Rozdział 7

146 23 0
                                    

POV's Andy

– A co, jeśli jedyne czego w tej chwili chcę–i jestem tego pewny–to cię pocałować? –pytam cicho patrząc prosto w oczy chłopaka. Może nie znam go długo, ale będąc przy nim czuje się cudownie. Gdybym mógł spędził bym z nim resztę swojego życia. I chociaż nie jestem w stanie jasno określić swoich uczuć względem niego wiem, że od kilku tygodni coraz trudniej jest mi być tak daleko od niego. W moich myślach nie raz pojawiały się wyobrażenia o tym co mogło by się między nami wydarzyć. Zazwyczaj nie były to grzeczne sytuacje. Ale tego właśnie pragnąłem.

–Więc mówisz, że chcesz mnie pocałować? –pyta cicho na co pewnie kiwam głową i się do niego przybliżam. Kładę dłonie na jego policzkach. On także się do mnie zbliża. –Ja też tego chce Andy–mówi. Niweluje przestrzeń między nami do zera łącząc nasze usta w delikatnym. Chłopak oddaje moją pieszczotę i przyciąga mnie bliżej siebie. Zarzucam mu ręce na szyję a on obejmuje mnie w pasie. W pewnym momencie dokładamy do pocałunku nasze języki. Rye w łatwy sposób przejmuje dominację nad naszym pocałunkiem. Znacznie bardziej go pogłębia przez co z delikatnych całusów przeszliśmy na namiętny i gorący pocałunek. Jest to o wiele lepsze niż mogłem sobie wyobrazić. W końcu się od siebie odrywamy, ponieważ brakuje nam powietrza. Patrzymy sobie w oczy próbując unormować oddechy.

–Od tak dawna chciałem to zrobić, ale brakowało mi odwagi–mówię szeptem na co chłopak po raz kolejny wbija się w moje usta. Zdecydowanie uzależniają. Po kilku minutach postanawiamy, w końcu położyć się spać. Kładziemy się a ja od razu się w niego wtulam jak w misia. Chłopak mnie obejmuje i czule całuje w czubek głowy.

–Śpij dobrze słodki –szepcze Rye.

–Śpij dobrze Bee

Czując ciepło bijące od chłopaka prawie od razu usypiam.


//*//


Budzę się dosyć wcześnie jak na mnie, ponieważ zegarek wskazuje godzinę 9. Ku mojemu zdziwieniu przespałem całą noc, ani razu się nie budząc co jak na mnie jest czymś dziwnym i niespotykanym. Patrzę na bruneta, który śpi na przeciwko mnie. Wygląda tak słodko i bezbronnie. Odgarniam mu włosy z czoła i delikatnie się uśmiecham. Nagle drzwi do sypialni bruneta się otwierają a w nich pojawia się Jack. Patrzy na mnie zaskoczony a ja już wiem, że będę miał przesłuchanie.

POV's Jack

Siedzę w kuchni czekając na Andy’ego, który bierze prysznic. Ja wiedziałem, że między nim a moim bratem w końcu do czegoś dojdzie. Od początku mieli się ku sobie. Ja z Soonym nawet zacząłem obstawiać okres jaki minie zanim się do siebie zbliżą. W końcu do kuchni wchodzi blondynek ubrany w jedną z bluz Rye'a. Wygląda w niej bardzo uroczo. Siada obok mnie i chowa twarz w dłonie. Nie odzywa się przez kilka minut.

–Andy powiesz mi wreszcie o co tutaj chodzi, czy mam się domyślać? –pytam przerywając ciszę między nami. Chłopak wypuszcza zdenerwowany powietrze 

–To nie jest tak jak myślisz. To nie to na co wygląda–mówi w końcu. W głowie bije mu za to brawo. Patrzę na niego wyczekująco. –Wczoraj wypiliśmy trochę za dużo i Rye nie był w stanie mnie odwieść a nie chciał też żebym wracał sam, dlatego u niego zostałem. Sam nie wiem, kiedy zasnęliśmy–tłumaczy. Patrzę na niego z uśmiechem. Mój brat jest naprawdę uroczy, jeśli chodzi o troskę o blondynka. Jednak wiem, że Fowler nie mówi mi o wszystkim.

–I że niby nic się między wami nie wydarzyło? –pytam podejrzliwie na co Andy się rumieni. Zaczynam się z niego śmiać. Wiedziałem, że coś się musiało wydarzyć. –Co zrobiliście? –po raz kolejny zadaje mu pytanie ale jego odpowiedź jest tak cicha że jej nie słyszę.–Cooo?–wytężam słuch za co dostaje od niego w ramię. Cicho się śmieje.

–Całowaliśmy się–szepcze cicho na co ja szeroko się uśmiecham. –Zaskoczę cię. To ja zainicjowałem ten pocałunek–szepcze blondyn jeszcze bardziej się rumieniąc. Faktycznie jego słowa mnie zaskoczyły. Spodziewałem się, że to raczej Rye zrobi ten pierwszy krok.

–Tego właśnie chciałeś od jakiegoś czasu–mówię na co on kiwa głową na tak. –Jak było? –pytam cicho a on zagryza delikatnie wargę.

–Cudownie. Naprawdę cudownie–odpowiada i szeroko się uśmiecha. Mocno go przytulam ciesząc się jego szczęściem. Chłopak opowiada mi o swoich odczuciach. W końcu jednak zmienia temat.–A co ty tutaj robisz? –pyta. Uśmiecham się.

–Przyszedłem porozmawiać z bratem, na temat który ostatnio poruszyłem. I w sumie, żeby go nie budzić mogę powiedzieć tobie. Bo nikomu tego nie powiesz–odpowiadam mu na co on tylko ściska moją dłoń. –Zakochałem się–szepcze. Chłopak klaska w dłonie szczęśliwy. Ja niestety tak szczęśliwy nie jestem.

–W kim? –pyta podekscytowany Andy. Cały on. Od zawsze mi kibicował, żebym znalazł miłość swojego życia która będzie na mnie zasługiwać.  Już mam odpowiedzieć, kiedy po mieszkaniu rozlega się dzwonek do drzwi. Proszę Andy'ego aby został w kuchni i idę do korytarza aby je otworzyć. Staje jak wryty widząc za nimi najgorszy koszmar Rye'a z ostatnich 7 lat jego życia.

–Co ty tutaj robisz? –pytam wychodząc z mieszkania i zamykając drzwi, aby niechciany gość nie wszedł do mieszkania. Mężczyzna prycha.

–Gdzie jest ten pieprzony pedał? Muszę z nim porozmawiać. Gówniarz pożałuje, że się w ogóle urodził –warczy mężczyzna. Patrzę na niego przerażony. Nie wiem co Rye zrobił, ale nie dopuszczę do tego, aby ten człowiek go skrzywdził.

–Nie ma go tutaj. To mieszkanie mojego przyjaciela. Pomagam mu się uporać z przeprowadzką. Nie wiem, gdzie jest Rye–staram się zachować zimną krew.
Nicholas Brown–ojczym chłopaków. Przez ostanie kilka lat robił wszystko, aby zamienić ich życie w piekło. I mu się udało. Rye każdego dnia starał się gdzieś zabierać chłopców, aby nie musieli tego doświadczać a i tak nigdy nie pozwolił ich dotknąć. On mógł obrywać, ale bliźniakom nie pozwolił zrobić krzywdy.

–A gdzie go znajdę? Musi mi dzieciaki oddać–wzdycha a ja w myślach zaczynam go przeklinać. Jebany kutas.

–Nie wiem, gdzie on jest. Nikomu nie podał swojej lokalizacji–odpowiadam. Mężczyzna prycha. Nagle mnie oświeca–Skąd znasz ten adres? –pytam. On patrzy na mnie zdziwiony.

–Jakaś baba mi dała–stwierdza i odchodzi. Ja wracam do mieszkania i ku mojemu zdziwieniu w kuchni jest już zaspany Rye który oczywiście jakże by inaczej całuje się z Andym. Chrząkam cicho. Od razu się od siebie odsuwają. Blondyn oczywiście się rumieni i zawstydzony chowa twarz w dłonie. Rye całuje go w głowę po czym do mnie podchodzi.

–Hej Jackie–przytula mnie na co od razu się w niego wtulam. –Powiedz mi słońce co się wczoraj stało, że Brook z samego rana do mnie dzwoni i pyta się czy wiem co się z tobą dzieje.

–Dzwonił do ciebie? –pytam zaskoczony. Brunet tylko kiwa głową, a ja nawet nie wiem co mam powiedzieć.

–Z tego co poznałem po tonie głosu był bardzo smutny. Prosił, żebym ci przekazał, abyś jak najszybciej się z nim skontaktował, bo musicie porozmawiać–streszcza mi ich rozmowę. Siadam przy blacie kuchennym i chowam twarz w dłonie.

–Widziałem go wczoraj z Sonny'm w parku. Sonny go pocałował mnie to zabolało więc się odwróciłem i po prostu zacząłem odchodzić. Brook mnie zauważył, dogonił mnie i chciał pogadać, ale ja nie wytrzymałem–przerywam. Mój głos jest coraz cichszy. –W końcu powiedziałem wszystko co leżało mi na sercu i po prostu wróciłem do domu–dodaje. Rye patrzy na niego zdziwiony.

–Nie dałeś mu się nawet wytłumaczyć

–A co tu jest do tłumaczenia?

–Dość sporo –stwierdza. –Tak jak powiedziałeś to Sonny pocałował jego. Nie wiesz, czy on tego chciał czy nie bo nawet nie zobaczyłeś jego reakcji. Mało tego nawet nie dałeś mu się jakkolwiek wytłumaczyć. Jack tak się nie robi–mówi Rye. Analizuje każde słowo chłopaka i wiem, że ma rację, ale boje się tego co mogę usłyszeć od chłopaka. Prawdopodobnie i tak dostanę kosza więc to wszystko jest bez sensu.

–Czy ja dobrze rozumiem, że bujasz się w Brooklyn'ie? –pyta Andy zaskoczony jakby dopiero teraz ogarnął o co chodzi.. Ja kiwam głową na tak. –W takim razie zgadzam się z twoim bratem. Musisz z nim pogadać i to jak najszybciej –stwierdza Fowler na co on i Rye przybijają sobie piątkę.

–W porządku. Pójdę do niego. Jak coś to wy mnie będziecie pocieszać po tym jak dostanę kosza–informuję ich. Patrzą na mnie z mordem w oczach.–A i błagam was bez seksów jak zostaniecie sami –proszę ich na co blondynek oczywiście się rumieni. Rye uderza mnie w głowę. –I bro prosiłbym cię abyś przez najbliższe kilka dni nie wychodził z mieszkania. Później zadzwonię i wyjaśnię ci, dlaczego okej? –pytam po czym dostaje twierdzącą odpowiedź od brata. Żegnam się z nimi i wychodzę z jego mieszkania. Zbiegam na dół i tak jak się domyślałem ojczym Rye'a siedzi w samochodzie i obserwuje jego mieszkanie. Idę w stronę miejsca zamieszkania Brooka. Im bliżej jestem tym bardziej się stresuje. No ale przecież nic złego się nie stanie prawda? Najwyżej dostanę kosza.

Be My Angel || Randy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz