie po głowie i zaprowadziła do łóżka. Uśpiła dziewczynkę w ciągu kilku minut, co nie było trudne po całym dniu zabaw z Lucyferem. Wróciła do salonu, dostrzegając Morningstara na kanapie. Był wpatrzony w telewizor. Uśmiechnęła się i zajęła miejsce obok niego.
- Brawo, moja ty opiekunko. Chyba zatrudnię Cię na pełny etat- mruknęła, wtulajac się w jego tors. Ten prychnął rozbawiony, obejmując ją ramieniem.
- Chyba śnisz. Ta mała jak dorośnie, zrobi mi konkurencję- odparł, na co Chloe tylko zaśmiała się cicho i włączyła film. Tak wieczory mogłaby spędzać codziennie
_______________________
TAK! 23.59! Zdążyłam!
CZYTASZ
𝙁𝙚𝙖𝙧𝙡𝙚𝙨𝙨 𝙇𝙤𝙫𝙚 | 30 days OTP challenge
Fanfiction[Deckerstar] Seria krótkich opowiadań z moją ulubioną parką. Rozpoczęte: 24.06.19