Wrzask.
Blondynka słyszała tylko wrzask.
Co on znaczył?
"Chloe"?
Czyj to był głos?
Wiedziała.
Tak bardzo nie chciała słyszeć tonu przerażenia, który w nim brzmiał.
Może kolejny koszmar gra jej na zmysłach?Cisza.
Nagle zrobiło jej się dziwacznie lekko, ale nie znała powodu tego uczucia. Było niepokojące. Po kolejnych kilku chwilach spostrzegła, że nie jest już na podziemnym parkingu. Zdecydowanie zmieniła miejsce egzystencji, ale nie do końca wiedziała gdzie przebywa aktualnie. Poderwała ciało z podłogi i rozejrzała się. Była to chyba jakaś ogromna, biała sala. Chloe nie mogła zobaczyć ani jej ścian, ani choćby żadnego cienia. Pustka. Z resztą jak w jej głowie. Usiadła na ziemi, próbując otrząsnąć się z otępienia. Zobaczyła krew w miejscu, w którym przed chwilą leżała. Nagle poczuła się tak, jakby jej głowę przeszyła błyskawica. Wszystkie wydarzenia sprzed kilku godzin przepływały przed jej oczami. Przyłożyła rękę do piersi i załzawionymi oczami dostrzegła jasnoczerwoną barwę. Dobrze wiedziała, co oznacza. Nie miała szans. Nie żyje.Gdy ta myśl zaczęła się kształtować w głowie blondynki, stanęła przed nią postać. Policjantka nie umiałaby jej opisać. Nie był to ani człowiek, ani żadne jej znane stworzenie. Jednak była pewna, że było to coś żyjącego. Wywoływało w niej niesamowicie miłe uczucie. Mimowolnie się uśmiechnęła. Gdzieś z tyłu głowy pozostawała nieufna, ale szybko zagłuszył ją wszechogarniający spokój.
- Masz w sercu dobro. Jesteś szlachetna, odważna i kochająca. O czym marzysz? Poproś, a dostaniesz czego pragniesz - przemówiła istota melodyjnie czystym głosem. Z jakiegoś powodu Chloe nie widziała w tych słowach nic dziwnego, jakby czekała na nie od zawsze.
- Chcę wrócić do Lucyfera i Trixie. Do domu. Niczego więcej nie potrzebuję - pomyślała a usta same wypowiadały każde słowo.
- Niestety, nie mogę wrócić ci życia - postać odmówiła surowo - dlaczego nie możesz cieszyć się rajem, który ci podarowałem?-
- Nie chcę być tu bez Lucyfera i Trixie. To nie mój raj - Decker oświadczyła stanowczo. Usłyszała cichy pomruk.
- Nie mogę pozwolić ci wrócić- postać wydawała się podirytowana.
- Ale ja mogę - przemówił głos. Czarna sylwetka niespodziewanie zmaterializowała się między panią detektyw a istotą. Był to Morningstar w całej swojej okazałości. Mężczyzna przeleciał spojrzeniem Chloe. Był wściekły, jednak wzrok złagodniał na ułamek sekundy gdy na nią spojrzał. Zacisnął pięści, odwracając się w stronę istoty. Wyprostowany, dumnie rozpostarł czarne skrzydła. Dymiły się, ale zdawał się to ignorować. Skoro to jest Raj, nie powinien chyba tu być, pomyślała z jeszcze większym niepokojem.
- Tato, zostaw Chloe w spokoju. Wraca ze mną - rozkazał z taką mocą, że blondynka zadrżała. Nieznajomy błysnął groźnie w odpowiedzi.
- Gwiazdo Zaranna, jak zuchwale postępujesz pojawiając się w moim domu - oświadczył miękko. Lucyfer parsknął ironicznie.
- Mi też miło cię widzieć, ale nie przyszedłem w odwiedziny. Zabiorę tylko Chloe i spadam - zakomunikował, odwracając się z powrotem do zdezorientowanej blondynki. Już miał do niej podejść, gdy jakaś niewidzialna siła pchnęła go z całej siły w przeciwną stronę. Został zmuszony do klęknięcia, choć starał się wyrywać i szarpać.
- Dość już uczyniłeś przeciw mojej woli. Ta dusza należy do Raju i nie masz prawa odbierać jej zaszczytów - Chloe miała ochotę zaprotestować, ale czuła, że w starciu z taką potęgą byłaby bezsilna. Wiedziała tylko tyle, że Lucyfer cierpiał, przebywając tutaj. Mimo to, przyszedł i próbował ją ocalić. Usłyszała krzyk i spostrzegła, że skrzydła bruneta zaczęły płonąć, a błękitny ogień zajmował jego ubranie.
CZYTASZ
𝙁𝙚𝙖𝙧𝙡𝙚𝙨𝙨 𝙇𝙤𝙫𝙚 | 30 days OTP challenge
Fanfiction[Deckerstar] Seria krótkich opowiadań z moją ulubioną parką. Rozpoczęte: 24.06.19