Rozdział 9

129 22 2
                                    

POV's Rye

–Ciociu ja nie wiem co mam robić. Dobrze wiesz, że nie wygram z nimi. A chłopcy nie mogą tam wrócić, bo przeżyją piekło–mówię. Po przemyśleniu sprawy stwierdziłem, że muszę skonsultować się z ciocią. Jest jedyną osobą, która w tej chwili może mi pomóc podjąć właściwą decyzję.

–Rye spokojnie. Sam mówiłeś, że masz dowody świadczące o tym, że w waszym domu była przemoc więc je wykorzystaj. Nie możesz się podłamywać. Nie teraz. Masz szansę udowodnić mamie, że się od zawsze myliła –stwierdza kobieta. Opadam na kanapę i spuszczam głowę. Ta sytuacja zaczyna mnie przerastać.

–Boję się. Tak bardzo się boje –szepcze a po moich policzkach niekontrolowanie spływają łzy. Kobieta wzdycha.

–Rye, słońce ty moje dasz radę. My damy. Masz wsparcie naszej rodziny. Masz wsparcie Andy'ego...

–On o niczym nie wie –przerywam jej. –Nie umiałem mu powiedzieć prawdy. Po prostu nie byłem w stanie –wyjaśniam. Opieram głowę na oparciu kanapy i staram się opanować łzy.

–Musisz mu powiedzieć. Jeżeli traktujesz go poważnie powinieneś to zrobić–nalega, nie pierwszy raz zresztą. I wiem, że ma rację.

–Powiem mu. I chłopakom też. Mają prawo wiedzieć. Są moimi przyjaciółmi–stwierdzam. –Dziękuje ciociu. Za rozmowę i za to wszystko–dodaje po czym się żegnam i kończę połączenie. Wchodzę na grupę na Messengerze w której jesteśmy wszyscy. Pisze chłopakom, żeby jutro koło 14 przyszli do mnie bo muszę im coś powiedzieć. To będzie najtrudniejsza rozmowa jaką przeprowadzę w życiu. Nagle dostaje wiadomość od Andy'ego.

Od: Andy🌵

Otwórz mi drzwi, ładnie proszę❤

Zdziwiony podchodzę do konstrukcji i ją otwieram, a za nią oczywiście stoi Andy.

–Stwierdziłem, że nie chcę siedzieć z moją rodziną więc...–przerywa swoją wypowiedź w momencie kiedy na mnie patrzy. Uśmiech od razu schodzi mu z twarzy.–Rye co się stało? Dlaczego płaczesz?–pyta zaskoczony i po prostu wchodzą do środka i po prostu mocno mnie do siebie przytulając. Wtulam się w niego i już bez żadnych hamulców daję upust swoim emocjom. Blondyn gładzi mnie po plecach i próbuje uspokoić niestety z marnym skutkiem.

Dopiero po kilkunastu minutach przestaję płakać i się od niego odsuwam. Siadamy na kanapie, a ja spuszczam głowę nie wiedząc co powiedzieć. Krępującą ciszę przerywa Andy.

–Wyjaśnisz mi dlaczego płakałeś?–pyta niepewnie a ja chociaż bardzo bym chciał nie jestem w stanie odpowiedzieć mu na pytanie. Chłopak opiera swoją głowę na mojej.–Rye jestem naprawdę zaniepokojony. Nigdy nie widziałem cię w takim stanie. Proszę powiedz mi co się dzieje-szepcze dalej chłopak. Patrzę na niego bardzo niepewnie. Wiem, że powinienem mu powiedzieć, ale tak cholernie się boję do czego może to doprowadzić. To może zmienić wszystko zmienić a tego nie chce.

Powiedzenie najgorszej prawdy osobie, która jest dla ciebie tak cholernie ważna nigdy nie przychodzi łatwo. A kiedy wiesz, że tych osób jest kilka–tak jak w moim przypadku–jest jeszcze trudniej.

Z drugiej strony prędzej czy później i tak się o wszystkim dowiedzą, bo przecież nie uda mi się ukryć rozprawy w sądzie. Wtedy mogą być źli, że im nie powiedziałem wcześniej. A Andy w szczególności.

Po kilku minutach rozważań nad tym co mam zrobić w końcu decyduję, że zrobię to. Powiem mu prawdę. To najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji.

–Kiedy miałem 12 lat mój tata zginął w wypadku samochodowym. Pijany kierowca ciężarówki przejechał na czerwonym i wjechał w jego samochód. Zginął na miejscu–szepcze cicho i spuszczam głowę. –Był w drodze do szpitala. Mama właśnie urodziła i chciał zobaczyć bliźniaków-w tym momencie mój głos się załamuje, ale nadal staram się mówić zrozumiale. –To był dla nas ogromny cios. Ja straciłem ojca, a ona męża. Byłem jeszcze dzieckiem. Nie wiedziałem co się dzieje. A najgorsze jest to. Że tego dnia ona znienawidziła chłopaków–mówię, na co otrzymuje zdziwione spojrzenie chłopaka. Nawet na niego nie patrzę, bo wiem, że jak to zrobię to pęknę. –Obwiniała ich o śmierć taty. Twierdziła, że gdyby nie ich głupi poród to on nie musiałby nigdzie jechać. Wpadła w depresję. Zaczęła pić alkohol zapominając o zajmowaniu się dziećmi. Bliźniakami po większości zajmowała się sąsiadka. Starałem się to akceptować, zrozumieć ją. Ale przestałem to robić kiedy poznała swojego obecnego partnera. Od początku nas nienawidził. Pomiatał mną. Wyzywał. Z czasem zaczął bić. Pamiętam dzień w którym zrobił to po raz pierwszy–przełykam głośno ślinę. Chłopak mocno mnie w siebie wtula. Biorę głęboki wdech i kontynuuję. –Miałem wtedy 15 lat. Ostatnie 5 lat mojego życia były istnym piekłem. Dzieciaki coraz więcej rozumiały, a ja próbowałem ich chronić najbardziej jak mogę. Ciocia pomagała mi najbardziej jak tylko może, ale co ona była w stanie zrobić. W końcu zdecydowałem zabrać się bliźniaków i uciec tutaj. Uciekłem. Owszem. A dzisiaj była tutaj policja. Moja matka oskarżyła mnie o porwanie dzieci, wiedząc doskonale, że nie dała mi żadnego wyboru –dokańczam swoją wypowiedź i chowam twarz w dłonie. Ten dzień jest zdecydowanie do bani.

Czuje jak blondyn mnie mocniej do siebie przytula. Tak bardzo się cieszę, że przyszedł akurat teraz. Przynajmniej trochę mniej stresu przed jutrem. Najlepsze było to, że Andy o nic nie pytał. Po prostu go wspierał i był mu za to wdzięczny...

*Narrator*

Andy resztę wieczoru spędził na wspieraniu chłopaka w trudnych dla niego chwilach. Chciał, żeby brunet wiedział, że nie zostawi go samego. Beaumont zbyt wiele dla niego znaczył, żeby coś takiego miało zmienić uczucie, które zaczęło się między nimi rodzić. A Rye? Był szczęśliwy, że ma przy sobie blondyna. Chłopak sprawiał, że zapominał on o całym świecie. Nie liczyło się nic poza nimi.

Kiedy na drugi dzień w mieszkaniu bruneta pojawiła się reszta, chłopak doskonale wiedział, że nie będzie to łatwa rozmowa. Ale zrobił to. Opowiedział im swoją historię. Od początku do końca. Oczywiście Jack i Andy dzielnie go wspierali, kiedy brunet się podłamywał za co był im cholernie wdzięczny. W końcu czuł, że jest z właściwymi ludźmi na właściwym miejscu. Wiedział, że bez względu na to co będzie się dziać w danym momencie jego życia ma przy sobie czwórkę najwspanialszych ludzi na świecie dla których jest wszystkim. Ma braci i rodzinę, która go kocha. I to właśnie tak chciał się czuć od zawsze. Miał też nadzieję, że w przyszłości będzie mógł robić to co będzie chciał. Nie martwiąc się opinią innych czy o to, że w każdej chwili ktoś może skrzywdzić jego najbliższych. Teraz był spokojny i szczerze pokochał to uczucie.  


Dzisiaj bez notki...

Be My Angel || Randy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz