Rozdział 6

147 24 0
                                    

*Time skip*

POV's Rye

Zatrzymuje samochód pod miejscem, które jest mi tak dobrze znane. Przez ostatnie kilka tygodni cały swój wolny czas spędzałem z Andy'm albo Jackiem i jego przyjaciółmi. W końcu zebrałem się na odwagę, aby tutaj przyjechać i odwiedzić tak bliską mi osobę.

Wysiadam z samochodu i wchodzę na teren cmentarza. Przemieszczam się uliczkami bez żadnego problemu. Znam drogę na pamięć. W końcu znajduję odpowiedni grób. Staje przy nim i odmawiam modlitwę. Kładę kwiaty na nagrobku i ogarniam trochę w okuł. W końcu siadam na ławce przed grobem. Wpatruje się w zdjęcie na płycie i zastanawiam się co mam powiedzieć.

–Hej tato. Wiem, że dawno mnie tu nie było, ale w końcu postanowiłem stąd uciec i potrzebowałem czasu na ogarnięcie kilku spraw. Zabrałem ze sobą chłopców więc są bezpieczni–uśmiecham się delikatnie. Biorę głęboki wdech i kontynuuje. –Wiesz, że zdecydowałem się na studia? Tak jak zawsze planowaliśmy, wybrałem muzykę. W październiku zaczynam pierwszy semestr. Jakbyś, żył powiedziałbyś teraz „Zawrze wierzyłem w ciebie i w twój talent. Ty i chłopcy jesteście moją największą dumą” –mówię cicho i zaciskam oczy, żeby się nie rozpłakać. Tak cholernie trudne jest to wszystko. –I zdarzyła się jeszcze jedna wspaniała rzecz. Poznałem pewnego chłopaka. Ma na imię Andy i jest tak cudowną i słodka osobą. Sprawia, że ciągle się uśmiecham I zapominam o wszystkim co złego się stało. Bardzo go lubię–uśmiecham się do siebie na samą myśl o Andym. Ten chłopak zdecydowanie zawrócił mi w głowie. –Świetnie dogaduje się też z przyjaciółmi Jacka przez co spędzamy czas w piątkę. Na pewno byś znalazł wspólne tematy z Brookiem. Wszyscy są cudownymi osobami–szepcze ocierając pojedyncze łzy. Spędzam przy jego grobie jeszcze trochę czasu. Opowiadań mu o wszystkim co się dzieje w moim życiu, jak się czuję. W końcu bardzo niechętnie się z nim żegnam. Postanawiam, zajrzeć jeszcze do rodzinnego domu. Jest to bardzo ryzykowne jednak ciekawość wygrywa.
Otwieram drzwi kluczem, który na szczęście jeszcze mam. Od razu uderza we mnie zapach alkoholu.

Nic nie nie zmieniło.


Wchodzę do salonu i oczywiście w domu nikogo nie ma. Nie dotykam niczego aby nie zauważyli, że tu byłem.

Idę powoli na strych. W końcu mam okazję go przeszukać.

Matka od zawsze zabraniała mi tam wchodzić. A ja zawsze się słuchałem. Jednak tym razem mogę na spokojnie to zrobić.

Zamykam się w pomieszczeniu od środka. Na szczęście strych jest dobrze oświetlony więc nie będę musiał zapalać światła. Odwracam się plecami do drzwi. Rozglądam się uważnie po pomieszczeniu. Wszędzie stoją jakieś kufry. Podchodzę do jednego z nich. Zaczynam przeglądać jego zawartość. Są tam jakieś stare ciuchy. Generalnie nic ciekawego. Sprawdzamy pozostałe i też nic ciekawego nie znajduję. Podchodzę do ostatniego i bez problemu go otwieram. Doznaje totalnego szoku widząc jego zawartość. Przeglądam wszystko po kolei. W końcu zabieram kufer do samochodu. Zamykam wszystko, aby nikt nie zauważył, że byłem w domu. Wsiadam do samochodu i jak najszybciej stamtąd odjeżdżam.

Czemu ona to przed nami ukryła?


//*//


Przejeżdżam palcem po wyszytych elementach na teczce. Ktoś włożył w to bardzo dużo pracy. Rozwiązuje powoli sznureczek, który służył za zamknięcie teczki. Rozkładam ją na całą szerokość. Zaczynam wszystko przeglądać. Robię to bardzo dokładnie, aby niczego nie przeoczyć. Na samym końcu natrafiam na bardzo ciekawy artykuł. Czytam go kilka razy nie wierząc w to co widzę. Czy naprawdę już wtedy ludziom się aż tak nudziło, że wymyślali takie bzdury? Czytam to jeszcze raz i prycham. Nagle po moim mieszkaniu rozlega się dźwięk dzwonka do drzwi. Szybko to sprzątam i chowam teczkę. Zbiegam na dół i gwałtownie otwieram drzwi.

Be My Angel || Randy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz