Rozdział 1

172 23 0
                                    

POV's Andy

–Dalej nie odbiera? –pyta moja mama wchodząc do mojego pokoju z kubkiem herbaty dla mnie. Posyłam jej wdzięczny uśmiech.

–Tak mamo. Kompletna cisza co jest do niego nie podobne. Wiesz jaki on jest. Media nie, ale z telefonem się nie rozstaje–siadam przy biurku i biorę kubek do rąk. Od dwóch godzin próbuje dodzwonić się do Jacka–mojego najlepszego przyjaciela. Jednak z marnym skutkiem. Chłopak nie odbiera albo ma wyłączony telefon. Ani jeden ani drugi przypadek nie jest w jego stylu.

–Może idź do niego. Sprawdzisz, czy wszystko jest okej–podsuwa mi pomysł mama.

–Nie wiem. Może po prostu jestem przewrażliwiony.

–Po prostu się martwisz. Idź do niego. Nic się przecież nie stanie–zachęca mnie. Wzdycham i narzucam na siebie bluzę. Po czym wychodzę z mieszkania żegnając się z kobietą.

//*//

Droga do domu irlandczyka zajmuje mi około 30 minut. Dzwonię do drzwi, ale nikt nie otwiera. Robię to po raz kolejny, ale spotykam się z taką samą reakcją a raczej jej brakiem. Od wracam się słysząc parkujący samochód. Ale nie jest to samochód, który należy do rodziców chłopaka. Z pojazdu wysiada młody mężczyzna, a wraz z nim dwóch małych identycznie wyglądających chłopców. Idą w kierunku drzwi, pod którymi stoję.

–Mogę w czymś pomóc? –pyta mężczyzna, a ja nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Moja głowa jest pełna przeróżnych pytań. Co się tu do jasnej cholery dzieje? Kim są ci ludzie i co tutaj robią? Gdzie jest Jack?

–Rye otwórz drzwi! –mówi dość głośno jeden z maluchów na co, najprawdopodobniej ich starszy brat, śmieje. Wyjmuje z kieszeni klucze i otwiera drewnianą konstrukcje.

–Pójdziecie teraz do pokoju i będziecie grzeczni a ja zaraz do was przyjdę jasne? –mówi a oni tylko kiwają głowami i biegną do środka. Patrzę niepewnie za nimi.

–Więc jak? Mogę ci w czymś pomóc? –ponawia pytanie. Biorę głęboki wdech i w końcu się odzywam.

–Wiesz może gdzie mieszka rodzina, która mieszkała tu przed tobą? –pytam wywołując zdziwienie na jego twarzy. Coraz bardziej nic z tego nie rozumiem. Czemu zdziwiło go moje pytanie? Przecież to logiczne, że jak kupował dom spotkał się z nimi. I czemu Jack nie powiedział mi i chłopakom, że się przeprowadza? Na twarzy chłopaka po chwili pojawia się delikatny uśmiech. Czyżby coś go olśniło?

–Jesteś przyjacielem Jacka, prawda? –pyta na co kiwam głową w potwierdzeniu. –Masz chyba na imię Andy jak dobrze pamiętam–mówi po lepszym przyjrzeniu mi się. Otwieram usta w szoku, kiedy słyszę, jak wypowiada moje imię. Co jest kurwa? Skąd on je zna? Kim on w ogóle jest?

–Może wejdziesz do środka? Zrobię nam coś do picia i wszystko na spokojnie ci wyjaśnię, bo to nie jest tak jak myślisz–proponuje. Chwilę się zastanawiam, ale w końcu wchodzę z nim do domu. Tylko tak dowiem się o co chodzi.

//*//

Po tym jak chłopak zrobił nam po herbacie usiedliśmy na kanapie. Spojrzałem na niego wyczekującym wzrokiem.

–Znam twoje imię, ponieważ Jack ma w swoim pokoju ścianę z waszymi zdjęciami. Pod każdym zdjęciem jest przyczepiona karteczka, na której napisane jest kto się na nim znajduje–wyjaśnia. Nadal nie rozumiem co się tutaj dzieje. Ale przynajmniej wiem skąd zna moje imię.

–Jack, pojechał dzisiaj z rodzicami na urodziny dziadka. Powinni wrócić pod wieczór–dodaje. Kiwam głową na znak, że rozumiem.

–Czemu nie odbiera ode mnie telefonów? –zadaje mu pytanie na co Rye zaczyna się śmiać. Co jest w tym niby takiego śmiesznego?

–Te dwa małe potwory, które były ze mną wrzuciły mu wczoraj telefon do basenu w zemście za to, że nie chciał się z nimi bawić. Niestety ten telefon tego nie przeżył–łapie się teatralnie za serce i ściera nie widoczną łzę. Wybuchami śmiechem na jego ruch. Coś mi się wydaje, że go polubię. –Z tego co wiem jak będą wracać mają jechać po nowy–dopowiada. Po jego wypowiedzi jestem już całkowicie spokojny. Jackowi nic nie jest więc nie muszę się o niego martwić.

–Pewnie męczy cię pytanie kim jestem i co tutaj robię–i tą wypowiedzią trafia w punkt. Naprawdę mnie ciekawi kim jest i co tutaj robi. Kim jest dla Jacka i jego rodziny.

–Mama Jacka i moja są siostrami. Więc jakby jestem jego ciotecznym bratem. Znaczy no ja i ci dwaj co siedzą na górze. Co ja się z nimi czasami mam.

–Czyli po prostu mieszkacie u nich–stwierdzam. Chłopak kiwa w odpowiedzi głową. Uśmiecham się.

–Mogę ci zadać dość osobiste pytanie?–patrzy na mnie przenikliwie. Kiwam głową na tak. –Ile ty masz lat? Wyglądasz na starszego od Jacka

–17. Jestem tylko rok starszy od niego–odpowiadam.

–Wyglądasz na więcej niż masz. Oczywiście nie zrozumieć mnie źle, jesteś bardzo śliczny tylko nie wyglądasz na swój wiek. Na jego twarzy pojawia się uśmiech zakłopotania. Ja się po prostu rumienie na jego słowa. Dopiero teraz, kiedy emocje opadły, mam czas na to, żeby się si przyjrzeć. Chłopak jest naprawdę przystojnym młodym mężczyzną. Jestem pewny, że nie jednej kobiecie zawrócił w głowie. Mocno zarysowana linia szczęki, wysportowany i umięśniony. Idealny. Tak bardzo idealny w przeciwieństwie do mnie. 

Od Autorki: Pozostawię bez komentarza to co się tu znajduję. Wiem, że nie wiele się dzieję ale no to pierwszy rozdział. Jeszcze w tym tygodniu opublikuję 2 ponieważ za tydzień nie będę miała jak. Sooo...do następnego. Buziaki i paaaa

Be My Angel || Randy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz